Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-08-2012, 15:08   #4
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Obudził się pierwszy.
Oddech. Jeden, drugi. Oddychał głęboko. Zastanawiał się nad każdym oddechem, nad ich realnością.
Nie powinien być martwy? Nie pamiętał. Za to pamiętał, krew, krzyki... ból.
Jak przez mgłę. Jedne obrazy, bardziej okrutne od drugich.
Prawdziwe? Nie rozumiał już znaczenia tego słowa. Co to znaczy “prawdziwy”?
Palce dłoni zaciskały się i rozwierały, tak szybko jak chciał. Nie sprawiało mu ni trudu ni bólu.
Był więc w dobrej formie.
Był...gdzie... kiedy... dlaczego?
Wspomnienia nie chciały się ułożyć w jeden ciąg logiczny. Były pozbawionymi sensu obrazami.
Ludzie z którymi przebywał. Murzyn i ta druga osoba.
Murzyna kojarzył słabo. Był częścią majaku bardziej absurdalnego od pozostałych.
Przez chwilę spoglądali sobie w oczy, a on próbował dopasować tą twarz do imienia, miejsca, realnego wydarzenia.
Nie mógł. Nie znał go. Tego był... pewien?

Osobnik z napisem Gharsam na ramieniu przyglądał się bez większych emocji przyglądał się działaniu czarnoskórego osobnika. Mimo że obudził się pierwszy nie podjął żadnych działań. Po prostu siedział po turecku nie przejmując się swoją nagością.Przesunął dłonią po kosmykach, w tym i po posiwiałym paśmie. Ile właściwie miał lat.
Ile właściwie tu był?
Krótko?
Ostrożnie przeczesał palcami swe włosy sprawdzając ich długość i próbując ocenić jak długo był w tym miejscu.
Musiał być krótko, włosy były tak długie jak pamiętał.

Na razie wydawał się nie zawracać sobie głowy kwestią tego gdzie jest i jak się tu dostał. I tym, że powinien się ubrać. Dopiero, gdy ten zaczął pić napój z kubka. Gharsam zaczął się z pietyzmem ubierać.
Na jego obliczu pojawił się grymas zniechęcenia, gdy zakładał różową bluzę z golfem.
Od czasu do czasu nerwowo drapiąc bliznę będącą zapisem jego imienia. Niczym wypalone piętno.
“Wyjście” jednego z nich z baraku... jak najbardziej efektowne, zaskoczyło Gharsama i to bardzo. Przyglądał się w milczeniu temu wszystkiemu nie mając czasu i okazji, by zareagować.
To zdecydowanie nie było Kansas, ani Ziemia. To było inne miejsce... chyba.
Czy je znał? Nie pamiętał.
Jak tu trafił? Majaki senne nie dawały jasnej odpowiedzi. Były jednak równie pozbawione sensu jak ta sytuacja, więc były też... logiczne na swój sposób.

Nie zareagował na prośby rudowłosej dziewczyny. Nie zwrócił na nie uwagi. Nie czuł strachu spowodowanego tym miejscem. Nie czuł strachu, nie po tym, co widywał zamykając oczy.
Nie czuł nic. Obojętny na sytuację w jakiej się znaleźli, odczuwał jedynie lekkie zainteresowanie dziejącymi się wydarzeniami.
I odezwał się na końcu, głośnym i nawykłym do wydawania poleceń głosem.-Co to za miejsce?
Owo pytanie było skierowane do gościa w ich baraku. Podobnie jak skupione było na nim spojrzenie zimnych Gharsama.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline