Albert miał cholernie nieprzyjemne wspomnienia związane z Krauzhofen. Co prawda spełnił to, co nakazywał jego zakon, ale zapłacił za to sporą cenę. Gdy razem z Knutem byli operowani u lokalnego medyka myślał, że oczy wyjdą mu na wierzch z bólu. Nikomu nie życzyłby takiej męki jaką przeżył. Stary wioskowy cyrulik trzęsącymi się rękoma wyjmował nieudolnie kulę z jego jelita. Bolało! Bardzo. W końcu na Alberta spadło znieczulenie w postaci utracenia przytomności! I chwała Shayli za to!
Po małych zakupach, które spowodowały, że Albert musiał zaszyć swój plecak w kilku miejscach udali się na szlak. Tam Knut zrezygnował z dalszej podróży. Bert pożegnał się z kompanem, pożyczyli sobie powodzenia i rozeszli się w swoje strony.
Widok trupów w świątyni Morra nie przyprawił Alberta o dobry humor. Znów mają styczność z Morrytami. Ostatnio gdy Konrad poprosił ich o odnalezienie skrzyni to bóstwo było w szczególności zamieszane w całą sprawę. Na to wspomnienie Bertowi zrzedła mina. Mimo tego wszedł do świątyni i rozejrzał się. Spróbował ocenić co mogło zadać takie rany kapłanom. Cały czas o dziwo milczał. |