Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-08-2012, 18:53   #21
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Nocne wydarzenia na polanie, zaiste gwałtowny obrót przybrały. Wyglądało, że słowna przepychanka szlachetnego towarzystwa rychło na szablach się skończy i do rozlewu krwi dojdzie, ale nic takiego się nie stało. Fortelem imić Janikowski został pokonany i na ziemi teraz klęcząc, jeno w brodę pluć mógł sobie, że wprzódy po szablę nie sięgnął i wojny otwartej nie zaryzykował. Teraz pokonany i upodlony mógł, jeno wrogów swoich śmiertelnych, których w głębokiej pogardzie miał, o litość prosić. Na domiar złego Ksymena Kuśnierewicz, siostra jego wroga, po pysku go jego kołpakiem własnym okładła i srodze poniżyła od najgorszych wyzywając. Imić Janikowski wiele zrobić nie mógł, zęby jeno zacisnął, wszak non Hercules contra plures, jako starożytni mawiali. I prawda sama w tej sentencyi się kryje, bo Janikowski gorzką pigułkę porażki przełknąć musiał i na wszystko się godzić.
- Siła przy was, a nie prawo - wyszeptał w końcu Janikowski z kolan się podnosząc - Bóg mi jednak świadkiem, żem niewinny i żadnego występku przeciw prawu, żem nie poczynił. Muszę mimo to w wasze ręce się oddać i na waszą wolę się zdać. Przyrzekam jednak, że sprawa inny finał mieć będzie i cały powiat obaczy, prawdziwą twarz Patulskiego rodu. Teraz wasze na górze, jeno ufam, że słowo szlacheckie dacie, że mnie w krzakach, bez świadków nie ubijecie.

Tymczasem imić Posłuszny sakwę począł otwierać. Mości Winnicki pochodnią mu przyświecał i obaj ciekawie do środka zaglądali. Pierwsze co mości Andrzej wyciągnął to list równo złożony z pieczęcią z czerwonej laki uczynioną. Na herb odciśnięty szlachcic spojrzał i przez chwilę się zastanawiał, kto też w okolicy się Tarnawą pieczętuje.
Słabo okoliczną szlachtę znając mości Posłuszny, musiał sprawę tę odłożyć na później. Bracia Patulscy lepiej zapewne okoliczne towarzystwo znają i rychło familię tym herbem się pieczętująca wskażą. Sięgnął więc mości Andrzej ponownie do sakwy, by kolejną rzecz z niej wydobyć. Również był to arkusz papieru, jak list złożony, lecz pieczęci jakowyś pozbawiony. Dlatego też bez większych oporów, rozłożył go towarzyszy braci Patulskich i przyjrzał mu się w migoczącym świetle pochodni.
Zdumienie jego niepomierne było, gdy skonstatował że mapę pełną tajemniczych znaków i symboli w rękach trzyma. Listy podał mości Posłuszny stojącemu przy nim swemu słudze i do sakwy ponownie sięgnął. Oczy pana Andrzeja aż się zaświeciły na widok znaleziska. Piękny, złoty pierścień błyszczał kusząco w blasku pochodni, a jego rubinowe oczko mieniło się setkami krwistych odblasków. Herb wygrawerowany na oczku taki, sam był jak ten na liście. Więcej imić Posłuszny w sakwie nie znalazł i teraz dylemat w jego głowie powstał co ze znaleziskiem zrobić należy.

Cała sprawa, po sakwy sprawdzeniu, jeszcze więcej tajemniczości nabrała i jeszcze więcej pytań się tylko przez to pojawiło.
- Nie ma co dalej tutaj po próżnicy deliberować - odezwał się milczący dotąd mości Paweł. Na co dzień hultaj był z niego i pijanica wielki, rwetes i awantury bez powodu często wszczynający, ale wobec waćpani Ksymeny niczym pokorne ciele się zachowywał. Wielki mores hultaj wobec niej czuł, z resztą nie tylko on. Mości Ksymena hardą kobietą była i mimo swych lat, nadal postrach siać umiała, tak jak to dawniej bywało.
- Wracajmy zatem panowie bracia do Mierzynowa i tam całą sprawę, przy szklanicy miodu omówimy. Zawiła to do prawdy historyja i dobrze namyślić się trzeba, co dalej czynić nam wypada. Może panienka, której to żeśmy życie uratowali już do żywych wróciła i może ona więcej na te nocne wydarzenia światła rzuci. Za pozwoleniem cioci oczywiście - dodał na koniec ku mości Ksymenie zerkając.

MIERZYNÓW
Gdy towarzystwo do dworu wróciło, późna już noc była. W izbie jedno mała świeczka się paliła, która na stole stała. A przy stole tym mości Karaszewski z mości Piotrem siedzieli, a obok pod ścianą żyd Ezechiel ze zwieszoną głową. W izbie cisza iście grobowa panowała i gdy towarzystwo do środka weszło, jakieś zmieszanie poczuli, że ją naruszyć mają.
- Bracie, co tacy smutni siedzicie - odezwał się mości Paweł.
- A jak tu smutnym nie być, gdy w izbie obok waćpanna cudnej urody z tym światem się żegna.
- Nie może być, przecież żywą ją jeszcze przywieźliśmy. Ranna jeno była.\
- Za pozwoleniem mości panie - odezwał się Ezechiel - Zrobiłem wszystko co w mojej mocy było. Obawiam się jednak, że szlachetna panienka do rana nie dożyje. Strasznie poturbowana jest i wiele krwi z niej uszło. Rany opatrzyłem, ziół jej naparzyłem, ale ona nadal bez ducha leży. Waćpanna Aldona przy niej czuwa i okłady zmienia.
- Oj to straszne wieści - mości Paweł także się zasmucił i przy stole usiadł.
- A ten łachudra, co tutaj robi - podniósł się nagle mości Piotr, ku Janikowskiemu wilkiem łypiąc.
Krew w nim sie zagotowała i gorące plamy na twarz wystąpiły.
- Cichaj bracie - uspokoił go mości Paweł - Zaraz ci wszystko opowiemy, jeno niech imić Konrad służbę woła, coby jakieś trunki z piwnicy przyniosła, bo sprawa wielce poważna i tajemnicza jest.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline