Creap spojrzał najpierw na krew plamiącą mu twarz i ręce, potem na Fergus pierdolącego zwyczajowo o złocie i finalnie na Viriane. Gdzieś z głębi sali dobiegał szczęk broni, kiedy to Fungi zajadle walczył za równo o życie, jak i powodzenie tej straceńczej misji.
A na kamiennej podłodze, w kałuży własnej krwii, leżała kolejna ofiara pomysłu by zabić demona. Miała bladą twarz, czarne włosy a za życia nazywała się Pe'lan.
Wiking wstał, chwytając ponownie topór i zgarbiony zawarczał pierwotnie. I jedno trzeba było mu przyznać, że gdy wpadł z powrotem na kościotrupy, by uratować życie ostatniego kompana którego w pełni sobie cenił, przodkowie wikinga byliby zadowoleni...
Ryk, piana na ustach i szał w oczach. I ruchy precyzyjne jak u górskiego rysia.
__________________ Hello.
My name is Inigo Montoya.
You killed my father.
Prepare to die... |