Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2012, 15:03   #19
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
*** Na zewnątrz ***

Keriann przymierzyła, to samo zrobił Detlef. Wystrzelili, jednak tylko strzała sięgnęła celu. Bełt Detlefa minimalnie chybił. Reakcja czwórki, której przeszkodzono ‘pracę’ nad mnichem, była natychmiastowa. Każdy spojrzał w kierunku, z którego nadleciały pociski. Z tym że jedna z tych postaci, ta będąca najbardziej tyłem, wykręciła swoją głową w nienaturalny sposób.


Teraz też bohaterowie spostrzegli zakrwawione twarze pozostałych. Szybko doszło do nich z kim, lub właściwie czym mają do czynienia. Elfia kobieta stanęła jak wryta i zamiast kolejny raz wycelować, upuściła swój łuk, a także trzymaną w drugiej ręce strzałę. Na podobnie zszokowanych wyglądali Bociek i Durin. Bociek najwidoczniej na swej dzielnej drodze prowadzącej do rycerstwa, pierwszy raz spotkał nieumarłego. Khazad natomiast kolejny raz pokazał, że bardziej jest historykiem, niż wojownikiem. Kolejny raz musiał powstrzymać strach, powtarzając sobie iż jest przedstawicielem dzielnej rasy, najdzielniejszej.

Oporów żadnych nie poczuł Franc. Dodatkowo zmotywowało go zawahanie pozostałych. Franc strachu nie czuje i chce pokazać to reszcie. Co ma łeb, ten łeb może i stracić! Nie takie to on maszkary w swym życiu widział. Niewiele ładniejsze się nawet do niego zalecały. Parę kroków za Maurerem i jego Scyzorykiem ruszył Detlef. Dzierżąc już swój rapier rzucił – Żywych nie weźmiemy…

Gdy elfka ponownie chwytała swój łuk, Franc testował już wytrzymałość przeciwników. Bez ręki wciąż łażą i atakują, zauważył prędko po swym pierwszym cięciu. Detlef tak skuteczny nie był, co prawda wbił swój rapier w ramię wroga, ale tamten niewiele sobie z tego robiąc, rzucił się na szlachcica i wgryzł mu się w szyję. Szlachcic czuł ból, czuł krew która zaczynała wypływać z rany i choć się szamotał, choć próbował z całych sił uwolnić, to nie mógł odrzucić od siebie napastnika.

Keriann próbowała strzelać, jednak nogi wciąż jej dygotały. Widziała jak kolejny ze stworów podbiega do szlachcica. Próbowała go ustrzelić… nie trafiła. Jednak, całe szczęście dla von Halbacha, do walki wkroczył Durin. Widząc towarzysza w niebezpieczeństwie zdobył się na szaleńczą szarżę. Efekt? Kolejna trupia ręka spoczęła na ziemi.

I Bociek się w końcu ocknął, gdy ujrzał nadciągającego na niego ożywieńca. W samą porę, szybkie pchnięcie spowolniło nieumarłego jeszcze bardziej. Jednak tamten wciąż szedł. Pierwszą próbę ugryzienia, Marko powstrzymał potężnym zamachem włócznią. Dodatkowo zombie właśnie oberwał elfią strzała. Prosto w głowę. Jednak i to go nie powstrzymało. Kolejnym zrywem rzucił się na Marko, by ugryźć go w ramię, przegryzając nawet skórznię.

Franc postanowił powoli kończyć zabawę. Przeciwnik parę razy go drapnął, jednak płytówki nie przebił. Po serii testów, w trakcie której zauważył, że po obcięciu drugiej ręki oponent zaczyna agresywniej gryźć, a po straceniu nogi czołgać się. W końcu odkrył, że po utraceniu głowy przestaje się poruszać. Przeciwnik rozpoznany, zadanie skończone. Trzeba wspomóc innych walczących.

Detlef kolejny raz wbił rapier w ramię. Później parę szybkich pchnięć między oczyma i w oko i jego przeciwnik poległ. Zaraz po nim do tego samego efektu doprowadził Durin. Po jednym z ataków, uprzedzonym celnym trafieniem elfki, kolejny czerep znalazł się na zakrwawionej ziemi. Szamotaninę Boćka z chodzącym trupem, zakończył Franc. Scyzoryk ponownie zebrał żniwo.

Walka zakończona. Część z nich pierwszy raz widziało ożywionego człowieka, z przerażeniem obserwując, cóż może stać się z nimi po śmierci. Część przypuszczała, że ta czwórka może być dopiero początkiem… nawet przynętą…


*** I wewnątrz***

~ Chyba mnie zauważył… ~ pomyślał Zybert kryjąc się za ławą. Fakt ‘hiena cmentarna’ miała spostrzegawcze oko i dostrzegła chowającego się czarodzieja. Jednak Zybert pozostał za ławką czekając na reakcję szabrownika. Nie był pewien, czy go ujrzał. Wydawało mu się, że odwrócił głowę… ale może mu się tylko wydawało. Co gorsza prawdopodobnie też dostrzegł drugiego szabrownika, który przeszukiwał inne zwłoki. Sytuacja się więc znacznie pogorszyła… Oby się mylił

W tym czasie Zebedeusz rzeczywiście ujrzał, jakby coś przebiegło od drzwi i schowało się za ławą. Napastnik? To co przyniosło śmierć zakonnikom? Szybko zapomniał, że chwilę wcześniej odnalazł starannie ukrytą klapę, która prawdopodobnie prowadziła do podziemi cerkwi.

Drugi z świętokradców, Albert, właśnie rozbierał zwłoki, próbując przyjrzeć się ranom. Próbował zrozumieć kto lub co mogło takowe zadać. W końcu z przerażeniem połączył swe oględziny z wiedzą zdobytą w trakcie podróży… nieumarli! Albert, jak to obieżyświat wiele opowieści o nich słyszał. Większość nie kończących się zbyt optymistyczne… Atakują w kupie, atakują bezrozumnie, ale do końca, po częstokroć, a nawet zwykle przyzwane przez jakiegoś nekromantę, który jest w pobliżu. Niedobrze… bardzo niedobrze…
 
AJT jest offline