"Żebyś wiedział, White Lion'ie, że będę sobie staranniej dobierać towarzyszy, o ile będę ich miała..." pomyślała. Wróciła do swojego stolika.
-Jierad - wyszeptała a kamyczek pękł na cztery równe części. Następnie powiedziała "brisingr i małe języczki ognia lizały kamyczek, pozostawiając na nim ładne ślady. Ułożyła kamyczki na sobie w sposób taki, że wyglądały na malutką ławeczkę, a źdźbełko położyła na "siedzeniu", jako kocyk. Spojrzała na swój wytwór, po czym szepnęła "thrysta" i ławeczka z dużą siłą zleciała ze stołu i rozpadła się w drobny pyłek. Obrzuciła Xanti'ego złowrogim spojrzeniem i odeszła w cien drzew, tworzących lasek. Zastanawiała się, czy dogonić Lion'a. Z początku on też wydawał się jej miły, ale nie chciała popełnić tego samego błędu, co w przypadku Xanti'ego. Przypomniała sobie, że Lion wołał ją, gdy z płaczem wyszła z komnaty z jajami, lecz również i to, że pomyślał że jest naiwna i łatwowierna.
-Lion! Zaczekaj! - zawołała.
__________________ Sore wa... Himitsu desu ^_~ |