Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2012, 03:26   #28
Aro
 
Aro's Avatar
 
Reputacja: 1 Aro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputacjęAro ma wspaniałą reputację
Perimar, jak najemnicy się przekonali jeszcze nie tak dawno temu, był miastem zatłoczonym aż do granic możliwości. Wąska uliczka również zdawała się być w tym momencie zbyt tłoczna. Zmieni się to jednak nazbyt szybko, biorąc pod uwagę fakt, że obie grupy miały sprzeczne interesy.

Na nic zdała się sprytna próba zwerbowania hałastry łotrów przez Vonmira, nawet mimo pomocy Urvyna.

- Kazał nam przyprowadzić górala, to go przyprowadzimy.

Typ, który najwyraźniej robił również za herszta bandy, nie zdążył ugryźć się w język na czas. Wyraz jego twarzy sugerował, że podzielił się czymś, czym dzielić się nie powinien. Sugerował również, że lada moment świsną bełty i zaśpiewa stal.

Zanim jednak zaczęła się jatka, Yngvar wprowadził w życie swój plan. Z wysoko uniesionymi rękoma, z dala od jakiejkolwiek broni, ruszył do przodu. Typy spod ciemnej gwiazdy wymieniły się jedynie uśmiechami. Zbledli jednak, kiedy Meintyńczyk zacisnął palce i rąbnął herszta prosto w nos. Ten zatoczył się do tyłu, bluzgając i obficie krwawiąc. Wpadł na swoich dwóch kompanów z tyłu i cała trójka poleciała na bruk w plątaninie kończyn. Świsnęły bełty, ostrza wyskoczyły z pochew i wszyscy rzucili się sobie do gardeł.

Adailet i Yithnee zawirowali w miejscu, obierając za cel mniejszą grupę. Chłopak chwycił pewniej włócznię, zamachnął się i rzucił. Całkiem zręcznie i mądrze, trzeba było przyznać. Kusznik jedynie jęknął, kiedy ostrze przeszyło jego udo i posłało na spotkanie z ziemią. Narsainka tymczasem runęła pomiędzy pozostałą dwójkę, w skoku dobywając sztyletów. Pierwszego dopadła, zanim ten zdążył zarejestrować co się dzieje i dobyć broni. Długim cięciem przejechała mu po gardle i nie tracąc czasu, doskoczyła do drugiego. Gdzieś za jej plecami świsnął bełt i kątem oka zauważyła, jak Adailet chwyta się za żebra. Nie była pewna, ale chyba dostrzegła krew barwiącą jego dłoń. Nie miała jednak czasu na obserwację. Drugi zbir był już gotowy, ostrze lśniło w jego ręku. Zaświstała stal i Yithnee skoczyła w tył. Typ był szybki, niemal tak szybki jak Narsainka, co zwiastowało całkiem niezłe wyzwanie.

Vonmir i Urvyn tymczasem skoczyli na pomoc Yngvarowi, który dobył topora i kolejnymi machnięciami zmuszał dwójkę zbirów do wycofywania się, zupełnie nie przejmując się bełtem, który świsnął mu tuż koło ucha. W typach zgasła ochota do walki, kiedy Vonmir wraz z Urvynem zaszlachtowali trójkę, która nadal walała się na ulicy i stanowiła zbyt prosty cel. Wprowadzili w życie niezawodny w większości przypadków plan na przeżycie: „nogi za pas”. Jeden z nich odniósł sukces. Drugi natomiast zarobił bełt w plecach od Urvyna. Zdawać się mogło, że ich kłopoty skończyły się wraz z oddalającym się ostatnim zbirem, kiedy ich uszu doszedł krzyk gdzieś zza pleców. Krzyk niewątpliwie należący do Yithnee.

Narsainka poczuła oślepiający ból w lewym biodrze i zaraz po tym, ciepłą strugę krwi spływającą w dół jej nogi. Nie była nawet pewna, jak do tego doszło. Wiedziała tylko, że miecz zbira wszedł całkiem głęboko w jej skórę i nie jest w stanie dalej walczyć. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, sztylety wyleciały z rąk, a ona sama poczuła, jak spada w ciemność.

Gdyby Vonmir nie doskoczył do mężczyzny i nie przejechał mu ostrzem po plecach, byłoby po dziewczynie. Będąc nieprzytomną, nie mogła się sama obronić. Yngvar był zbyt wolny, Urvyn nie zdążyłby przeładować kuszy, którą zebrał z ziemi, a Adailet siedział pod ścianą, trzymając się za żebra. Na Sunveryjczyku spoczęło więc zadanie uratowania niewiasty w opałach. Wystarczyło jedno cięcie, po którym napastnik już nie wstał.

Wszyscy zgromadzili się wokół Yithnee, nawet młody gwardzista, który wyszarpnął swoją włócznię z nieruchomego ciała zbira i dołączył do innych. Można by uznać, że został raniony, na co wskazywałoby rozdarcie na zakrwawionej koszuli i ślady krwi na dłoni, jednak każdy widział, że żadnej rany tam nie było. Jedynie lekkie zaczerwienienie.

W przeciwieństwie do Adaileta, Narsainka miała się o wiele gorzej. Krwawiła całkiem obficie i jej oddech zdawał się coraz płytszy. Urvyn próbował zatamować krwawienie kawałkiem materiału, który oderwał od koszuli jednego z trupów, jednak wszyscy zgodnie stwierdzili, że kobiecie potrzeba kogoś, kto zna się na leczeniu. Kapłana, zielarza czy alchemika.

Sytuacja nie była za ciekawa. Nie mieli wiele czasu zanim stan Yithnee pogorszy się na tyle, że potrzebować będzie pomocy kogoś, kogo w Sunverze nie znajdą. Również nie pozostało im wiele czasu do świtu, kiedy to mieli stawić się na „Wstędze”. Wyglądało na to, że los po raz kolejny przyparł ich do muru.
 
__________________
"Information age is the modern joke."
Aro jest offline