Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-08-2012, 14:17   #112
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Aryuki


Mimo usilnych prób Juna, dziewczyny nie udało się przekonać do wspaniałości pociągów. Mimo długiej podróży, wciąż pozostawały one stalowymi potworami, wynalazkiem nowych czasów, który według wojowniczki po za możliwością szybkie transportu nie wnosił do nich niczego pożytecznego.
Nie dziwne więc było to, że młoda dziewczyna wysiadła z maszyny niemal w podskokach z wesołą melodyjką cisnącą się na usta. Lao jak zawsze milczący od razu ruszył załatwić bilety na jutrzejszą podróż, bo jak to się mawiało przezorny zawsze ubezpieczony.
Grum i inżynier natomiast oświadczyli, że ruszają do siedziby swego cechu zdać raport.
- Jak by co powiedz, że mnie znasz.- stwierdził wesoło staruszek rzucając Aryuki medalion, pozwalający na wejściem do siedziby alchemików. – Wtedy dostaniesz dobrą kawę i od razu zabiorą Cię tam gdzie będziesz chciała. No i nie zapomnij wpaść w porze obiadowej, przedstawię Cie swojej żonce. - zaśmiał się jeszcze krasnolud rubasznie i waląc Juna w plecy ruszyli w stronę miasta.
Tym samym zostawiając Aryuki sam na sam z Lao… no i głosem który nigdy nie opuszczał jej na krok.
Włócznik natomiast szybko zakupiwszy bilety na jutrzejszą podróż podszedł do dziewczyny i z uśmiechem rzekł. – To co idziemy?- po czym chwytając dziewczynę pod ramię ruszył z nią w stronę miasta.
Nikt z przybyłej do miast czwórki nie zwrócił jednak uwagi na osobnika w długim prochowcu który siedział na peronie czytając gazetę. Na głowie miał malutką czapeczkę pasującą bardziej do togi profesora, niż do ubierania na co dzień. Zresztą gdy opuścił gazetę by odprowadzić Aryuki i Lao wzrokiem, okazało się, że to nie czapeczka jest najdziwniejszym elementem jego osoby. Jego twarz była bowiem… bardzo specyficzna…



~*~

Magnolia tętniła życiem mimo młodej jeszcze godziny. Kupcy rozkładali swe kramy, większe sklepy otwierały swe drzwi z dźwiękiem miłego dla ucha dzwoneczka, a ludzie gnali by zrobić szybkie zakupy przed pracą. Całego klimatu dopełniała grupka bardów którzy rozstawieni przy miejskiej fontannie wygrywali coraz to nowe melodie licząc na to, że ustawiony kapelusz zapełnią jakieś klejnoty.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=r6MC1j0Y-4Y&feature=related[/MEDIA]

Miasto działało swym rytmem, a młoda wojowniczka musiała przyznać, że jest to rytm bardzo szybki, taki który znała z dawnych dworów królewskich. Ludzie niczym służba w tylko sobie znanych sprawach przepychali się ulicami, a sieć miejskich zaułków i dróżek przypominała istny labirynt.
Zdawało się, że w mieście nie ma rzeczy której nie dało by się kupić. Sklepy z ubraniami, miksturami, bronią i magicznymi drobiazgami rozstawione były ciasno przy sobie w wiecznej walce o klienta.
Może warto było zrobić małe zakupy przed dalszą drogą?

Dwa główne cele przybycia dziewczyny do miasta nie były trudne do zlokalizowania. Gildia magów z Fairy tail, górowała bowiem nad otaczającymi ją budyneczkami.



Przypominająca dwór możnowładcy, siedziba jednej z najpotężniejszych gildii w całym Fiore. Z wnętrza budynku dobiegała wrzawa, śmiechy i odgłosy nie zawsze trzeźwych śpiewaków. Kilku zaspanych jeszcze członków organizacji dopiero wkraczało do budynku przez główną bramę. Był wśród nich nawet Elfman, jeden z bardziej znanych członków Fairy Tail.


Który wyraźnie gdzieś się spieszył, czy warto było go zaczepiać by zadać kilka pytań?

A może lepiej było najpierw zacząć od odwiedzin w wieży alchemików, której potężna konstrukcja widoczna była nad dachami domostw Magnoli.


Z budynku w przeciwieństwie do siedziby wróżek, dało się słyszeć ciągłe wybuchy, a z okien wylatywały kłęby różnokolorowego dymu. Widać wieża alchemików nigdy nie spała, a eksperymenty trwały tam cały czas. Jun i Grum już zapewne byli w środku składając raport ze swej misji do kryształowej wieży, tak więc z dostaniem się do środka nie powinno być problemów.
Zegar tykał, teraz Aryuki musiała dobrać trasę dla wskazówek.

Andher

Kapelusznik wraz ze swą różowowlosa towarzyszką, długo nie zabawił w miasteczku. Zrobił najpotrzebniejsze zakupy, wyspał się i z samego rana wyruszył wraz z Croną w stronę gdzie według mapy miała znajdować się brama do teleportacji.
Podróż nie była łatwa, dla nieprzywykłego do ciężkich szlaków turystycznych maga. Galązki czepiały się płaszcz, a buty nie wiele pomagały gdy nadepnęło się na jakiś ostry kamień, albo gdy noga po kolano zapadała się w śmierdzącym bagnie. Crona radziła sobie zdecydowanie lepiej, aczkolwiek nie przegapiła kilku okazji by celowo się potknąć, tylko po to by Andher ją złapał. Dziewczyna ostatnimi czasy zresztą zrobiła się o wiele śmielsza, kilka razy nawet musnęła niespodziewanie palce dłoni czarnego maga swoimi, zachęcając by ten zrobił to samo.
Romantyczny spacer na bagnach powinien zostać wpisany do kanonu najdziwniejszych randek… który o dziwo jakoś działał na Crone. Kto zrozumie kobiety?

Po kilku dniach ciężkiej drogi, gdy błoto i wszelkiego rodzaju malutkie leśne stworzonka były w butach bardziej normalne niż skarpetki, dwójka magów dotarła do miejsca które wskazywała mapa.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=KrB9kR81mI8[/MEDIA]

Była to malutka jaskinia, ukryta wśród zarośli, Andher był pewny, że gdyby nie mapa na pewno by ją przeoczył. Wejście było tak ciasne, że trzeba było się doń wczołgać po kolei. Tak więc czarny mag, niczym szukający magicznej króliczej nory odkrywca, na brzuchu począł przeć przed siebie, by dotrzeć do zapomnianego miejsca.
Z każdą chwilą przestrzeni robiło się jakby mniej, a po chwili Andher zdał sobie sprawę, że nie jest wstanie się już cofnąć, bowiem przejście za jego plecami było wielkości główki od szpilki. Magia miała plusy i minusy, w tym przypadku oddzieliła maga od Crony, co wcale nie było pocieszające.
Jednak jeszcze mniej napawało optymizmem to co zobaczyły ukryte w mroku tunelu oczy Andhera.



Doczołgał się on bowiem do olbrzymiej Sali całej wypełnionej schodami. Przecinały się one, były wywrócone do góry nogami, przeczyły grawitacji i fizyce, ale jednak tu były. Najwidoczniej droga do strażnika bramy nie miała być taka prosta, teraz bowiem liczyła się inteligencja i silna wola, by znaleźć klucz do zagadki labiryntu schodów.
Tym razem Andher mógł liczyć tylko na siebie.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline