Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2012, 13:13   #6
Kawairashii
 
Kawairashii's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znanyKawairashii wkrótce będzie znany
Ubuntu

- Koleś, co Ty bredzisz? Najpierw nawijasz o aksjomatach, prawach, potem o budynkach, a na koniec mówisz, że aksjomaty są tu walutą. Ogarnij się i gadaj jak człowiek- powiedział podirytowany Ubuntu, ignorując pytanie o obiad. Wiedział, że niezależnie czy to sen, czy nie, rzeczy tu nie są normalne, zupełnie jak siły fizyki poza barakiem. Chciał je zrozumieć jak najszybciej, znaleźć pierwiastek normalności w tym całym szaleństwie. A do tego potrzebował rzetelnych odpowiedzi.

Caris

- Ależ uspokój się proszę - Caris zwróciła się łagodnie do Ubuntu. - Ja też nic nie rozumiem, ale on przyszedł nam to wyjaśnić, więc wysłuchajmy go proszę na spokojnie. Nerwy tu nie pomogą - powiedziała z niemrawym uśmiechem, który nie pasował do zaszklonych od łez oczy dziewczyny.
- Przepraszam, ale nie za bardzo rozumiemy. Może pan powiedzieć to w jakiś prostrzy sposób? - zwróciła się do Enderea.

Gharsam

Gharsam na razie... obserwował sytuację dziejącą się pomiędzy Ubuntu a Enderem. Na jego obliczu widoczny był sarkastyczny uśmieszek. Opowieść Endera była bowiem bardzo irracjonalna. Jednak czy to miało znaczenie? Wiedza, Czyściec, Pamięć, Imiona... fragmenty układanki pozbawionej sensu.
Mężczyzna miał pytania do ich nieoczekiwanego przewodnika, ale... wstrzymał się z nimi do czasu, aż Ubuntu skończy rozmowę.

MG

Endera zaskoczyły użyte przez Ubuntu określenia. Po oczach było widać że chłopak zastanawiał się nad właściwą odpowiedzią na postawę czarnoskórego bojownika.
-Chodźcie. Wystarczy przeskoczyć przez próg, a nic wam się nie stanie. Po drugiej stronie, zrozumiecie. Co jakiś czas znajdujemy takich jak wy, y... takich jak my... wszyscy, i gdy zobaczymy że są gotowi, nazywamy ich, i doznają przebudzenia. Ale w waszym przypadku było inaczej. Nas ówczesny Opat i jego zastępca, przywieźli was, po czym sami zniknęli. Stąd całe to zamieszanie. Tak naprawdę nie wiedzieliśmy jak was przebudzić, spaliście kilkanaście dni. Znaczy godzin,.. jeszcze czas wam się nie przestawił.
Chłopak nie udzielał właściwych informacji, krążył wogół tematu. Ponowne zerknięcie w oczy Ubuntu przełamało jego upór.
-A prawa, ssssą tu walutą. Boo.. dzięki nim utrzymujemy spokój w mieście. Nie pamiętam wszystkich z nich, ale Ksieni tak, i może wam je wszystkie objaśnić. Jeśli znajdziemy kolejne prawo, zgłąszamy je Panu, a on podarowuje nam oxymoron do własnego użytku. Um nie jestem pewien czy mogę wam więcej powiedzieć, na ten temat... chyba że macie inne pytania?

Gharsam

-Kto to jest ten... Pan? I co to za mętne gadanie o Aniołkach czy też Diabłach? O co dokładnie chodzi z tym nadzorem? To jakiś obóz pracy, czy co ?- rzekł chłodnym tonem Gharsam wpatrując się obojętnie w swymi oczami w twarz Endera, jak gdyby chciał spojrzeniem przebić go na wylot. Jakby zupełnie nic innego się nie liczyło.

Caris

Caris zastanawiała się nad słowami Endera, które zaczęły brzmieć bardziej zrozumiały sposób.
Na wzmiankę o obozie pracy, co zasugerował Gharsam, wystraszyła się i otworzyła usta, z których wydobyło się ciche “och”.

MG

Ender nie chciał być źle zrozumiany, wystarczająco nabroił opuszczając ich w baraku.
-Pan,... Pan jest.. od zawsze w Czyśćcu. On.. on tak jakby... Ksieni i Opaci mają z nim kontakt. Nie wymaga dużo, a oferuje nam wiele w zamian. Raczej unikamy nazywania go. Słowa takie jak diabeł i anioł mogą go zdenerwować..

Gharsam

-Boicie się go, bo...?- Gharsam najwyraźniej zamierzał dalej ciągnąć ten temat.

MG

-Zrozumiesz z czasem. Od kiedy zniknął Opat wraz z zastępcą, brakuje nam chętnych na wyprawy poza granice miasta. Jeśli nikt z mieszkańców nie załatwi wam bezpiecznej posady, pewnie Ksieni wybierze was.. a to oznacza.. spotkanie z Panem.
Chłopak roześmiał się łagodnie pod nosem.
-Słyszałem że zegarmistrz potrzebuje asystenta, także golibroda. Możemy czegoś dla was poszukać, po obiedzie. Przy okazji zapoznacie się trochę z ludźmi.

Caris

Caris nie znała się ani na zegarkach, ani na goleniu. Była jednak dobrej myśli, jesli chodzi o znalezienie posady. Uśmiechnęła się niemrawo.

Gharsam

- Też mi problem.- wzruszył ramionami Gharsam nie przejmując się specjalnie słowami Endera.- A co takiego jest poza miastem?

MG

-Tak. taa..
Zamyślił się na chwilę po czym przybrał skrępowaną pozę jakby sam niedowierzał we własne słowa.
-Ponoć znaleźli sposób na opuszczenie.. tego miejsca. Gdyby umarli, eh.. um.. zaufaj mi, wiedzielibyśmy o tym.

Ubuntu

Ubuntu zdecydował się wreszcie wypowiedzieć na głos najważniejsze z nurtujących go pytań. Zbyt wiele z tego kolesia wyciągnąć nie mogli, ale TO akurat powinien wiedzieć.
- Powiedzmy sobie jasno- czy mówiąc “czyściec” masz na myśli “ten Czyściec”? Czy ja... nie żyję?

MG

Chłopak obrócił się i z nijakim wyrazem twarzy i pewnym dostrzegalnym zainteresowaniem bądź empatią, spytał.
-Czy myślisz że żyjesz? Bo ja wiem że świat taki nie był zanim tu trafiłem. Nie można było przechodzić przez drzwi i lądować na suficie. Nie można było zmieniać kolorów. Nie można było..
Opamiętał się, nie chciał straszyć nowoprzybyłych.
-Jaka jest ostatnia rzecz jaką pamiętasz? Który był wtedy rok? Kto był królem?

Ubuntu

- A co Cię to obchodzi? I co to niby zmienia?- odburknął murzyn. Ender zaczynał działać mu na nerwy.
- Sam przed chwilą powiedziałeś, że w Czyśccu nie ma wspomnień, więc się odwal.

MG

Ender zmierzył Ubuntu wzrokiem po czym skierował się ku reszcie.
-Jeszcze jakieś pytania? Czy możemy iść?
Po wyrazie twarzy widać było że razem z bojownikiem nie za bardzo się polubili.

Caris

- Panowie, proszę, tylko spokojnie - powiedziała smutnym głosem Caris. Mężczyźni rzucali w siebie agresją i nie podobało jej sie to, ale tak naprawdę przykro jej było, gdyż zdała sobie sprawę, że umarła. Nie pamiętała wszystkiego, właściwie to niewiele, ale dowiedzieć się o swojej własnej śmierci nie było przyjemne.
- Dziękujemy - powiedziała niemrawo. - Chętnie skorzystamy z zaproszenia na obiad i dowiemy się więcej - dodała po chwili i spojrzała na Ubuntu, mając nadzieję, że mimo sprzeczki, nie będzie się wzbraniał.

- Ale mam proźbę, panowie. Czy możecie proszę zostawić mnie samą na dwie minutki? Ubiorę się i zaraz do was dołączę, dobrze? - spytała delikatnie omiatając wszystkich trzech mężczyzn proszącym, oraz badawczym wzrokiem.

Ubuntu

Murzyn spojrzał na nią z ukosa z pobłażliwością jaką mógłby obdarzyć dziecko i podszedł do drzwi.
- Tu każdy budynek jest do góry nogami? - spytał Endera, starając się nie myśleć, jak bardzo działa mu na nerwy. Stanął naprzeciw drzwi, jakby za chwilę miał sie z nimi zmierzyć w pojedynku na gołe klaty.

MG

-Tak, oczywiście. Panowie, proszę za mną. I.. aa... może lepiej zostawię drzwi lekko uchylonę. Głos nie przechodzi przez zamknięte. Wiem to głupie, ale.. tak na wszelki wypadek będą lekko uchylone. Tylko może.. o tak.
Ender przesunął jedno z łóżek i obrócił je w taki sposób by osłoniło dziewczynę przed wścibskim wzrokiem zza drzwi.
-Te budynki.. to. Wszystko zależy od punktu widzenia.
 
__________________
Kawairashii jest offline