Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-08-2012, 13:46   #122
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Pniaka Czarnej Wierzby najmitom wyrwać się nie dało. Vooks bajdurzył coś o tym, że jego korzenie zapewne sięgają dna piekieł Chaosu, ale pod wpływem zaciśnięcia pięści przez Iveina dał spokój swoim dywagacjom.

Zgodnie ustalili, że drewnianą maskę boginka należy oddać druidom z Białego Dębu, aby odprawili stosowne egzorcyzmy, a że droga wypadała im przez Kurtwallen postanowili zwrócić i krnąbrną Karmelię.

Przenocowali nieopodal przeklętej polany, a nazajutrz wyruszyli w drogę powrotną. Rudowłosa słysząc o możliwym powrocie do domu nadzwyczaj chętnie wskazała im ścieżkę prowadzącą z Królestwa Leszego ku rodzinnej wiosce, wyszli toteż na mało uczęszczany trakt.

Panna Liszkowa siedziała na kobyłce otoczona przez Malowanych Chłopców. Po spaleniu przeklętego drzewa - boginka początkowo chlipała i łykała łzy, ale w miarę oddalania się z miejsca kaźni demona ścichła z czasem i melancholijnie wpatrywała w korony drzew.

- Co teraz będzie? Ze mną? Z wioską? - zadała pytanie, które widać ją nurtowało, gdy Ivein zmieniał jej bandaże - Co postanowiliście?


***

Poruszali się sprawnie. Droga rzadko kluczyła, poza paroma zwierzętami łownymi nie napotkali żywego ducha. Przenocowali kolejną noc pod gołym niebem przy rosochatym świerku i wczesnym rankiem po skąpym posiłku ruszyli w dalszą drogę. Towarzyszyły im białe jak mleko jęzory mgły osiadające na krzakach i niskich drzewach.

- Już niedaleko, za tymi brzozami...
- stwierdziła cicho Karmelia, choć zbytecznie, gdyż tę drogę do wioski Otto również znał, lecz nie dał po sobie niczego poznać.

- Czujecie ten swąd? To dym? - zadał pytanie Vooks.

Ivein tknięty nagłą, mroczną myślą skinął mu tylko głową i podbiegł w bok ku gęstym chaszczom. Wpadł w zieloną gęstwę i tyle go widzieli.

Otto wstrzymał konia i poprowadził razem z Vooksem w bok. Mijały cenne minuty, zanim Alsburgczyk wrócił ze zwiadu. Na twarzy był cały umorusany.

- Wioska... cała spalona. Kurtwallen już nie ma. Tylko świeże pogorzelisko. Jeszcze gdzieniegdzie się tli. Dwa dni, nie więcej była napaść. Żywego ducha nie znalazłem. Na majdanie przed karczmą leżą świeże trupy mieszkańców. Chata sołtysa Edgara spłonęła ze szczętem. Znalazłem w środku nadpalone zwłoki. Jeszcze Dziadek Crystian i dwóch innych. Powiesili ich na gałęzi dębu, wcześniej skalpując. Tam, gdzie miała stanąć weselna altana Luciusa. Jedynie wieża strażnicza ostała, bo zbudowana z litego kamienia.

- Nieee! - zawyła Karmelia. - To nieprawda? Widziałeś mego ojca?

Nachmurzony Ivein pokręcił przecząco głowa.

- Kto, na Rogi Taala?! - zadał pytanie Otto.

W odpowiedzi Alsburgczyk podsunął Kapralowi gobliński kindżał.

- Ha'garha - mruknął Vooks.

- Zabrali co mogli unieść, resztę zniszczyli, skurwysyny. - złapał się za głowę najmita.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 22-08-2012 o 17:14.
kymil jest offline