Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2012, 03:03   #296
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith słysząc pokrętne odpowiedzi na swoje pytania utwierdził wcześniejsze przeczucie, że jednak ma do czynienia z demonem nie z chimerą jak wcześniej przypuszczał. Dodatkowo z dość odważnym demonem, który miał całkiem poważny problem i zdał się na łaskę mrocznego elfa. Przedstawiciela rasy, która zabija bez większych skrupułów ani mrugnięcia okiem. Dlatego drow wychodząc z piwnicy zastanowił się nieco nad ironią losu owego demona. Uśmiechnął się jednak na myśl, że nawet najbardziej chaotyczne demony posiadają większy lub mniejszy instynkt samozachowawczy, który nakazuje im przeżyć za wszelką cenę... tak samo jak drowy i wszystkie inne żywe istoty. No może poza elfami z podgatunku fanatycznych wyznawców bieli, którzy są w stanie rzucić się na ratunek każdemu nawet jeśli oznaczać to będzie ich własną śmierć. Ale tych na szczęście na tej wyspie raczej nie było. Dlatego można było powiedzieć z pewną dozą pewności, że informacje o lekarstwie podane przez demona są prawdziwe... bo kto zatruwałby osobnika mogącego być jedną z nielicznych szans na jako-takie przeżycie. Co prawda nadal ryzykował dalsze zniewolenie, jednak z dwojga złego lepsze to niż śmierć.

Jego głębsze rozważania na temat demona przerwał zapach dymu i gorąco jakie go uderzyło kiedy wchodził z powrotem do domu. Duszność, gorąco i gryzący w oczy dym szybko sprawiły, że osłabiony dość długim działaniem trucizny drow zaczął się chwiać. Uderzenie gorąca było na tyle nieprzyjemne, że ponownie wywołało w nim halucynacje lub wizje jakiś dziwnych obrazów.
Kiedy rozglądał sie za drogą ucieczki zobaczył Wilczycę będącą w płomieniach. Dziwne przeczucie mówiło mu, że to było to samo zwierze jakie ma w swoich omamach od jakiegoś czasu i był to ten sam wilk który podąża z nim teraz. Nadal nie wiedział dlaczego ciągle go widzi ani także czemu czuje się bardzo nieprzyjemnie oraz może nawet boi kiedy nachodzą go owe omamy. Obraz jednak zmienił się tak szybko jak zmieniają się języki płomieni trawiące właśnie dom. Następnie zobaczył jakiegoś łucznika. Ponownie nie widział szczegółów, gdyż wizja była zbyt mało wyraźna i za krótka, jednak wyraźnie zapamiętał ogień płonący na naciąganej właśnie strzale.
Dopiero oparzenie płomieniem ocuciło Diritha na tyle aby ruszyć sie w końcu z miejsca i próbować wydostać się z tej iście piekielnej pułapki. Szybko schował nos w zgięty łokieć chcąc choć trochę zmniejszyć ilość wdychanego dymu. Nie czekając dalej zaczął iść przez płomienie. Wtedy naszła go kolejna wizja. Tym razem widział siebie podczas ataku na jakiś awanturników gdy przeskakiwał przez ogień aby odebrać jednemu z nich paczkę, która zdecydowanie była jego celem. Tym razem ocknął się kiedy próbując złapać oparł się dłonią o płonącą ścianę. Mimo bólu odepchnął się od niej aby na nią nie wpaść całym ciałem. Skierował się dalej w przeciwległą stronę gdzie, jak łatwo było przewidzieć, również znajdowały się płomienie. Te ponownie uformowały się w dający się rozróżnić kształt. Tym razem była to twarz jakiejś kobiety. Jednak tak jak wcześniej płomienie rozwiały się równie szybko co uformowały.
Mroczny elf dał się nieco zaskoczyć dziwnemu obrazowi i odruchowo cofnął od niego głowę oraz odwrócił się w kolejną stronę. W tym momencie był już na tyle skołowany i otumaniony gorącem dymem oraz wizjami, że nie miał pojęcia gdzie znajduje się jakiekolwiek wyjście, okno, czy nawet wejście do piwnicy z którego przed chwilą wyszedł.
Rozejrzał się więc w poszukiwaniu okna i na szczęście między płomieniami udało mu się jedno namierzyć. Nie ociągając się więcej ruszył w jego kierunku mając nadzieję, dotrzeć do niego zanim w końcu się udusi lub zacznie palić. Obraz stawał się jednak coraz bardziej niewyraźny za sprawą gryzącego w oczy dymu oraz zawrotów głowy które ponownie zaczęły chwiać mrocznym elfem przy każdym kroku. Całe czas jednak próbował nie spuszczać oczu z celu oraz brnąć na przód. Stawało się to coraz trudniejsze gdyż z sekundy na sekundę dym gryzł bardziej łzawiące oczy jak i tracił równowagę. W końcu nie wytrzymał i upadł przewracając przy tym jakieś palące się krzesła których chciał się łapać aby nie upaść. Na ziemi dopadł go kaszel przez który przez chwilę nie mógł się ruszyć z miejsca. Po tej krótkiej chwili odało mu się opanować na tyle aby zacząć czołgać się w kierunku, w którym uważał że znajdowało się okno. W rzeczywistości czołgał się z powrotem w głąb domu o czym nie wiedział. Udało mu się mimo wszystko przebyć kilka metrów zanim jego ciało zaczęło odmawiać posłuszeństwa a następnie po krótkiej i bezskutecznej walce poddało pozostawiając Diritha leżącego nieprzytomnie na podłodze.

***

Kiedy się obudził znowu ujrzał Wilka kiedy tylko otworzył oczy. Tak jak wcześniej znowu dla pewności próbował się zasłonić obolałą ręką. Tym razem zasłona była wolniejsza niż poprzednio, przez co było widać, że Dirith nie jest w zbyt dobrym stanie i nadal jest osłabiony. Rozejrzał się dalej wokół spoglądając jeszcze w stronę pożaru. Dopiero po chwili przewrócił się na brzuch aby potem chwiejnie wstać i ruszyć w stronę jakiegokolwiek mniejszego zaułka. Doskonale wiedział, że pożar przyciągnie ludzi gdyż pozostawiony bez opieki może wymknąć się spod kontroli i spalić całe jak nie większość miasta... O ile cokolwiek co działo się na wyspie było jeszcze pod kontrolą...
Wchodząc do uliczki otrzepał trochę z sadzy która osiadła na nim podczas gdy "uciekał" z płonącego domu. Zaraz potem zastanowił się przez chwilę co dalej zrobić. Mianowicie nie wiedział jeszcze czy najpierw ruszyć w pościg za przemytnikiem póki jeszcze trop był świeży, przerobić go na drowa i w końcu pozbyć się lub kompletnie rozjuszyć meduzę, czy najpierw spróbować odnaleźć medalion i spróbować odzyskać serce demona. Stwierdził jednak, że uciekinier nie ucieknie za daleko a na pewno nie zwieje z wyspy, więc przyjdzie na niego czas później. Ruszył więc w powrotną drogę do łodzi podwodnej aby przeszukać bagaże maga na wypadek gdyby zabrał medalion ze sobą. Dodatkowo postanowił dowiedzieć się dokładniej co i jak z tym amuletem.
- Zaklinacz... Miałbym do ciebie jedno pytanko odnośnie tego amuletu który dałeś mi w lesie. - zwrócił się spokojnie do maga obserwując go uważnie. - Z tego co mówiłeś Silversting pozbawił cie pamięci i zostawił w lesie. Teraz skoro już ponoć odzyskałeś pamięć pamiętasz może jak do tego doszło?
- I jak to się stało, że Silversting zostawił w twoim posiadaniu klucz do swojej komnaty i w ogóle jak wszedłeś w jego posiadanie? - pytał jednocześnie starając się dotrzeć z powrotem do magazynu w którym było wejście do kryjówki przemytników. Starał się jednak ostrożnie obierać drogę i uważając przy każdym rogu aby nie dać się zauważyć straży i magom mogącym znajdować się w okolicy. Wiedział, że podawał im lokacje tego magazynu, więc nie spieszył się i uważnie rozglądał się kiedy było to możliwe. Dodatkowo także skupiał się na nasłuchiwaniu w poszukiwaniu wszelkich kroków, czy to strażników czy to nieco trudniejszych do usłyszenia magów. Kiedy jakiś zlokalizował dał także znać reszcie żeby się zatrzymali i przez kilka chwil dalej nasłuchiwał co robi znaleziony osobnik, gdyż nie chciał znowu wpaść w jakąś zasadzkę. Wystarczy już, że zmierza w miejsce gdzie pewnie straż sprawdza wspomnianą łódź podwodną.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline