Śnieg był przeraźliwie zimny, ręce Marie pękały i raniły się o ostrzejsze kawałki lodu. Dopiero teraz poczuła, że czeka ją conajmniej zapalenie płuc. Trzęsła się z zimna i ze strachu, ale wiedziała, że nie może zawieść... Wiedziała...
Nagle trafiła na coś większego. Kamień. Zaczęła rozgrzebywać zmarznięty już śnieg wokół głazu, paznokcie łamały się po kolei. Ale czy to było ważne? Czy w ogóle się liczyło?!
Trzask drzwi od auta, ktoś wyszedł, zaczął rozmawiać... Tak! Wychodzi! Po chwili trzymała już kamień w ręku. Zmarznięta, obolała, zdesperowana i przepełniona nienawiścią... A teraz przyszedł jego czas... Podinspektorze Callers, pora na rewanż...
__________________ Kutak - to brzmi dumnie. |