Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-08-2012, 11:47   #81
 
Sketch's Avatar
 
Reputacja: 1 Sketch nie jest za bardzo znanySketch nie jest za bardzo znany
Gdyby Alnin zmuszony był się komuś zwierzać, rzekłby, iż wyprawa jest jedną z dziwniejszych w jakich mógł uczestniczyć. Na miano dziwnej zasługiwała z różnych względów.

Przede wszystkim rozczarował się. Sądził, iż jeden z członków karawany przyjmie jego wyzwanie, aczkolwiek tak się nie stało. Walka zaś, którą przyszło mu oglądać, swoją drogą, do której nie zdążył wtrącić swoich pięciu groszy, była niecodzienna jeśli po prostu nie śmieszna. Osobnik z chustą na głowie zachowywał się jak typowe wiejskie dziecię uważające siebie za co najmniej cwane. Mianowicie gdy udało mu wyrządzić większą szkodę rywalowi, poddał się czym prędzej, jednocześnie w ten sposób chciał uniknąć poważnych konsekwencji i honorowej walki. O dziwo jego przeciwnik pozwolił mu na taki właśnie ruch, wręcz nie protestował, a zamiast tego rzucił parę śmiesznych zdań.

Po bitce jakby wszystko się uspokoiło. Wozy wlokły się, podróżni topili się w własnych myślach, a szef karawany zabawiał się bajarza. Z marnym skutkiem, gdyż nikt a nikt nie docenił jego starań. Zwłaszcza Alnin. Kompletnie nie słuchał wymyślnych historyjek.

Z biegiem czasu najmita przestał rzucać wyszukanymi obelgami. Skończył nawet drwić z Księcia Kretynów, któremu poświęcał zdecydowaną większość czasu. Mało tego, nie odzywał się ani słowem. Myślami był gdzie indziej. Czasem nawet u celu podróży. Tam też stał pod poważnym dylematem - co czynić dalej?

Gdybania, miarkowania nie miały końca. Myśli kłębiły się wszędzie. Przez nie też duchem był nieobecny. Nie mógł nawet określić, kiedy i w jakim celu nastąpił postój. Przede wszystkim gdzie. W zapadłych ruinach? W zgliszczach zamku gdzie jedynym zajęciem było chwytanie i skubanie skorupiaków? Wyprawa dochodziła do szczytu monotonni.

Zasłużenie podróż dostąpiła miana dziwnej. Gdy już okazywało się, iż zostanie tak do końca wyprawy ni z tego ni z owego na nieboskłonie pojawił się gad. Nie był to zwykły gad. Na jego widok najemnik poderwał się jak szalony. Z błądzącym uśmiechem na twarzy próbował spojrzeniem odnaleźć kuszę gdzieś w zasięgu wzroku. Smok zniknął.

I znowu nastała monotonia, i znowu umknęła tak niespodziewanie, że wręcz niemożliwie. Tylko totalny ignorant nie powiązałby lawiny z małymi plugawcami, których wyczuć nie problem. Nie wstawał pewny, iż gobliny podejmą się szturmu na karawanę. Ci z kolei postąpili inaczej. Albo byli wyjątkowo głupi, albo mieli plan...

Oficjalne poddanie się, zarządzone przez handlarza oraz właściciela wozów, było bardzo możliwe. Jednakże wtedy najmita zawiódłby się po raz wtóry. Nie wstawał, nie dobywał klingi. Zaśmiał się tak żeby zwrócić na siebie uwagę najwyżej postawionej kreatury. Szamana?
- Nie rozśmieszaj mnie nikły brudasie. A tenże owy ON... jego mamy tam gdzie światłość nie dochodzi. - I jak zwykle zaśmiał się. W końcu nastała znakomita okazja, nie mógł jej tak zmarnować.
 

Ostatnio edytowane przez Sketch : 20-08-2012 o 13:14.
Sketch jest offline  
Stary 20-08-2012, 15:21   #82
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Perspektywa kolejnych trudów nie psuła Arabelli dobrego humoru, noc była pozbawiona wydarzeń, żadnych koszmarów, krzyków, trupów, mogła normalnie się wyspać i tak też zrobiła. Dziś dotrą do Highmarket, z chęcią zobaczy miasto o którym opowiadał Mirkan.

Podróż była spokojna, wczorajsza bójka chyba rozładowała napięcie, nawet Alnin nie był jakoś szczególnie dokuczliwy. Spokojna nie oznaczało jednak pozbawiona atrakcji. Nigdy nie widziała prawdziwego smoka, jedynie nędzne obrazki, które nijak się miały do rzeczywistości, widok był niesamowity, a coś w sposobie lotu gada wywoływało niepokój. Patrzyła za nim póki zupełnie nie zniknął.

Ruszyli dalej, a Mirkan jak zwykle opowiadał, słuchała nie mając nic lepszego do roboty, być może kiedyś jej się ta wiedza przyda. Raz czy dwa, sprawdziła czy iluzja już opadła i laska zamieniła się w miecz.

Lawina nie była dobrą wiadomością, gobliny też nie. Odrzuciła połę płaszcza i wyciągnęła miecz. Goblinów podobnie jak smoka nigdy nie widziała, w okolicach Etol nie występowały, była więc ciekawa jak wyglądają. Nie minęło wiele czasu, a mogła je podziwiać w dziesiątkach egzemplarzy. Za ładne to one nie były, a pachniały znacznie gorzej niż wyglądały.

„Goście?” -zdziwiła się niepomiernie -„Albo Mirkan źle je przedstawił albo wiele się tu zmieniło od kiedy był tu ostatnim razem.”
-Nie zwracajcie uwagi na tego błazna, mówi tylko za siebie.- skwitowała uwagę Alnina, a sama postąpiła krok do przodu.

- Kim On jest? Dlaczego go słuchacie?- zapytała, w jej głosie jak zwykle zadźwięczały nieprzyjemne tony. Miecz wciąż trzymała obnażony, ale go opuściła, nie zamierzała nikogo atakować, po prostu chciała by gobliny wiedziały, że jeśli któremuś przyjdzie do głowy coś głupiego to może ją stracić.
 

Ostatnio edytowane przez Agape : 20-08-2012 o 16:08. Powód: Nie chcę żeby nas zabili
Agape jest offline  
Stary 20-08-2012, 23:41   #83
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Po słowach Alnina gobliny zrobiły się nerwowe. Część potrząsała włóczniami, kilku coś krzyczało. Główny szaman powstrzymał jednak ich gniew, a wtedy przemówila Arabella. Odpowiedział jej:

- Zobaczysz wkrótce, człowiek. A poza tem, wy nie w pozycja żeby nam odmówić, nie? Odłóżcie broń na ostatni wóz - poprowadzą go ludzie. A wy, człowieki, trzymajcie się pozostałych wozów.
 
Issander jest offline  
Stary 22-08-2012, 07:49   #84
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Gobliny poprowadziły ich odnogą szlaku, która pięła się jeszcze wyżej. Wkrótce zorientowali się czemu - w przeciwieństwie do Królewskiej, Goblinia Przełęcz była wąskim kanionem, którego dno były wyłożone ostrymy, pokruszonymi skałami. Trakt biegł po lewej stronie, zboczem góry, której masyw oddzielał obydwie przełęcze. Przemieszczali się po półce skalnej po lewej mając ścianę, po prawej przepaść. W paru miejscach półka była wyraźnie poszerzona ludzką ręką, lecz wozy mimo to ledwo się mieścily.

Arabelli udało się zatrzymać laskę, musiała jedynie poudawać, że jest jej niezbędna do marszu. Gobliny nie przeszukiwały podróżników, więc inna ukryta broń również pozostawała gotowa do użycia. Podczas marszu Mirkan zbliżył się do Ankariana.

- Wiesz, chłopie, nie wyglądasz jakbyś mógł się bronić nawet przed goblinem, ale jakby co, to pewnie będziesz chciał wiedzieć, gdzie są twoje rzeczy, nie? Upchnąłem je do skrytki, w pierwszym wozie, w zydlu. Nic specjalnego, ale gobliny nie powinny się połapać, chyba, że zechcą rozebrać wozy, żeby je spalić. Trzymaj, to jest klucz. Pare kurduplów zdaje się potrzebować noża w plecach. Miejmy nadzieję, że będziesz miał okazje je odzyskać. Ciekawe, co mają zamiar z nami zrobić...

Wreszcie półka skalna zaczęła się rozszerzać, a karawana dotarła na szeroki upłaz. Tak samo jak półka skalna wcześniej, z jednej strony kończył się stromą ścianą, z drugiej około stumetrowym urwiskiem. A na nim, ku zdumieniu podróżników, rozbity był obóz. Nie jakiś zwykły, mały obóz plemienny - goblinie obozowisko gęsto okupowało cały teren, nie pozostawiając wiele wolnego miejsca. Gobliny spały nawet na drodze, którą się poruszali. Musiało ich tu być przynajmniej tysiąc. Smród był niesamowity.

Dolina musiała być przez większość czasu zacieniona bo utrzymało się tu więcej śniegu niż gdzie indziej. Kiedy ludzie tak powoli przemieszczali się pomiędzy legowiskami, gobliny występowały, aby ich zobaczyć. Wtedy też członkowie karawany mogli się zorientować, że nie jest to obóz wojenny, ponieważ najprawdopodobniej wszyscy wojownicy wybrali się żeby przygotować na nich zasadzkę. Obok drogi można było dostrzec zarówno starców, kobiety jak i dzieci - gdzieś mignęła nawet matka z niemowlakiem, niemal słodko uczepionym jej sierści. Objęła go uspokajającym gestem i schowała się do namiotu.

Warunki natomiast były co najmniej drastyczne. Mimo dokuczliwego zimna jedynie niewielka część goblinów mieszkała w namiotach. Część postawiła sobie prymitywne szałasy, ale znaczna większość nie miała aż tyle drewna i po prostu leżała zakopana w stertach chrustu i szmat... choć zdażali się i tacy, którzy nawet na to nie mogli sobie pozwolić. Można było wręcz zastanawiać się, ile z nich zginie, kiedy za tydzień przyjdą pierwsze poważne śniegi...

Zostali zaprowadzeni na otwarty teren po drugiej stronie obozu. Znajdowało się tu kilka większych namiotów, najwyraźniej należących do jakichś szamanów albo przywódców. Wyglądało to na jakieś miejsce obrad - na środek wyciągnięto głaz spełniający rolę podwyższenia dla mówcy. Do największego z namiotów wszedł szaman, który wcześniej przemawiał do was poniżej przełęczy. Gobliny ucichły, jakby czekając na coś w napięciu. Wreszcie z namiotu wyszedł... człowiek.

Namiot z pewnością nie należał do niego, gdyż wysokością był przystosowany na goblina, a mężczyzna był wysoki nawet jak na człowieka. Ubrany był na czarno, twarz miał nijaką, łatwą do zapomnienia. Goblin wyszedł zaraz za nim.

- No, no, no... Co my tu mamy? Karawana o tej porze roku? Szliście do
Highmarket? Zresztą, nie ważne... Nie możecie pójść dalej. Choć zapewne będzie to dla was wielką niedogodnością, to nikt nie może przekroczyć przełęczy.


- Kim jesteś i dlaczego blokujecie przełęcz? To nie jest zwykły rabunek, prawda? - Zaczął Mirkan. Mężczyzna zrobił kilka kroków ku niemu - Co tu robią te wszystkie gobliny? Słuchają cię? Przecież to...

- Cśśś. Tak dużo pytań... - Kontynuował mężczyzna w czerni, rozmasowując dłoń po ciosie skierowanym w brzuch szefa karawany. - To nie jest rabunek, na twoim miejscu zastanowiłbym się przed posądzaniem mnie o tak niskie pobudki, choć z drugiej strony nie leży w mojej gestii zabronić tego goblinom. Na pewno docenią wasze zapasy, a mięso z waszych wołów pomoże im przetrwać zimę... A teraz - co do tego, kim jestem - moje imię jest nieistotne, gdyż nie mówię w swoim imieniu, lecz reprezentuję wyższą ideę! Tak! Jestem reprezentantem Batalionu Wyzwolenia na tym terenie. Spytacie - czego? Nie jesteśmy żadną organizacją! Nie jesteśmy żadną armią! Jesteśmy ideą, która od dawna krąży pomiędzy wszystkimi ludami Północy! Wszystkie Rasy, zepchnięte na nieprzyjazne terytoria, teraz zjednoczone i walczące o własną wolność, godność i warunki niezbędne do przetrwania. Neandertalczycy, gobliny, giganci, ludzie północy, elfy, krasnoludy, niziołki, a nawet smoki - wszyscy prześladowani w swoich krajach, przybyli tu bądź zostali zepchnięci, lecz teraz odbierzemy, co nam się należy! Jesteśmy Zimą, która zamrozi i rozbije władztwo króla i Południowców nad tymi ziemiami!

Mężczyzna ucichł na chwilę, lecz zaraz kontynuował.

- Naszym celem jest przejęcie Ostatniego Bastionu i oddanie władzy ludziom. Wszystkie osady na Północy same sobą rządzą i nie potrzebują do tego królów! Tak samo powinno być w całej Północy! Kiedy już wyzwolimy Ostatni Bastion, Legion Wyzwolenia pozostanie, by chronić nas przed zapędami Południowców na nasze dobra i wolność!

- Ale król oddał władzę nad Ostatnim Bastionem namiestnikowi i uczynił go księciem! - Zaoponował Mirkan odzyskując oddech.

- Ha! Dacie się zwieść tym sztuczkom? Król czy książe, co to za różnica? Jeśli on sam jest był poddanym króla całe życie, to nadal będzie wypełniał jego rozkazy. On nie jest z Północy - nie zna naszej idei, nie można mu ufać! Całe to zagranie to tylko przykrywka, żeby dzieci z Bastionu poszły do wojska - żeby przelać jeszcze więcej naszej krwi! A za co? Za cele Południowców, na których Północ w ogóle nie skorzysta!

Znowu nastała krótka przerwa.

- A teraz - czy są wśród was prawdziwi ludzie Północy, którzy tak samo jak i ja, i wszystkie rasy na północ stąd, którzy teraz jednoczą się, aby wyzwolić Bastion spod obcego, południowego ciemiężenia, czy jest ktoś, kto czuje naszą ideę? Czy jest tu ktoś gotowy walczyć za Północ?!

Podróżnicy popatrzyli po sobie. Większość z nich nawet nie pochodziła stąd. Wtedy podniósł się wśród nich jeden głos.

- Tak! To ma sens! Dołączę do was!

Jeden z kuszników wystąpił do przodu. Wszyscy spojrzeli się na niego.

- No co, nie słyszeliście, co on mówił? Przecież ma rację! To nie może tak być, że my tu zmagamy się z tym całym zimnem, wszystkimi problemami Północy, a król zabiera nasze srebro - bo z naszej ziemi wydobyte! Dlaczego nie zacząc samemu sobą rządzić? Nie oddawać Południowcom naszych dóbr?

- Brawo. - Przerwał mu jakby zadowolony mężczyzna w czerni, podchodząc do ostatniego z wozów, na którym zostały złożone bronie. Wziął kuszę. - Właśnie takich ludzi potrzebuje Północ. Jestem z ciebie dumny. - Wręczył mu broń. - A teraz zabij go. - Powiedział, wskazując na Mirkana.

- Dzięku... co? - Powiedział kusznik.

- Co?! - Zawtórował mu Mirkan.

- Właśnie to! Czyż nie słuchałeś tego, co mówiłem? Czyż nie popierasz idei? Zamierzamy wyzwolić Bastion spod władzy Południowców, lecz ona sięga głębiej, jej piętno niczym wypalone czerwonym żelazem odcisnęło się na naszych ziemiach głębiej, tu nie tylko o króla chodzi! Czy wiesz, skąd ten kupiec bierze swoje towary? Jego ludzie kupują je na Południu i sprzedają na Północy, zawyżając ceny! A częśći sprzedaje na północ od Bastionu jeszcze drożej! Gdyby nie ten niecny proceder, Ostatni Bastion mógłby sam produkować potrzebne mu produkty! Żyłoby się tu lepiej. Ilu znasz manufakturzystów? A ilu rolników? Czy siejąc owies i żyto uwolnimy się spod jarzma Południowców? Czy też może zrobimy to kując miecze i narzędzia?! Oni nie chcą, żebyśmy rośli w siłę! Niszczą nasz kraj, toczą naszą krew. To właśnie robią kupcy! Zresztą większość z nich i tak pochodzi z Południa. Spójrz, jak wygląda sytuacja w Highmarket, byłeś tam pewnie nie raz - spokojna rybacka osada, którą kupcy upatrzyli na swój cel, więc rozbudowali ją i przejęli nad nią kontrolę. Rybacy nie tylko stracili wolność - stali się też biedniejsi, gdyż kiedyś okoliczne osady kupowały od nich rybę, a teraz? Wolą solone mięso i jabłka, które przywożą ci kupcy! Tak właśnie niszczą oni naszą ziemię, nie będziemy w pełni wolnymi ludźmi, jeżeli ich się nie pozbędziemy, dopóki nie będziemy sami handlować tym, co jedna z osad potrafi wytworzyć, a inna potrzebuje!

- Nie słuchaj go! Przecież wiesz, że nie ma racji! Znam twoją matkę, zawsze płaciłem uczciwie, no powiedz! A ty! Twoje gobliny obiecały nam bezpieczeństwo, jeśli złożymy broń. Obiecałeś!

- Czy słyszysz, jak ten pies stara się tobą manipulować? Płaci ci, więc może ci rokazywać? Da ci tych parę koron, które ledwo starczą na utrzymanie rodziny, choć on sam pławi się w luksusach, dobre sobie! Batalion Wyzwolenia to wolność! Nie rozkazuję goblinom, one same sobą rządzą, same decydują o sobie! Skoro gobliny obiecały, że was nie skrzywdzą, to pewnie dotrzymają słowa, ja jednak tego nie uczyniłem. Ani ten oto nowy członek Batalionu!

Kusznik z każdą sekundą wyglądał na coraz mniej skonfudowanego. Wycelował, jakby trochę wbrew sobie.

- Proszę... - Powiedział Mirkan ze łzami w oczach. - Zawsze byłem... uczciwy...

- Przykro mi, panie Mirkan. - Powiedział kusznik i wpakował bełt nieco wyżej niż tam, gdzie przed chwilą wylądowała pięść człowieka w czerni.


- Udasz się teraz ze mną do namiotu, gdzie omówimy twoje rozkazy, chłopcze. - Powiedział mężczyzna w czerni, gdy było już po wszystkim. Kusznik patrzył jeszcze przez chwilę na ciało, jakby nie wierząc w to, co zrobił. Potem otrząsnął się (z wyrzutów sumienia?) i odszedł we wskazanym kierunku. - Natomiast co do waszego losu, niestety musicie pozostać w niewoli u goblinów. Gdyby jednak ktokolwiek z was chciałby jeszcze dołączyć do Batalionu, z pewnością da radę coś z tym zrobić.

Słysząc to, kusznik zawrócił.

- Eee... Proszę pana? Tak? Jeżeli mogę coś wtrącić... Ci wszyscy, co z nami podróżowali, to wszystek wrogowie Północy są! Raz, że po połowie z nich od razu widać, że południowcy, dwa - toż to czarowniki są jakieś! Jak tu żeśmy szli, to takie rzeczy się działy, że hej!

Mężczyzna na początku przybrał gniewny wyraz twarzy, lecz po chwili rozpogodził się, a wręcz zainteresował.

- Dziękuję za te informacje, jednak na przyszłość musisz nabrać więcej dyscypliny. Zmiana planów - Krzyknął. - Gnuarghu - Zwrócił się teraz do goblina, który wcześniej do nich przemówił. - Czy mógłbyś na razie powstrzymać swoich ludi od grzebania w rzeczach, które znajdują się na wozach? Ponadto sugeruję być bardziej ostrożnym. Sądzę, że umieszczenie ich w waszych klatkach na bestie nie zaszkodzi. Tamtych - wskazał na pozostałą piątkę woźniców i kuszników - wystarczy gdzieś przywiązać, choćby i na długiej linie.

- Oczywiście. Co zrobić z wilkiem? Wydaje się być oswojonym towarzyszem tego tam.

- Poślijcie go do waszych treserów zwierząt.

Mężczyzna odwrócił się w stronę podróżników i zaczął trochę ciszej.

- A zatem posiadacie umiejętności, które mogą w specjalny sposób przysłużyć się Batalionowi, czy tak? Hm... Jeżeli którykolwiek z was zadecyduje sie do nas przyłączyć, będzie mógł odzyskać swoje rzeczy, a także wziąć cokolwiek z ładunku tego kupca. A gdybyś to był ty - wskazał na Vernona - to odzyskasz także swojego wilka.

Zostaliście upchnięci dwójkami do klatek. Są one dość prymitywne, lecz solidne - prawdopodobnie trzymano w nich niedźwiedzie. Oczka są na tyle szerokie, że niewiele brakuje, aby móc się przecisnąć, ale nadal pozostaje to poza waszymi możliwościami. Klatki są dość spore, mają około 3 na 3 metry i można w nich stanąć wyprostowanym.

Pary w jakich wylądowaliście są następujące:

Yerban i Riskan.
Arabella i Alnin.
Vernon i Zender.
Herman i Ankarian.

Dalsza część na docu.
 
Issander jest offline  
Stary 22-08-2012, 11:31   #85
 
Saverock's Avatar
 
Reputacja: 1 Saverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemuSaverock to imię znane każdemu
Ank wlókł się za wszystkimi, jedynie siłą woli zmuszając się do tego wysiłku. Dopiero po chwili zareagował na słowa Mirkana. Wziął od niego klucz i schował go pod płaszcz. Miał nadzieję, że będzie miał okazję, aby to wykorzystać.
- Jeśli będę wstanie, to skorzystam z tego - odpowiedział cicho.

Po jakimś czasie dotarli do obozu pełnego goblinów. Ankarian odnalazł plus w przeziębieniu i złamanym nosie. Przynajmniej nie czuł tak dobrze całego smrodu tych istot. Gdy się zatrzymali, pojawił się jakiś mężczyzna. Od tego momentu Ank niewiele wiedział o tym, co się działo. Wyłapywał tylko pojedyncze słowa, z których domyślał się, że mężczyzna mówił o jakimś wyzwoleniu. Jednak w tym wszystkim najważniejsze było to, co kazał zrobić jedynemu, który chciał się do niego przyłączyć.

Bełt wbił się w ciało Mirkana, który padł martwy. Czy ten kusznik był naprawdę ślepy? Przed chwilą mężczyzna w czerni mówił o jakimś wyzwoleniu, wolności. Tylko, gdzie tu wolność, skoro ten osobnik wydawał rozkazy, które trzeba było wykonywać, bo ich niewykonanie skończyłoby się zapewne śmiercią? To było widać od razu, ale widocznie kusznik należał do idiotów. Ank jednak to wszystko analizował w myślach. A nawet jeśli miałby siłę mówić, to by tego nie zrobił, aby nie zwracać na siebie uwagi.

Po tym przedstawieniu gobliny odprowadziły ich do dużych klatek. W każdej po dwóch. Ankarian trafił do klatki wraz z Hermanem. Jednak nic to nie znaczyło, bo jego organizm nie wytrzymał i padł na ziemię. A stało się tak, bo sam sobie to wszystko zafundował, idąc całą drogę zamiast skorzystać z wozu.

Może i ciało odmówiło mu posłuszeństwa, ale nie zamierzał siedzieć bezczynnie. Potrzebował trochę odpocząć. A potem musiał się skupić na jednym. Na znalezieniu sposobu, aby się stąd wydostać. I uwolnić innych, bo sam by długo sobie nie poradził. W sumie był teraz jedynie obciążeniem.
 

Ostatnio edytowane przez Saverock : 22-08-2012 o 11:33.
Saverock jest offline  
Stary 23-08-2012, 12:05   #86
 
Agape's Avatar
 
Reputacja: 1 Agape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłośćAgape ma wspaniałą przyszłość
Arabella nie chciała rozstawać się z mieczem, chodziło nie tyle o jego potencjał w walce, bo cóż mogła zdziałać jednym mieczem przy takiej ilości przeciwników, co o wartość sentymentalną. Ten miecz był w rodzinie von Feuerów od pokoleń, stanowił cenną pamiątkę, przypominał o tym kim była wcześniej, nie chciała żeby zwędziły go te kudłate stworki. Ale szaman miał rację, nie mogła odmówić, schowała więc niechętnie klingę do pochwy po czym odpięła ją i odłożyła na wóz.

Wpadła jednak na pewien pomysł który pozwolił jej, przynajmniej teoretycznie, zachować broń. Laska Hono nie wzbudzała podejrzeń, zwłaszcza gdy trudne podłoże nie ułatwiało marszu, dzięki czemu znacznie łatwiej przychodziło jej udawanie że potrzebuje tego kawałka drewna.

Gdy dotarli do obozowiska jak nigdy cieszyła się że skrywa oblicze pod szalem, gdyby nie on chyba by się udusiła, taki unosił się tam fetor. Nie marnowała okazji żeby lepiej przyjrzeć się ich „gospodarzom” , podobno członkowie karawany byli tu gośćmi, jej tym czasem zdawało się że mogą skończyć jako obiad. Nędza wyzierała z każdego zakątka, była wszechobecna. „Jak tym stworzeniom w ogóle udaje się tutaj przetrwać?”

Kiedy goblin w koronie poszedł po tajemniczego osobnika który chciał się z nimi spotkać, dręczący ją niepokój nagle się spotęgował, osiągając szczyt gdy poruszyła się klapa namiotu i opadając kiedy wyszedł z niego człowiek, niemal odetchnęła z ulgą widząc jak jest wysoki i jak bardzo mimo czarnych szat nie przypomina osoby którą podświadomie obawiała się ujrzeć.

Niemniej nie podobał jej się ten człowiek, nie wyglądał na zwykłego bandytę, chociaż w tej kwestii mogła się mylić, nie miała zbyt wiele styczności z bandytami, ale sam pomysł by zatracić swe imię dla idei wywoływał u niej grymas niechęci na twarzy. Idee bywają bardzo niebezpieczne, zwłaszcza kiedy są stawiane wyżej od ludzi. Niechęć pogłębiała się z każdym wypowiadanym przez mężczyznę słowem, całą sobą czuła sprzeciw, „wyzwolenie” o którym mówił było kłamstwem, przynajmniej w jego ustach.

Ze zgrozą obserwowała zachowanie jednego z kuszników. „To nie może być prawda. On naprawdę zastanawia się czy nie zastrzelić Mirkana!” Ledwo zdając sobie sprawę z tego co właśnie robi podeszła do przodu i stanęła przed przerażonym dowódcą karawany.

- Rozum co odjęło człowieku? - zwróciła się do celującego niepewnie w jej stronę kusznika. – Nie widzisz że to ON TOBĄ manipuluje? Znasz Mirkana, wiesz jak jest naprawdę, pewnie całe lata jeździliście razem, i co? Jakoś nie widziałeś w tym nic złego. Wystarczy kilka zdań tego nawiedzeńca opętanego ideą żebyś zdradził i zabił przyjaciela? Zastrzelisz go bo za drogo sprzedawał jabłka i solone mięso, czy za to że ludziom bardziej opłacało się je kupić niż ryby?-

Karawaniarz wyglądał na zmieszanego, nic nie odpowiedział zamiast tego spojrzał wyczekująco na mężczyznę w czerni i nie zawiódł się.

- Nie jesteś stąd! Nie pojmujesz niedoli ludów Północy. Próbujesz stłamsić człowieka który właśnie przejrzał na oczy, który postanowił zrzucić jarzmo Południa i sprzeciwić się niesprawiedliwości jaka dotyka te ziemie. Nie udało ci się. On pojął ideę! Ona jest najważniejsza, ona da nam wolność i siłę by o nią walczyć!- odpowiedział z pasją a potem zwrócił się do kusznika- Czy masz w sobie odwagę by postąpić słusznie?
Zagadnięty zacisnął usta w wąską kreskę i skinął głową, celując w Arabellę.
-Widzisz-przywódca przemówił do dziewczyny z kpiącym uśmieszkiem-na nic się zdadzą sztuczki Południa, tego co się tu zaczęło już nic nie powstrzyma.- nagle jego twarz na powrót spoważniała- Odstąp i niech ten pies wreszcie zdechnie.

Arabella spojrzała mu prosto w oczy.
-Nie.- odparła drżącym głosem i została na miejscu.
Człowiek idei groźnie zmarszczył brwi, już chciał dać znak by kusznik strzelił, ale w ostatniej chwili się rozmyślił.- Zabrać ją.- rozkazał goblinom.

Zgraja kudłatych stworków momentalnie ruszyła do przodu otaczając Arabellę ze wszystkich stron, kłując włóczniami, czepiając się ubrania, ciągnąc ku ziemi i popychając. Próbowała je odpędzić laską ale została jej wyrwana, szybko potknęła się o jakiś kamień i upadła.

Tymczasem Mirkan zwietrzył w tym zamieszaniu swoją szansę by ocalić życie i rzucił się do ucieczki, na niewiele się to zdało, ledwie po paru krokach dogonił go bełt, ciało upadło na ziemię, kusznik dokonał wyboru.

Dziewczyna trafiła do klatki.
 
Agape jest offline  
Stary 23-08-2012, 14:22   #87
 
Sketch's Avatar
 
Reputacja: 1 Sketch nie jest za bardzo znanySketch nie jest za bardzo znany
Po słowach najmity małe bestie rozwścieczyły się jak nigdy, co rzecz jasna ucieszyło samego najemnika. Niestety mały szaman w zupełności to zlekceważył. Jakby tego mało zamiast odpowiedzieć mu, odpowiedział nieludzkiej kobiecie.
- Toż to nawet nie człowiek! - Zdążył jeszcze rzucić nim niespokojne gobliny kompletnie zagłuszyły jego dalsze obrazy kierowane na nich i nie tylko.

Milczał przez całą drogę do legowiska goblinów. Czuł to. Czuł całą gamę wstrętnych zapachów, które w miarę zbliżania się do celu rosły na sile. W końcu były nie do zniesienia. W końcu byli na miejscu. Smród totalnie odzwierciedlał to co tam się znajdowało.

Następnie działo się to co nieuniknione. Teoretycznie karawana przestała istnieć, a wskutek czego właściciel nędznie stracił swój równie nędzny żywot. Uśmiech zagościł na twarzy Alnina. Zauważył to człowiek w czerni, aczkolwiek rychło odwrócił wzrok. Najemnik był bezwzględnie pewny, iż dostanie propozycje dołączenia do owych buntowników. Ku jego zdumieniu, nie pierwszemu i nie ostatniemu, tak się nie stało. Rzuciwszy kilka zdań o chęci dołączenia tudzież zapewnienia o nie-południowym pochodzeniu nie doczekał się odpowiedzi.

Gobliny potraktowały go prawdopodobnie brutalniej niż kogokolwiek innego z członków byłej karawany. Nie chciał oddać broni, więc raz po raz dostał czymś po głowie. Sprawca musiał być nieugięty w tym co robił, gdyż nie przestawał dopóty, dopóki Alnin nie padł połowicznie ogłuszony. Przeciwników było wielu, odebrali mu klingę, cenną bowiem niegdyś skradzioną dostojnemu szlachcicowi. Zamiast znaleźć znaleźć się wśród rekrutowanych, jak zakładał, wylądował w jakiejś celi. Brudnej, zawszonej, a co gorsza z potworem.
 
Sketch jest offline  
Stary 04-09-2012, 16:22   #88
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Yerban i Riskan.

Mag był zamyślony. I wyraźnie zły. Całym sobą chciał zareagować, ale wtedy pewnie wyszłoby, że jest magiem, mogliby go zakneblować albo nawet zabić... A on miał ważniejsze rzeczy do zrobienia, tu nie chodziło jedynie o jego życie, musiał się pośpieszyć, żeby uratować wielu ludzi. Choć jeszcze nie wiedział, co dokładnie działo się na Północy, to wyglądało to coraz dziwniej, coraz bardziej niepokojąco. Wiadomość, którą dostał od magów z Betanii, a teraz to. I ten Legion, o którym mówił mężczyzna. Mag wiedział, że na razie musi koniecznie dotrzeć do Highmarket. Zwrócił uwagę na moment, w którym mężczyzna w czerni mówił o miasteczku - najwyraźniej może planować tam jakąś rzeź kupieckich rodzin. Trzeba temu zapobiec, a później zbadać resztę nurtujących go spraw.

- Chłopcze - zaczął, kiedy gobliny już sobie poszły - Mogłeś zauważyć lub nie, ale specjalnie trzymałem się blisko ciebie, kiedy nas tu prowadzili, żebyśmy trafili do jednej klatki. Udało się, hm, choć to nie koniec kłopotów. Widzisz, mam pewien plan, który może nas stąd wydostać, ale brakuje mi nieco twojej wiedzy, bowiem jesteś stąd, byłeś już na północ od gór, prawda? W każdym bądź razie, pozwól, że przedstawię ci mój plan. Otóż możnaby się zastanawiać, dlaczego jako mag nie spróbowałem wydostać się z tamtej pułapki. Zapewne wiesz, że my, magowie, rzucamy zaklęcia bardzo powoli - zwyczajnie nie byłbym w stanie obronić się na szybko przed taką ilością goblinów. Natomiast tu, mając odpowiednią ilość czasu, mogę spleść potężną magię, żeby była naszym sprzymierzeńcem. Mimo to, nie ryzykowałbym frontalnego ataku.

Widzisz, chłopcze, strach to potężna broń. Widziałem wiele bitew i uwierz mi, że setka szarżujących ciężkozbrojnych konnych potrafi rozbić dwutysięczny regiment lekkiej piechoty. Nie dlatego, że walczą lepiej, albo mają przewagę uzbrojenia - dlatego, że patrząc na pędzący na ciebie tabun rycerzy, patrzysz śmierci w oczy. Wiesz, że jeśli zostaniesz na pozycji, to twój oddział zwycięży, ale ty sam z pewnością zginiesz. Jesteś przerażony. Rzucasz więc włócznię i pędzisz gdzie pieprz rośnie. Mam zamiar wykorzystać strach do pomocy.

Szarża w bitwie to jedno, ale ludziom ciężko jest zrozumieć potężny, wszechogarniający strach. Ujarzmiliśmy dzicz. Stoimy na najwyższym szczeblu łańcucha pokarmowego. Chodujemy, a później zabijamy zwierzęta, a nie odwrotnie. Ja jednak mam za sobą parę podróży daleko na południe, gdzie można znaleźć gigantyczne pająki i gady, a tamtejsze prymitywne ludy wiedzą, że spotkanie któregoś z nich oznacza śmierć. Gdy go zobaczą, nawet nie uciekają, są tak niesamowicie przerażeni. Widziałem to na własne oczy. To samo przerażenie możesz ujrzeć w oczach łani otoczonej przez wilki.

Natomiast z goblinami sprawa z pewnością wygląda inaczej. Takie małe istotki, z pewnością od zawsze polowały na nie drapieżniki. Nawet jeśli nauczyły się z nimi walczyć, to kiedy pojawią się znienacka, zagrażając im, ich dzieciom, ich rodzinom, ogarnie ich strach. A my wykorzystamy ten chaos, żeby zgarnąć nasze przedmioty i uciec do Highmarket.

Jest jeden problem. Mogę przetransportować tutaj zgraję drapieżników, ale nie wiem jakich. Ty byłeś już tutaj, powinieneś wiedzieć, co tutaj żyje, i co może polować na gobliny.


Starzec zaczekał, aż Riskan odpowiedział na jego pytanie, następnie zabrał się za rzucanie zaklęć.
 
Issander jest offline  
Stary 04-09-2012, 16:36   #89
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Vernon i Zender.

Vernon był wściekły. Zabrali Barrego, a on nie mógł nic zrobić, no chyba, że miał zamiar popełnić samobójstwo. Zresztą tamtem mężczyzna wydawał się być cwany - pewnie gdyby Vernon próbował uciec, zamierzał zrobić krzywdę wilkowi. To go wkurzało jeszcze bardziej. Lecz ciągle nie mógł nic zrobić. Przynajmniej na razie.

Zender widział jego stan i nawet nie starał się zaczynać rozmowy.

Jakkolwiek, po paru godzinach coś zaczęło się zmieniać. Vernon znowu miał to mistyczne wrażenie, takie samo, jak podczas tamtego snu. Wydawało mu się, że na krawędzi zasięgu wzroku góry zamieniały się w wysoki las - nozdrza wyraźnie wyczuwały wilgotny zapach parującej ściółki. Wreszcie usłyszał głos, a może wcale nie usłyszał:

- ...yszałem cię... twój gniew... pomogę... ci..

Wizja zaczęła się zmieniać. Znowu powrócił do gór, lecz nie był już sobą, znów obserwował świat z innej perspektywy, a zapachy i dźwięki stały się wyraźniejsze i przekazywały więcej informacji.

Choć nie był go w pełni świadom, Vernon stał przed trudnym wyborem. mógł albo pogrążyć się w wizji i uratować Barry’ego, licząc na to, że przez ten czas nic się nie wydarzy, a jego towarzysze podróży zadbają o niego. Albo mógł ją odrzucić i zadbać o siebie, mając nadzieję, że Barry jakoś sobie poradzi.

To był oczywisty wybór.
Vernon skoncetrował się na swojej sennej wizji. Nie miał zamiaru opuszczać przyjaciela. A to co się z nim stanie... Nie miało żadnego znaczenia.
Lepiej zginąć jak człowiek niż żyć jak tchórzliwe zwierzę, opuszczając przyjaciół. Ten wilk był jedyną kotwicą trzymającą go na tym nieznanym mu świecie. Na tamtym był jedną z niewielu.

Wilkowi została nałożona obroża z kolcami jeszcze zanim Vernon mógł cokolwiek zrobić. Bardzo uwierała, a przy mocniejszym pociągnięciu powodowała silny ból i dusiła. Wilk był inteligentny - otoczony przez setki pokracznych, śmierdzących istot nie stawiał się zbyt bardzo. Jedynie powarczał trochę i dziabnął jednego w łapę, lecz nie aż tak mocno, żeby zrobić mu większą krzywdę. Mimo to polała się krew, a wilk otrzymał kilka kopniaków.

Zaprowadzono go na drugą stronę obozu. Wyczuwał smród innych zwierząt - były tu też inne wilki, potwornie zniewolone, a także inne stworzenia - ptaki, lisy, dziki. Wyczuwał też odległy zapach niedźwiedzia, choć żadnego nie widział.

Była też tam jedna z tych istot, nieco większa niż reszta. Za pomocą bata krzywdziła jedno ze zwierząt, aby było bardziej posłuszne. Większość zwierząt znadowała się ściśnięta razem w małych klatkach - były już na tyle ułożone, że nie podniosłyby na siebie łapy bez odpowiedniej komendy - natomiast Barry'ego zaprowadzono do osobnej klatki i na razie zostawiono samemu sobie.

Dopiero kiedy zapadła ciemność ten wiekszy goblin przyszedł do jego klatki. Mówił coś po gobliniemu, próbował uderzyć go batem, lecz nie trafił. Nie domyślał się nawet, że za oczami wilka znajduje się zupełnie inna jaźń. Vernon nozdrzami zwierzęcia wyczuwał zapach alkoholu. Silny. Mimo, że tamten miał broń, nie miał problemu z powaleniem go i przegryzieniem mu gardła. Wybuchło jakieś zamieszanie i nikt nie ścigał uciekającego wilka, kiedy ten przemykał się między namiotami.
 
Issander jest offline  
Stary 04-09-2012, 16:38   #90
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Herman i Ankarian.

Ankarian był niesamowicie wyczerpany. Uparł się, żeby przejść całą drogę, w tym stanie to nie mogło się źle skończyć. Podczas przemowy mężczyzny w czerni już ledwo co kontkatował, w klatce natychmiast padł na ziemię w drgawkach. Tu było wyjątkowo zimno - wysoko w górach, w zacienionej dolince. Herman starał się mu nieco pomóc, ale nie miał żadnych leków, mógł jedynie starać się go trochę ogrzać.

Ank cały się trząsł i nie był wstanie nad tym zapanować. Żeby znaleźć się w takim stanie właśnie teraz, kiedy był najbardziej potrzebny. Patrzył tępo przed siebie i chociaż nad ciałem prawie nie panował, to miał władzę nad umysłem, który teraz pracował na zwiększonych obrotach, aby znaleźć jakieś wyjście z sytuacji. Miał pomysł jak doprowadzić siebie do lepszego stanu, ale nie wiedział, co zrobić dalej, więc było to bezużyteczne. Przecież nie wybije całego obozu goblinów. Jeśli ktokolwiek miał zginąć, to musiał być to ten człowiek w czerni. Dostać się do niego i zabić. Potem wszystko byłoby prostsze. Jednak najpierw trzeba się do niego dostać.

- Nie mam... za... zamiaru... sie... siedzieć tu... po... potulnie - powiedział z trudem. - Jeśli... Nie przyłączymy się... do... do nich i tak... nas... zabiją... Nie będę... na to.. czekał. Jeżeli... ma... masz jakiś pomysł... powiedz - nie sądził, że wypowiedzenie zaledwie tylu słów, może go kosztować tak dużo siły. Zanim otrzymał odpowiedź, zdołał jeszcze dodać coś od siebie. - W ostateczności... Przy... Przyłączmy się... do nich... I... i... za... za - nie był wstanie już tego dokończyć. Dreszcze były zbyt silne, a on zbyt słaby.

- Spokojnie, leż. Jeżeli się do nich przyłączymy, to po pierwsze będziemy i tak pilnowani, bo to oczywiste, że możemy spróbować dołączyć się do nich, żeby uciec. Po drugie, kto wie, czy również nie zostaniemy zmuszeni do popełnienia tak okrutnego czynu, jak tamten kusznik. Wbrew pozorom, kiedy jesteśmy w tych klatkach, otoczeni przez setki goblinów, mamy większe szanse na ucieczkę. One czują się bardziej bezpieczne, nawet nas nie przeszukały, nasze bronie leżą blisko na wozie gotowe do chwycenia... Ale jeszcze za wcześnie na takie rzeczy. Poczekajmy do zmroku, bo na razie jesteśmy zwyczajnie na widoku i każda próba ucieczki skończy się rzezią. Poza tym... mam pewien rzadki talent, to nic magicznego... ale potrafię czytać z ruchu warg. A w tamtej klatce mag z kusznikiem rozprawiają w najlepsze o całkiem sprytnym sposobie na wydostanie nas stąd. Tak więc leż spokojnie, zbieraj siły. jak już skończą, to wszystko ci opowiem.

W innej sytuacji Ank może i by się kłócił. Jednak po pierwsze, był teraz na to za słaby. A po drugie, jego towarzysz mógł mieć rację. Pozostało mu po prostu czekać. Leżąc i myśląc o tym wszystkim, doszedł do wniosku, że sam powinien wykształcić u siebie zdolność czytania z ruchu warg. Przydałoby mu się to w jego profesji. Teraz już tego nie nadrobi. A nawet jeśli, raczej z tego by nie musiał już korzystać. Bardziej się zastanawiał, co zrobić, gdy przyjdzie czas. Odpocznie trochę, ale nadal będzie słaby. Pewien pomysł miał, ale było to ryzykowne. Chociaż biorąc pod uwagę, że muszą uciec, ryzyko mogło się opłacić. Wiedział, że będzie musiał podjąć decyzję niebawem, gdy będzie w końcu potrzebny.

Herman powtórzył Ankarianowi plan maga. Czekali więc do zmroku, aż zaklęcie zacznie działać.
 
Issander jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172