Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-08-2012, 18:39   #10
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Durin nie był żadnym bohaterem. Co to to nie. Nie czuł się nim. Znalazł się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Udało mu się wspomóc grupkę kompanów i zaowocowało to zwycięstwem nad orkami, oraz strąceniem w przepaść przeklętego kowadła. No i oczywiście zbroja. Gdyby przypadkiem nie natrafił na jaskinię, w której poznał nowych ziomków nie miałby swej lśniącej, płytowej zbroi. Czas mijał mu przyjemnie. Zdążył nieco poznać kompanów. Z całej grupki chyba Franca najbardziej polubił. Był to człek z duszą przeciętnego krasnoluda. Nie przepadał za kąpielą, uwielbiał dobre mordobicie, rżnięcie mieczem wrogów, picie gorzały i ogrywanie każdego dookoła. Spoglądając na Franca, Durin czasami żałował, że nie urodził się przeciętnym krasnoludem myślącym głównie swoim orężem.

Wieczorami nie przesiadywał w karczmie. Miał swoje zajęcia. Czasami czytał, czasami czyścił zbroję, a czasami po prostu leżał i wyglądał przez okno na rozgwieżdżone niebo, które tak go fascynowało. Oto był kolejny dowód jego odmienności. Każdy jego kuzyn marzy o wspaniałym toporze oraz tak zacnym przeciwniku, po którego pokonaniu zyskuje się dożywotnią chwałę. Durin zaś marzył o poznaniu maga z kolegium światła, który pokazałby mu jak obsługiwać lunety i inne sprzęty do dokładniejszej obserwacji nieboskłonu.
Detlefa również szanował. Był to tajemniczy człek, który budził swoją osobą dziwne odczucia. Durin nie wiedział, czego może się po nim spodziewać, mimo iż na furiata nie wyglądał. Któregoś dnia nawet poprosił go o podszkolenie w strzelaniu kuszą. Broń strzelecka była podstawą podróżnika, mimo iż wielu krasnoludów potępiało ten sposób toczenia potyczki.

„Nowych” powitał ciepło i serdecznie. Być może kompani spodziewali się kąśliwych żartów i uwag w stronę Keriann, lecz musieli się zdziwić, gdy brodacz uścisnął jej dłoń i lekko się pokłonił podczas ich pierwszego spotkania. Mimo to elfka miała do niego dystans, co dało się dostrzec gołym okiem cały czas wspólnie spędzony w podróży.
Opuszczając Krauzhofen Durin ulokował się na wozie kompanów. Nikt chyba nie liczył, że wsiądzie na konia. Zresztą nawet takiego nie posiadał. Lubił podróżować. Zdecydowanie bardziej na wozie niż pieszo, to też z każdej wyprawy czerpał przyjemność i jakieś lekcje. Uczył się od kamratów jak najlepiej rozbijać obóz, jak rozpalać ognisko i wszystkiego, co mogło mu się w przyszłości przydać. Pożegnanie z Knutem nie było dla niego czymś zwyczajnym. Polubił człeka.

W czasie podróży okazywał się być dobrym kompanem. Lubił wypić (choć nie przesadzał z ilościami jak czasami Franc), znał wiele ciekawych historii i opowieści nie tylko o swych rasowych kuzynach. Był sumienny. Gdy padała na niego warta, to nie usypiał kilka kroków od obozowiska narażając kompanów, tylko faktycznie czekał i pilnował. W walce nie był tak gibki i zwinny jak Franc, czy nowo poznany Marko, lecz nie ulegał emocjom i wywijał swym młotem energicznie i zapiekle jak każdy krasnolud, choć czasem brakowało szczęścia i precyzji.
Z niepokojem spoglądał na dystans Keriann w stosunku do niego. Nie dziwił się kobiecie, gdyż jego kuzyni wyrażali się z pogardą i nienawiścią o elfach, zupełnie jakby były większym zagrożeniem niż bestie chaosu, mutanci, czy kultyści.

~***~

-Musimy być ostrożni, byle ork tak by go nie załatwił...- syknął brodacz. Miał spore obawy widząc pobojowisko. Durin trzymał tarczę blisko piersi, w prawicy zaś ściskając młot. Nie wchodził jako pierwszy, wręcz przeciwnie. Przodem puścił Franca, Boćka a nawet elfkę. Zdecydowanie wolał walczyć niż uspokajać konie. Szedł za kompanami ostrożnie, lekko przygarbiony, gotowy na parowanie swoją tarczą w każdej chwili. Rozglądał się uważnie dookoła.
-Co to za piekielna bestia, może mieć tyle siły?- zastanawiał się na głos -Jaki czempion zwierzoludzi? Może demon przeklęty? Cholera, albo to jakiś ogr? Nigdy nie słyszałem by ogr zapuszczały się tak daleko od swoich terenów.- mamrotał pod nosem.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline