Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2012, 11:51   #199
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
- Wszyscy w końcu umierają, starucho. Uważaj, żebym tobie tego procesu nie przyśpieszył. - warknął za odchodzącą kapłanką.
Podobno kapłanką, bo to, co się właśnie stało, kwalifikowało ją raczej jako mutantkę albo kultystkę Chaosu.

Szykował właśnie broń, gdy koło niego pojawił się magik i zaczął go wypytywać, po czym sam sobie odpowiedział.
~ Mógłbyś się zdecydować, delikaciku. ~ pomyślał Vogel, a jednocześnie na jego ustach pojawił się cyniczny uśmieszek, potwierdzający zapewne najgorsze podejrzenia Flicka.

Widząc, że część towarzystwa zaczęła się już odwrotem na z góry upatrzone pozycje, znaczy ucieczką do przodu, naciągnął na twarz wyciągniętą z kieszeni chustę i zdjął z pleców tarczę.
- No, jazda! - rzucił krótko do swojej chłopskiej armii, dobywając zza pasa pistolet.
Obrócił się w stronę pokrak, uniósł tarczę na wysokość brody i ruszył spokojnym, ale szybkim krokiem do przodu, nie oglądając się za siebie.
Na oko, ale wprawne, oceniając odległość, przycelował krótko i strzelił.
Rozległ się błysk, huk i spowiły go kłęby gęstego, cuchnącego dymu.
Wcisnął pistolet z powrotem za pas, wyciągnął miecz.
- Dalej, hołoto! Rżnąć te kreatury tak, by czuły, że je mordują! - ryknął, wypadając z rozwiewającego się powoli obłoku.
Zawinął mieczem nad głową i przeszedł do truchtu, po skosie, tak, by przejść wzdłuż krawędzi bandy zielonoskórych.
A potem uciec.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline