Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2012, 11:47   #81
Sketch
 
Sketch's Avatar
 
Reputacja: 1 Sketch nie jest za bardzo znanySketch nie jest za bardzo znany
Gdyby Alnin zmuszony był się komuś zwierzać, rzekłby, iż wyprawa jest jedną z dziwniejszych w jakich mógł uczestniczyć. Na miano dziwnej zasługiwała z różnych względów.

Przede wszystkim rozczarował się. Sądził, iż jeden z członków karawany przyjmie jego wyzwanie, aczkolwiek tak się nie stało. Walka zaś, którą przyszło mu oglądać, swoją drogą, do której nie zdążył wtrącić swoich pięciu groszy, była niecodzienna jeśli po prostu nie śmieszna. Osobnik z chustą na głowie zachowywał się jak typowe wiejskie dziecię uważające siebie za co najmniej cwane. Mianowicie gdy udało mu wyrządzić większą szkodę rywalowi, poddał się czym prędzej, jednocześnie w ten sposób chciał uniknąć poważnych konsekwencji i honorowej walki. O dziwo jego przeciwnik pozwolił mu na taki właśnie ruch, wręcz nie protestował, a zamiast tego rzucił parę śmiesznych zdań.

Po bitce jakby wszystko się uspokoiło. Wozy wlokły się, podróżni topili się w własnych myślach, a szef karawany zabawiał się bajarza. Z marnym skutkiem, gdyż nikt a nikt nie docenił jego starań. Zwłaszcza Alnin. Kompletnie nie słuchał wymyślnych historyjek.

Z biegiem czasu najmita przestał rzucać wyszukanymi obelgami. Skończył nawet drwić z Księcia Kretynów, któremu poświęcał zdecydowaną większość czasu. Mało tego, nie odzywał się ani słowem. Myślami był gdzie indziej. Czasem nawet u celu podróży. Tam też stał pod poważnym dylematem - co czynić dalej?

Gdybania, miarkowania nie miały końca. Myśli kłębiły się wszędzie. Przez nie też duchem był nieobecny. Nie mógł nawet określić, kiedy i w jakim celu nastąpił postój. Przede wszystkim gdzie. W zapadłych ruinach? W zgliszczach zamku gdzie jedynym zajęciem było chwytanie i skubanie skorupiaków? Wyprawa dochodziła do szczytu monotonni.

Zasłużenie podróż dostąpiła miana dziwnej. Gdy już okazywało się, iż zostanie tak do końca wyprawy ni z tego ni z owego na nieboskłonie pojawił się gad. Nie był to zwykły gad. Na jego widok najemnik poderwał się jak szalony. Z błądzącym uśmiechem na twarzy próbował spojrzeniem odnaleźć kuszę gdzieś w zasięgu wzroku. Smok zniknął.

I znowu nastała monotonia, i znowu umknęła tak niespodziewanie, że wręcz niemożliwie. Tylko totalny ignorant nie powiązałby lawiny z małymi plugawcami, których wyczuć nie problem. Nie wstawał pewny, iż gobliny podejmą się szturmu na karawanę. Ci z kolei postąpili inaczej. Albo byli wyjątkowo głupi, albo mieli plan...

Oficjalne poddanie się, zarządzone przez handlarza oraz właściciela wozów, było bardzo możliwe. Jednakże wtedy najmita zawiódłby się po raz wtóry. Nie wstawał, nie dobywał klingi. Zaśmiał się tak żeby zwrócić na siebie uwagę najwyżej postawionej kreatury. Szamana?
- Nie rozśmieszaj mnie nikły brudasie. A tenże owy ON... jego mamy tam gdzie światłość nie dochodzi. - I jak zwykle zaśmiał się. W końcu nastała znakomita okazja, nie mógł jej tak zmarnować.
 

Ostatnio edytowane przez Sketch : 20-08-2012 o 13:14.
Sketch jest offline