Aaron latał jak (nomen omen) poparzony po ulicy. W samej koszuli nocnej, świecąc gołymi łydkami. Stracił co prawda większość dóbr doczesnych, ale zachował pełną żywotność swego słusznych rozmiarów ciała. - Wujaszku! Czy Wujaszek żyje?! - krzycząc, dobiegł do nadwęglonego śmieciarza i wydobytymi z wózka śmieciami okładał go w celu ugaszenia - No już, już... Ladacznica jego ze wszech stron penetrowana mać! Co się stało się? Wujaszku, żyjesz? Popatrz, mam tu eee... Filipka. Jest eee... cały i zdrowy.
Pokazał Anzelmowi jego zabawkę. Jeśli coś mogło poprawić humor przypalonego Wujka, to pewnie ona. I może jeszcze zemsta...
Tymczasem, Aaron miał plan, ale z jego przedstawieniem postanowił zaczekać, aż Anzelm odzyska sprawność.
__________________ Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań. |