Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2012, 13:32   #8
Kerm
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Czas, jaki spędzili w Krauzhofen Detlef spędził nie tylko na rozrywkach. Przede wszystkim musiał zadbać o własny wygląd, tudzież wyposażenie. Sprzedaż ściągniętych z krasnoludów zbroi, tudzież kolczugi zdobytej na orku dało Detlefowi tyle złota, że starczyło zarówno na porządną, dokładnie dopasowaną kolczugę, jak i tunikę, którą na ową kolczugę można było założyć. Wziąwszy pod uwagę nagrodę za uratowanie miasta... Detlef z pewnością nie mógł powiedzieć, że źle wyszedł na tym interesie.

W towarzystwie nowych kompanów podróż upływała ciekawie. Nie chodziło oczywiście o to, że tyle atrakcji dostarczała Keriann, ładna i zgrabna jak wszystkie elfki, czy też Marko, którego ojciec jeśli był baronem, to pewnie na Zeimiach Granicznych i zajmował się łupieniem podróżnych. Jeśli nie, to trudno było powiedzieć, po kim swe cechy odziedziczył Marko, który celował w przeglądaniu kieszeni tych, co stanęli na drodze drużyny.
A było ich paru. Trup tu, trup tam. Cóż innego można jednak zrobić, gdy kto wyskoczy zza krzaków z uprzejmą ofertą “Pieniądze albo życie”. Zwykle pozbywał się i jednego, i drugiego. Zebedeusz nigdy nie wytłumaczył różnicy między “albo” a “i”.

Świątynia, w której mieli spędzić noc, przywitała ich niezbyt typowo. Fakt, że Morr i nieboszczycy to oczywiste zestawienie, ale zwykle nie były to ciała sług Morra, a jeśli już (wszak każdy prędzej czy później musi umrzeć), to nie leżące w wejściu.
Detlef schował do kieszeni podane mu przez Franca pismo (nie pora była na lekturę) i z gotową do strzału kuszą ruszył w ślad za innymi.
Krótkie oględziny wnętrza świątyni nie przyniosły odpowiedzi na pytanie, kto wysłał kapłana i braciszków w objęcia ich boga. Ale jeśli drzwi, przy których stanęła Keriann, prowadziły na zewnątrz, to tamci mogli już być daleko.
- Równie dobrze mogą być już na zewnątrz! - powiedział szybko. Drzwi wyglądały właśnie na takie. - Chodźcie tamtędy. - Wskazał na drzwi, którymi tu przyszli. Chociaż i tak mogło już być zbyt późno na to, by ocalić ich dobytek.
Ruszył w stronę głównego wejścia.
 
Kerm jest offline