Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2012, 15:24   #118
abishai
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
-Raz kozie śmierć.- mruknęła do siebie Aryuki spoglądając na cały budynek gildii i otworzyła drzwi wchodząc do środka. Po czym rozejrzała się nieufnie. Budynek gildii miał bowiem wszystkie złe strony pociągów, był duży, głośny i wydawał się wręcz czekać na okazję do rozpadnięcia się na drobne kawałeczki w głośnej eksplozji.
Gdy tylko dziewczyna uchyliła drzwi usłyszała głośne - Padnij!- a gdy odruchowo rzuciła się na ziemie nad jej głową przeleciała jakaś spora dymiąca zębatka. - Nic pani nie jest? -zapytał młody chłopak w masce ochronnej i goglach na twarzy podając Aryuki rękę.
-Żyję. Co tu się... ? - rzekła nieco spanikowanym głosem wojowniczka rozglądając się dookoła. -Szukam kogoś, alchemików Gruma i Juna. Ten pierwszy jest tu chyba kimś ważnym, prawda?
- Tak, Grum to członek naszej rady. -stwierdził naukowiec podnosząc dziewczynę z ziemi. - Aktualnie ma zebranie, z tego co mi wiadomo.
-A Jun, zajmuje się... tymi,no... mechanizmami.- Aryuki nie ustępowała w swym przepytywaniu chłopaczka.-I nie... wspomniano, że się pojawię ? Aryuki Marai jestem.
- Może coś mówili... wiesz najczęściej pracuje z zatyczkami w uszach. -stwierdził wesoło chłopak. - A Jun to pewnie jeden z inżynierów... nie znam ich wielu.
-Ktoś tu robi za odźwiernego ? Do kogo możesz mnie skierować, kto by wiedział coś więcej? Grum wspominał coś o dobrej kawie, którą tu serwują.- rzekła smętnie Aryuki, której ta beztroska lekko denerwowała.
- Musisz się udać na 3 piętro do sekretariatu, tam Ci wszystko wytłumaczą. -odparł chłopak ponownie wtykając korki w uszy i wracając do pracy.
-No tak. Sekretariat. To dobrze wróży.- mruknęła do siebie dziewczyna i rozpoczęła wędrówkę po schodach, wprost na trzecie piętro.

Gdy dziewczyna dotarła na trzecie piętro jej oczom ukazało się coś, co wielu mogło by uznać za piekło. Dziesiątki biurek, za każdym pochylona kobieta w średnim wieku, wszędzie kubki z parująca kawą i sterty, prawdziwe góry papierów. Sekretariat, zmora klientów od zarania dziejów, miejsce gdzie formularz B33 może zadecydować o twoim życiu lub śmierci oczywiście jeżeli wypełniło się wcześniej inne niezbędne formularze, każde do odebrania przy innym stoliku.
-Dzień.. dobry? Jestem Aryuki Marai. Oczekiwano tu mnie. Alchemik Grum zapewne o tym wspomniał?- rzekła dziewczyna na powitanie owej kobiety. Miała nadzieję, że krasnolud wykazał się przezornością. Nie mogła wszak spędzić tutaj całego dnia.
- Proszę usiąść i poczekać na swój numerek.-odparła kobieta w ogóle nie podnosząc głowy, ba nawet chyba nie słuchała co dziewczyna powiedziała.
-Mój... co?-Aryuki wręcz zamurowało z zaskoczenia.
- Numerki do odebrania przy stoliku K10. -odparła kobieta dalej coś skrobiąc.
-Nie szkodzi, sama znajdę. Najwyżej zrobię wam wentylację w ścianach.- mruknęła wściekle pod nosem Aryuki ruszając w kierunku schodów prowadzących na kolejne piętro. Wyjęła z plecaka urządzenie Juna. Powinno ono wykryć jakieś obdarzonego talentem alchemika. A taki powinien mieć większe rozeznanie w tym miejscu.
Urządzenie nie było nawet potrzebne, bowiem na schodach dziewczyna niemal wpadła na Juna, który schodził z wyższego piętra niosąc jakiś karton z papierami. Chłopak zachwiał się niebezpiecznie z powodu tego nieoczekiwanego spotkania i cudem uratował się przed z turlaniem ze schodów.
- O hej. Ty już tutaj? -zapytał lekko zasapany inżynier.
-Miałam przyjść, a wy mieliście wyjechać ze mną. Nieprawdaż? Czy może coś się zmieniło w tej materii?- rzekła Aryuki patrząc ponuro na Juna. Po czym nagle zmienił się jej humor, gdy sobie o czymś przypomniała.. lub wymyśliła. Chwyciła nagle chłopaka pod ramię i rzekła z promiennym uśmiechem.-Pokażesz mi swoją pracownię ?
- Co.. ale jak.. dokumentacja! -zaczął plątać się Jun którego kontakty z kobietami można było określić jako “mierne, bardzo mierne, wręcz zerowe” - Nie miałaś spotkać się z Grumem? Zrzucił na mnie wszystkie papiery by mieć dla Ciebie czas.
-Nie wiem gdzie on jest, a ja mam kolejną niespodziankę... tylko dla ciebie.- rzekła figlarnym tonem głosu dziewczyna ciągnąc go w górę po schodach.
-Grum ma gabinet na przed ostatnim piętrze, a ja w podziemiach...- odparł już całe czerwony na twarzy chłopak przyciskając karton z papierami do piersi niczym tarczę.
-Czyli szybko do podziemi.- zadecydowała dziewczyna, natychmiast zawracając i ciągnąc za sobą Juna.-Papiery nie uciekną, prawda?
- I tak muszę je zanieść na dół. -odburknął Jun, po czym skręcił z Aryuki w jakiś boczny korytarzyk w sekretariacie. - Windą będzie szybciej.
-Na pewno umiesz zrobić, granaty błyskowe lub wybuchowe prawda? Niestety warsztat w Lasthope wybuchł i nie mogłam uzupełnić moich zapasów.- rzekł smutno podążając za Junem, ciekawa co to za twór... ta winda.
- Pfff, granatami się nie zajmuje, to tanie sztuczki a nie nauka, aczkolwiek mamy ich na dole sporo bo moi “koledzy inżynierowie”...- ostatnie dwa słowa Jun zaakcentował nad wyraz ironicznie. -... lubią takie zabawki.
-To się chyba nie obrażą jak parę z nich pożyczę? W moim fachu liczą się fajerwerki i tanie sztuczki. Ratują życie czasem.- rzekła radośnie dziewczyna, gdy znaleźli się w windzie. Tam zdjęła plecak z pleców i wcisnęła Junowi w dłonie mówiąc.-Potrzymaj na chwilę.
- Co...?! - krzyknął zduszony ciężarem papierów i plecaka chłopak, który teraz wyglądał jak tobołek z nóżkami. Winda zaś powoli i z klekotem jechała w dół, do podziemi wieży.
-Plecak, plecak.- rzekła dziewczyna nie przejmując się zdziwieniem Juna i grzebiąc głęboko w jego wnętrzu. -A tu... cię mam...
Z dumą wyjęła sporą niebieską kulę, po czym trzymając ją w jednej dłoni, przyłożyła drugą do niej mówiąc.-Soulcrest..
Na powierzchni kuli pojawił się okrąg spleciony z kilkoma dziwnymi znakami, tworzącymi dość dziwny ornament na jej powierzchni.
Dokonawszy tego dzieła, pokazała je alchemikowi mówiąc.-Mógłbyś szybko zrobić... z cztery kule wyglądające identycznie jak ta ? Niekoniecznie z tego samego materiału.
- Nie ma problemu...-stęknął Jun wyłaniając głowę zza pakunków.-... tylko że jeżeli ta kula ma jakieś właściwości to na szybko mogę zrobić tylko nic nie potrafiące podróbki.
-Takich właśnie potrzebuję, nic nie znaczących kopii. Nawet jeśli kulka ma właściwości, lub promieniuje magią, to moja pieczęć zdusiła ten efekt.- rzekła z zadowoleniem w głosie Aryuki. Skoro nie mogła ukryć kuli w gildii, to ukryje ją pomiędzy jej kopiami. A ponieważ pieczęć z oryginału wojowniczka mogła zdjąć w każdej chwili, byłaby jedyną osobą mogącą odróżnić prawdziwą od jej duplikatów.
A dokładniej mówiąc tak mogło się tylko zdawać, bowiem gdy Jun począł tworzyć duplikaty, Aryuki zauważyła coś dziwnego. Spod jej pieczęci, niczym ze szczeliny poczęła sączyć się woda, najpierw małe kropelki, po chwili zaś już cała kulka była mokra. Nie minęło kilka sekund, gdy potężny strumień, wody po prostu zerwał i zniszczył pieczęć, w tym też momencie wszystko ucichło, a kula ponownie stała się zwykłym kamyczkiem. Widać przedmiot nie dość że był naprawdę potężny, to jeszcze nie życzył sobie by go w jakikolwiek sposób uciszać.
- Co to było? -zapytał zdziwiony Jun, przezornie cofając się w kąt windy.
-Kłopot, kłopot... ale mój.-rzekła dziewczyna drapiąc się po karku.-W każdym razie rób te kopie. A nuż kogoś da się nimi nabrać.
I rozglądając się po pracowni Juna spytała.-Tooo od którego z kolegów da się wypożyczyć owe wybuchowe niespodzianki?
Jun po wyjściu z windy wskazał jej olbrzymie pudła, pod ściana wielkie hali, gdzie krzątała się spora ilość naukowców. - Tam kazałem im odkładać takie zabaweczki, może znajdziesz coś dla siebie. Bierz ile chcesz. -stwierdził siadając przy swoim biurku, na którym to leżał bardzo imponujący, zakończony czterema zaostrzonymi bolcami, karabino-podobny twór.
Aryuki przyjrzała się przelotnie broni Juna, sama bowiem nigdy się do strzelania nie kwapiła. Jednym z powodów obrania drogi miecza był fakt, że łuczniczką była kiepską. Zamiast tego dziewczyna przeglądała pudła wybierając przedmioty przypominające te, których sama używała. Trzeba było przyznać, że wyglądały one bardziej śmiercionośne od fajerwerków Xina.-To zamierzasz się wybrać ze mną i z Grumem na tą wyprawę? Ten karabin jest na nią właśnie?
- No wiesz, Grum by mi nie wybaczył gdybym tu został, a to on wywalczył większość z dofinansowań moich badań. -stwierdził inżynier odwracając się na krześle do dziewczyny i wzdychając ciężko. - Nie powiem by mi się to uśmiechało, mam sporo pracy, no ale przełożony to przełożony. - dodał po czym poklepał potężną giwerę, - Mam zamiar go zabrać, aczkolwiek nie został on stworzony na te właśnie wyprawę, widzisz to mój największy jak dotąd projekt, już dziesięć lat go ulepszam i poprawiam. -stwierdził z dumą inżynier i bez trudu podniósł wielkie, dwuręczne cacko. - Jest niezwykle lekki, a ponadto wytrzymały, no i nie jest to jakaś zabawka na proch jak te granaciki. To karabin wiary w siebie, im mocniej w coś się wieży, w zwycięstwo, w siebie czy w cokolwiek tym potężniejszą bronią się staje. -powiedział Jun celując nim w ścianę po czym opuścił lufę i odłożył broń na stół. - To jak dotąd chyba mój najlepszy wynalazek, wreszcie pokazuje, że w walce inteligencja jest równie ważna co siła. -dodał lekko rozmarzony.
Co do kosza w którym Aryuki grzebała, było tam sporo ciekawych zabawek. Granaty błyskowe, dymne i wybuchowe, były niczym w porównaniu do kilku lasek dynamitu, które wygrzebała dziewczyna, jak też do dziwacznie wyglądającego gumowego.... czegoś.


Przyglądając się owemu znalezisku dziewczyna rzekła.- Dziesięć lat. To najwyższy czas na sprawdzenie broni w walce. Mój ojciec by już ją dawno sprawdził, gdyby wykuwał tyle lat.
- Póki co testowałem ją tylko na manekinach ćwiczebnych... -stwierdził chłopak dokręcając coś przy owej broni.
-No to teraz będzie okazja na czymś co się rusza, bardziej nieprzewidzianie niż manekiny.- rzekła dziewczyna i pokazując owo kuliste znalezisko spytała.-A to do czego służy?
Jun rzucił okiem na gumową piłeczkę i stwierdził krótko. - Granat dezorientujący, wrzuca się taki do pomieszczenia, a on zaczyna piszczeć, i odbijać się po ścianach. Zabawka. -zakończył z prychnięciem.
-Lubię takie zabawki. Dobra, to ty się już pakuj. Ja też się zresztą spakuję.- rzekła Aryuki dorzucając granat do reszty wybuchowych kompanów. Po chwili wylądowały tam też i wszystkie pięć kul, tak że prawdziwa znów uwierała łowczynię w plecy.-A ja pójdę do Gruma. Wieczorem musimy wyruszyć, by na czas dotrzeć do przybytku wiedzy wszelakiej. Oooo... właśnie, zrób sobie listę pytań, na które szukasz odpowiedzi.
Podrapała się po głowie.-I pokaże mi drogę do Gruma. Chyba skończył zebranie, prawda?
- Podejdź winda na przed ostatnie piętro, jego gabinet jest podpisany. -stwierdził Jun nie odrywając wzroku od swego wynalazku.
-I dzięki za pomoc Jun.- rzekła dziewczyna wsiadając do windy, która miała ją zawieźć do krasnoluda.

Winda grzechocąc powiozła dziewczynę niemal na sam szczyt wieży. Widać było znaczną różnicę w wystroju między piętrami niższych urzędników, a zarządu. Tutaj panowała względna cisza, wszystko było sterylne i wysprzątane. W rogu korytarza, przy którym umieszczone były gabinety, stał automat na wodę ( który zapewne pojawił się tam podczas zbudowania wieży, bowiem takie automaty mają dziwna tendencje do pojawiania się znikąd) Tabliczki z imionami poszczególnych członków rady były pozłacane, a ich imiona wygrawerowane wprawną ręką, tak, że odnalezienie, dębowych drzwi pracowni krasnoluda było tylko kwestią kilku spojrzeń.
Aryuki miała nadzieję, że Grum zdążył już powrócić z zebrania. Nie chciała bowiem demolować mu drzwi na wstępie. A nie uśmiechało się Marai stać pod jego gabinetem. Zapukała więc delikatnie.
- Proszę! -rozległ się z środka głos brodacza, tonem wyćwiczonym przez lata kontaktów z petentami na członków gildii.
Aryuki otworzyła i uśmiechnęła się promiennie wchodząc. Od razu z progu zapytała.- I jak tam rozmowy z Radą i raporty... dobrze poszło?
- A co miało źle pójść? -zaśmiał się krasnal siedząc za wysokim dębowym biurkiem.
-Nie wiem. Z wysokimi radami zawsze mogą być kłopoty. Zadanie nie dość dobrze wykonane. Za wiele ludzi ucierpiało. Powinno być zrobione szybciej... takie tam.- rzekła w odpowiedzi Aryuki zamykając za sobą drzwi i zmierzając do krzesła stojącego przed biurkiem.
Grum machnął tylko ręką. - A tam, za długo jestem w tej radzie by narzekali, zresztą przynieśliśmy próbki, zdaliśmy niemal pełny raport... bo o tobie i Takerze nie wspominaliśmy. -stwierdził puszczając dziewczynie oko. - Tak więc mamy z głowy papierkowa robotę, znaczy ja mam bo Jun się tym zajmie. -zarechotał jeszcze stary brodacz.
-To kiedy wyruszamy, bo mnie terminy gonią i muszę już wkrótce. To znaczy, wieczorem mam pociąg. I ktoś na mnie czeka pod gildią, więc wypadałoby go poinformować o sytuacji.- rzekła w odpowiedzi dziewczyna splatając dłonie razem.
- Jak dla mnie możemy już teraz. Aczkolwiek Jun musi sobie zbudować jakąś maszynkę by ogarnęła papiery, więc dołączy do nas dopiero wieczorem. -stwierdził brodacz i otworzył szufladę grzebiąc w niej zawzięcie. - My w tym czasie możemy podskoczyć do mnie na obiad, moja żona bardzo lubi gości. -stwierdził z uśmiechem.
-A ma dużo ma w domu żelaznego złomu? Mój... towarzysz lubi żelazo. Jeść.- rzekła w odpowiedzi dziewczyna sama też mocno odczuwając głód.-A dałoby się pożyczyć z twej gildii trochę pieniędzy? Na poczet przyszłych usług dla waszej organizacji? Jestem trochę... bez grosza przy duszy.
- Co ty się pieniędzmi przejmujesz. -prychnął jej rozmówca i od niechcenia wyjął z szuflady pełen mieszek. - I tak jesteśmy ci coś winni za pomoc w wieży. - stwierdził podsuwając jej gotówkę.- A złom na pewno jakiś w domu się znajdzie,mam tam swój składzik na starocie.
-To ruszamy!- rzekła entuzjastycznie Aryuki wstając.-Najpierw na obiad, a potem dalej?
- Mi to pasuje. -odparł wesoło radny i zeskakując z krzesła otworzył dziewczynie drzwi.

Gajeel zaskoczony był nieco pojawieniem się Gruma. Na tyle zaskoczony, że nie wyskakiwał z żadnymi szyderstwami na temat krasnoluda. I potulnie zgodził się pójść na obiad do krasnoluda.
A chatka Gruma okazała się przytulna, żona młoda i o wiele wyższa od niego.
Miła, pogodna, wyrozumiała i najwyraźniej nie przejmująca się zajęciem męża Brunchilda sprawowała władzę w domu. I tej władzy uległ nie tylko krasnolud, ale i Gajeel.
Może i czarnowłosy pyszałek był krypto-pantoflarzem?
Aryuki w to nie wnikała. Ważne że obiad upłynął w dość miłej atmosferze i przy opowiadaniu przez Gruma relacji ze swej ostatniej wyprawy dwojgu miłym berbeciom. Oczywiście, bardziej ją podkoloryzował i bardzo pomniejszył w niej rolę Marai. Co zresztą dziewczynie bardzo odpowiadało. A dzieciaki Gruma były opowieścią zachwycone. Bo czyż może być bardziej wspanialsza misja niż ratowanie księżniczki zamkniętej w wieży przez potężnego potwora?

Po posiłku były zakupy. Mieszek krasnoluda wystarczył na.. zakupy kilku kreacji, paru ozdób i kożucha z kapturem podszywanego futrem. Przy okazji Aryuki nasłuchała się kpin Gajeela, dla którego te wędrówki od sklepu do sklepu były drogą przez mękę. I jakoś musiał wyładowywać frustrację tymi torturami.
A Aryuki ignorowała docinki swego ochroniarza , który całym swym strojem udowadniał swoją ignorancję w sprawach mody.
Sakiewka wystarczyła też na kupienie magicznego sai, które idealnie nadało się jako oręż blokujący broń przeciwnika.


Dziewczyna miała co prawda mieszane uczucia w tej sprawie. Zazwyczaj wolała stosować własny oręż, a sztuczka broni choć użyteczna, nie należała ani do widowiskowych, ani do potężnych. Cóż... mieszek dany przez Gruma nie był bez dna.
Zresztą i tak sporo dziś zyskała, cztery fałszywe kule, nowe ubrania, nieco różnych wybuchowych przeszkadzajek, magiczne sai... o nastawionym bojowo ochroniarzu nie wspominając.
Nastał więc czas wybrania się na dworzec kolejowy, spotkanie Juna i... podróż na północ.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 03-09-2012 o 13:20.
abishai jest offline