Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-08-2012, 20:19   #128
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Otto

Na sygnał dany przez Normalverbrauchera zaskoczeni nowo przybyli zebrali się w kupę i zalegli po prowizorycznych, lecz skąpanych we mgle szańcach wokół wieży. Dla Kaprala jasnym było, że nie spodziewali się, że kogokolwiek w spalonej wiosce zobaczą.

Parę chwil trwały narady i tyrady, gdy wreszcie skryci w wieży usłyszeli głos należący do masywnego rycerza w wysłużonej kolczudze. Na szczęście dla Malowanych Chłopców tej nocy gwiazdy świeciły wystarczająco w porządku.

Wąsacz powstał z kucek, wyprostował się jak na paradzie. W końcu po namyśle postąpił ku strażnicy z wysoko wzniesionymi dłońmi.

- Coście za jedni? Mieszkańcy Kurtwallen? Przedstawcie swe miano, dobrzy ludzie! Przecie nikt się nie ostał żywy? Jam jest Matt z Kurzu, rycerz, który ślubował strzec Białego Dębu i gaju druidzkiego. Wyjdźcie a nic Wam się nie stanie. Goblińska hanza rozbita. Ha'garha pojmany! Jesteście bezpieczni!

Ivein

Liszka wysłuchał spokojnie słów Alsburgczyka, ale strzały z cięciwy łuku nie zdjął. Na parę uderzeń serca zaległa cisza, przerywana jedynie skamleniem psów.
W końcu nie wytrzymał Vermund Stopa, który smarknął w palce i powiedział jedno podsumowujące słowo.

- Łżesz!

Gajowy gwizdnął i dwa brytany rzuciły się na najemnika. Nie zdążył się zasłonić, gdy wilczury obaliły go na ziemię. Strząsnął jednego psa, drugi boleśnie wpił mu się w kostkę. Dojrzał nad sobą sękate łapy wieśniaków, a następnie tęgą maczugę.
Ivein poczuł uderzenie w głowę i świat spowiła ciemność.


***

Gdy się obudził gwiazdy stały wysoko na niebie. Cały zziębnięty i obolały, poczuł, że ma skrępowane dłonie. W gębę wepchnięto mu lnianą szmatę. Powróz wrzynał mu się głęboko w skórę rąk i nóg. Wywnioskował, że jest przywiązany do prowizorycznych noszy, które ciągnął jeden z wieśniaków.

Przez parę chwil mrugał oczami zanim przyzwyczaił się do nowej sytuacji i wtedy właśnie poczuł kwaśny oddech Liszki koło ucha.

- Zbudź się. Jesteśmy w domciu. Zaraz Ci Edgar posłanie naszykuje, morderco.

Ivein naprężył mięśnie do granic możliwości, ale bezskutecznie. Był skrępowany jak zwierzę na rzeź. Myśliwy znał swój fach.

Wyszli wreszcie z leśnej gęstwy na otwartą przestrzeń, gdy Alsburgczyk dosłyszał to, czego tak się obawiał.

- Gdzie jest wioska? Dlaczego tu tak ciemno, na Dawne Kręgi Rhyi?
- wystękał Vermund.

- Co tu się dzieje? - przyszedł mu w sukurs drugi kmieć.

- Spójrzcie - Iv usłyszał głos gajowego. - Tam są jakieś pochodnie! Chodźmy.


Otto

Zanim zdążył opowiedzieć się rycerzowi z Kurzu, Otto w zachodniej okiennicy dojrzał Liszkę z paroma wsiołkami, którzy ciągnęli skrępowanego mężczyznę.
Vooks aż sapnął z niedowierzania.

Tymczasem gajowy krzyknął drżącym głosem.

- Druidzie Józefie! To naprawdę Wy? Matce Naturze niech będą dzięki! Co się stało z wioską? Gdzie nasze kumy?

W odpowiedzi doszedł Otta cichy, choć wyraźny głos druida.

- Wioska spalona, ale Ha'garha pobity.


Ivein

Rozcięto mu więzy i przyprowadzono przed starca w długich białych szatach. Padł na spopieloną, wilgotną ziemię. Znajdował się w kręgu uzbrojonych w broń żołnierzy. Z gęby ktoś wyrwał mu zgrzebną szmatę.

- To on, ten morderca, co go biedny Edgar Stock sprowadził wraz z resztą grasantów na naszą zgubę - posłyszał usłużny głos gajowego.
- Oni to zabili chłopców naszych: Mariusa i Gottlieba, zakapiory plugawe. Porwali moją Karmelię.

Na Alsburgczyka padł wzrok kapłana.

- Czy to prawda, człowieku?
 
kymil jest offline