Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2012, 07:49   #84
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Gobliny poprowadziły ich odnogą szlaku, która pięła się jeszcze wyżej. Wkrótce zorientowali się czemu - w przeciwieństwie do Królewskiej, Goblinia Przełęcz była wąskim kanionem, którego dno były wyłożone ostrymy, pokruszonymi skałami. Trakt biegł po lewej stronie, zboczem góry, której masyw oddzielał obydwie przełęcze. Przemieszczali się po półce skalnej po lewej mając ścianę, po prawej przepaść. W paru miejscach półka była wyraźnie poszerzona ludzką ręką, lecz wozy mimo to ledwo się mieścily.

Arabelli udało się zatrzymać laskę, musiała jedynie poudawać, że jest jej niezbędna do marszu. Gobliny nie przeszukiwały podróżników, więc inna ukryta broń również pozostawała gotowa do użycia. Podczas marszu Mirkan zbliżył się do Ankariana.

- Wiesz, chłopie, nie wyglądasz jakbyś mógł się bronić nawet przed goblinem, ale jakby co, to pewnie będziesz chciał wiedzieć, gdzie są twoje rzeczy, nie? Upchnąłem je do skrytki, w pierwszym wozie, w zydlu. Nic specjalnego, ale gobliny nie powinny się połapać, chyba, że zechcą rozebrać wozy, żeby je spalić. Trzymaj, to jest klucz. Pare kurduplów zdaje się potrzebować noża w plecach. Miejmy nadzieję, że będziesz miał okazje je odzyskać. Ciekawe, co mają zamiar z nami zrobić...

Wreszcie półka skalna zaczęła się rozszerzać, a karawana dotarła na szeroki upłaz. Tak samo jak półka skalna wcześniej, z jednej strony kończył się stromą ścianą, z drugiej około stumetrowym urwiskiem. A na nim, ku zdumieniu podróżników, rozbity był obóz. Nie jakiś zwykły, mały obóz plemienny - goblinie obozowisko gęsto okupowało cały teren, nie pozostawiając wiele wolnego miejsca. Gobliny spały nawet na drodze, którą się poruszali. Musiało ich tu być przynajmniej tysiąc. Smród był niesamowity.

Dolina musiała być przez większość czasu zacieniona bo utrzymało się tu więcej śniegu niż gdzie indziej. Kiedy ludzie tak powoli przemieszczali się pomiędzy legowiskami, gobliny występowały, aby ich zobaczyć. Wtedy też członkowie karawany mogli się zorientować, że nie jest to obóz wojenny, ponieważ najprawdopodobniej wszyscy wojownicy wybrali się żeby przygotować na nich zasadzkę. Obok drogi można było dostrzec zarówno starców, kobiety jak i dzieci - gdzieś mignęła nawet matka z niemowlakiem, niemal słodko uczepionym jej sierści. Objęła go uspokajającym gestem i schowała się do namiotu.

Warunki natomiast były co najmniej drastyczne. Mimo dokuczliwego zimna jedynie niewielka część goblinów mieszkała w namiotach. Część postawiła sobie prymitywne szałasy, ale znaczna większość nie miała aż tyle drewna i po prostu leżała zakopana w stertach chrustu i szmat... choć zdażali się i tacy, którzy nawet na to nie mogli sobie pozwolić. Można było wręcz zastanawiać się, ile z nich zginie, kiedy za tydzień przyjdą pierwsze poważne śniegi...

Zostali zaprowadzeni na otwarty teren po drugiej stronie obozu. Znajdowało się tu kilka większych namiotów, najwyraźniej należących do jakichś szamanów albo przywódców. Wyglądało to na jakieś miejsce obrad - na środek wyciągnięto głaz spełniający rolę podwyższenia dla mówcy. Do największego z namiotów wszedł szaman, który wcześniej przemawiał do was poniżej przełęczy. Gobliny ucichły, jakby czekając na coś w napięciu. Wreszcie z namiotu wyszedł... człowiek.

Namiot z pewnością nie należał do niego, gdyż wysokością był przystosowany na goblina, a mężczyzna był wysoki nawet jak na człowieka. Ubrany był na czarno, twarz miał nijaką, łatwą do zapomnienia. Goblin wyszedł zaraz za nim.

- No, no, no... Co my tu mamy? Karawana o tej porze roku? Szliście do
Highmarket? Zresztą, nie ważne... Nie możecie pójść dalej. Choć zapewne będzie to dla was wielką niedogodnością, to nikt nie może przekroczyć przełęczy.


- Kim jesteś i dlaczego blokujecie przełęcz? To nie jest zwykły rabunek, prawda? - Zaczął Mirkan. Mężczyzna zrobił kilka kroków ku niemu - Co tu robią te wszystkie gobliny? Słuchają cię? Przecież to...

- Cśśś. Tak dużo pytań... - Kontynuował mężczyzna w czerni, rozmasowując dłoń po ciosie skierowanym w brzuch szefa karawany. - To nie jest rabunek, na twoim miejscu zastanowiłbym się przed posądzaniem mnie o tak niskie pobudki, choć z drugiej strony nie leży w mojej gestii zabronić tego goblinom. Na pewno docenią wasze zapasy, a mięso z waszych wołów pomoże im przetrwać zimę... A teraz - co do tego, kim jestem - moje imię jest nieistotne, gdyż nie mówię w swoim imieniu, lecz reprezentuję wyższą ideę! Tak! Jestem reprezentantem Batalionu Wyzwolenia na tym terenie. Spytacie - czego? Nie jesteśmy żadną organizacją! Nie jesteśmy żadną armią! Jesteśmy ideą, która od dawna krąży pomiędzy wszystkimi ludami Północy! Wszystkie Rasy, zepchnięte na nieprzyjazne terytoria, teraz zjednoczone i walczące o własną wolność, godność i warunki niezbędne do przetrwania. Neandertalczycy, gobliny, giganci, ludzie północy, elfy, krasnoludy, niziołki, a nawet smoki - wszyscy prześladowani w swoich krajach, przybyli tu bądź zostali zepchnięci, lecz teraz odbierzemy, co nam się należy! Jesteśmy Zimą, która zamrozi i rozbije władztwo króla i Południowców nad tymi ziemiami!

Mężczyzna ucichł na chwilę, lecz zaraz kontynuował.

- Naszym celem jest przejęcie Ostatniego Bastionu i oddanie władzy ludziom. Wszystkie osady na Północy same sobą rządzą i nie potrzebują do tego królów! Tak samo powinno być w całej Północy! Kiedy już wyzwolimy Ostatni Bastion, Legion Wyzwolenia pozostanie, by chronić nas przed zapędami Południowców na nasze dobra i wolność!

- Ale król oddał władzę nad Ostatnim Bastionem namiestnikowi i uczynił go księciem! - Zaoponował Mirkan odzyskując oddech.

- Ha! Dacie się zwieść tym sztuczkom? Król czy książe, co to za różnica? Jeśli on sam jest był poddanym króla całe życie, to nadal będzie wypełniał jego rozkazy. On nie jest z Północy - nie zna naszej idei, nie można mu ufać! Całe to zagranie to tylko przykrywka, żeby dzieci z Bastionu poszły do wojska - żeby przelać jeszcze więcej naszej krwi! A za co? Za cele Południowców, na których Północ w ogóle nie skorzysta!

Znowu nastała krótka przerwa.

- A teraz - czy są wśród was prawdziwi ludzie Północy, którzy tak samo jak i ja, i wszystkie rasy na północ stąd, którzy teraz jednoczą się, aby wyzwolić Bastion spod obcego, południowego ciemiężenia, czy jest ktoś, kto czuje naszą ideę? Czy jest tu ktoś gotowy walczyć za Północ?!

Podróżnicy popatrzyli po sobie. Większość z nich nawet nie pochodziła stąd. Wtedy podniósł się wśród nich jeden głos.

- Tak! To ma sens! Dołączę do was!

Jeden z kuszników wystąpił do przodu. Wszyscy spojrzeli się na niego.

- No co, nie słyszeliście, co on mówił? Przecież ma rację! To nie może tak być, że my tu zmagamy się z tym całym zimnem, wszystkimi problemami Północy, a król zabiera nasze srebro - bo z naszej ziemi wydobyte! Dlaczego nie zacząc samemu sobą rządzić? Nie oddawać Południowcom naszych dóbr?

- Brawo. - Przerwał mu jakby zadowolony mężczyzna w czerni, podchodząc do ostatniego z wozów, na którym zostały złożone bronie. Wziął kuszę. - Właśnie takich ludzi potrzebuje Północ. Jestem z ciebie dumny. - Wręczył mu broń. - A teraz zabij go. - Powiedział, wskazując na Mirkana.

- Dzięku... co? - Powiedział kusznik.

- Co?! - Zawtórował mu Mirkan.

- Właśnie to! Czyż nie słuchałeś tego, co mówiłem? Czyż nie popierasz idei? Zamierzamy wyzwolić Bastion spod władzy Południowców, lecz ona sięga głębiej, jej piętno niczym wypalone czerwonym żelazem odcisnęło się na naszych ziemiach głębiej, tu nie tylko o króla chodzi! Czy wiesz, skąd ten kupiec bierze swoje towary? Jego ludzie kupują je na Południu i sprzedają na Północy, zawyżając ceny! A częśći sprzedaje na północ od Bastionu jeszcze drożej! Gdyby nie ten niecny proceder, Ostatni Bastion mógłby sam produkować potrzebne mu produkty! Żyłoby się tu lepiej. Ilu znasz manufakturzystów? A ilu rolników? Czy siejąc owies i żyto uwolnimy się spod jarzma Południowców? Czy też może zrobimy to kując miecze i narzędzia?! Oni nie chcą, żebyśmy rośli w siłę! Niszczą nasz kraj, toczą naszą krew. To właśnie robią kupcy! Zresztą większość z nich i tak pochodzi z Południa. Spójrz, jak wygląda sytuacja w Highmarket, byłeś tam pewnie nie raz - spokojna rybacka osada, którą kupcy upatrzyli na swój cel, więc rozbudowali ją i przejęli nad nią kontrolę. Rybacy nie tylko stracili wolność - stali się też biedniejsi, gdyż kiedyś okoliczne osady kupowały od nich rybę, a teraz? Wolą solone mięso i jabłka, które przywożą ci kupcy! Tak właśnie niszczą oni naszą ziemię, nie będziemy w pełni wolnymi ludźmi, jeżeli ich się nie pozbędziemy, dopóki nie będziemy sami handlować tym, co jedna z osad potrafi wytworzyć, a inna potrzebuje!

- Nie słuchaj go! Przecież wiesz, że nie ma racji! Znam twoją matkę, zawsze płaciłem uczciwie, no powiedz! A ty! Twoje gobliny obiecały nam bezpieczeństwo, jeśli złożymy broń. Obiecałeś!

- Czy słyszysz, jak ten pies stara się tobą manipulować? Płaci ci, więc może ci rokazywać? Da ci tych parę koron, które ledwo starczą na utrzymanie rodziny, choć on sam pławi się w luksusach, dobre sobie! Batalion Wyzwolenia to wolność! Nie rozkazuję goblinom, one same sobą rządzą, same decydują o sobie! Skoro gobliny obiecały, że was nie skrzywdzą, to pewnie dotrzymają słowa, ja jednak tego nie uczyniłem. Ani ten oto nowy członek Batalionu!

Kusznik z każdą sekundą wyglądał na coraz mniej skonfudowanego. Wycelował, jakby trochę wbrew sobie.

- Proszę... - Powiedział Mirkan ze łzami w oczach. - Zawsze byłem... uczciwy...

- Przykro mi, panie Mirkan. - Powiedział kusznik i wpakował bełt nieco wyżej niż tam, gdzie przed chwilą wylądowała pięść człowieka w czerni.


- Udasz się teraz ze mną do namiotu, gdzie omówimy twoje rozkazy, chłopcze. - Powiedział mężczyzna w czerni, gdy było już po wszystkim. Kusznik patrzył jeszcze przez chwilę na ciało, jakby nie wierząc w to, co zrobił. Potem otrząsnął się (z wyrzutów sumienia?) i odszedł we wskazanym kierunku. - Natomiast co do waszego losu, niestety musicie pozostać w niewoli u goblinów. Gdyby jednak ktokolwiek z was chciałby jeszcze dołączyć do Batalionu, z pewnością da radę coś z tym zrobić.

Słysząc to, kusznik zawrócił.

- Eee... Proszę pana? Tak? Jeżeli mogę coś wtrącić... Ci wszyscy, co z nami podróżowali, to wszystek wrogowie Północy są! Raz, że po połowie z nich od razu widać, że południowcy, dwa - toż to czarowniki są jakieś! Jak tu żeśmy szli, to takie rzeczy się działy, że hej!

Mężczyzna na początku przybrał gniewny wyraz twarzy, lecz po chwili rozpogodził się, a wręcz zainteresował.

- Dziękuję za te informacje, jednak na przyszłość musisz nabrać więcej dyscypliny. Zmiana planów - Krzyknął. - Gnuarghu - Zwrócił się teraz do goblina, który wcześniej do nich przemówił. - Czy mógłbyś na razie powstrzymać swoich ludi od grzebania w rzeczach, które znajdują się na wozach? Ponadto sugeruję być bardziej ostrożnym. Sądzę, że umieszczenie ich w waszych klatkach na bestie nie zaszkodzi. Tamtych - wskazał na pozostałą piątkę woźniców i kuszników - wystarczy gdzieś przywiązać, choćby i na długiej linie.

- Oczywiście. Co zrobić z wilkiem? Wydaje się być oswojonym towarzyszem tego tam.

- Poślijcie go do waszych treserów zwierząt.

Mężczyzna odwrócił się w stronę podróżników i zaczął trochę ciszej.

- A zatem posiadacie umiejętności, które mogą w specjalny sposób przysłużyć się Batalionowi, czy tak? Hm... Jeżeli którykolwiek z was zadecyduje sie do nas przyłączyć, będzie mógł odzyskać swoje rzeczy, a także wziąć cokolwiek z ładunku tego kupca. A gdybyś to był ty - wskazał na Vernona - to odzyskasz także swojego wilka.

Zostaliście upchnięci dwójkami do klatek. Są one dość prymitywne, lecz solidne - prawdopodobnie trzymano w nich niedźwiedzie. Oczka są na tyle szerokie, że niewiele brakuje, aby móc się przecisnąć, ale nadal pozostaje to poza waszymi możliwościami. Klatki są dość spore, mają około 3 na 3 metry i można w nich stanąć wyprostowanym.

Pary w jakich wylądowaliście są następujące:

Yerban i Riskan.
Arabella i Alnin.
Vernon i Zender.
Herman i Ankarian.

Dalsza część na docu.
 
Issander jest offline