Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-08-2012, 18:44   #300
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Widziałam w ciemności tylko rozjarzone plecy Prokopova. Na ich tle pojawił się zarys sylwetki Emmy. Zamachnęła się nożem i cięła go w plecy. Nie poczułam charakterystycznego zapachu krwi, to było coś innego, poczułam bardziej niż zobaczyłam w tych ciemnościach zapach dymu.

Przez chwilę nic nie widziałam, a potem światło przedarło się przez ciemność na chwile raniąc oczy. Zamrugałam kilkakrotnie zanim oczy przyzwyczaiły się znowu do światła.
Rozejrzałam się. Nie byliśmy już w podziemiach, siedzieliśmy na podłodze czegoś co przypominało spalony korytarz.

Czułam zapach dymu. Piekły i łzawiły mi oczy, zaczynałam się dusić. Gdzieś z boku słychać było łoskot płomieni trawiących wszystko na swojej drodze, czułam żar w korytarzu.

Przetarłam oczy i spróbowała odkaszlnąć.
Nie podobała mi się ta zmiana. Tam może nic nie widzieliśmy bez latarki którą zabrał Scott, ale też teoretycznie nie groziło nam spalenie żywcem. Dotknęłam ręką ściany, była ciepła. Spojrzałam na Irola.

- Musimy się stąd jak najszybciej wydostać. Pomóż mi nieść Toppera. Musimy sprawdzić gdzie jesteśmy.

- Hej czy wszystko w porządku? Nic się nikomu dodatkowo nie stało? – usłyszałam głos Emmy, była zdenerwowana. W dymie widziałam zarys jej postaci, ale tylko jej. Prokopova nie widziałam.

- Nie, chyba nie - spojrzałam na pozostałych szukając potwierdzenia swoich słów - nie ma Scotta i chyba Prokopova.

Nie byliśmy już w tym samym miejscu. Scott został gdzieś w podziemiach i nie było szansy żeby nas znalazł, chyba że moc teleportacji objęła także jego i błąka się teraz gdzieś po podobnym korytarzu do naszego.

- Scott przecież gdzieś poszedł - Irol dźwignął Toopera. - Tylko ten cholerny Prokopov.

- Tak, tylko że my nie jesteśmy już w tym samym miejscu - podtrzymywałam złamaną nogę.

Irol Zakasłał dymem.

- Musimy się stąd wydostać bo się podusimy.

- W którą stronę – rozejrzałam się po korytarzu, z obu stron kończył się jakimiś drzwiami

- Zgubiłam go – usłyszałam jakby szept Emmy - Zgubiłam go do cholery - powtórzyła głośniej - Nie wiem jak to się stało, ale był i go nie ma, a dosłownie trzymałam na nim ręce żeby nie uciekł. Nie wiem jak to się stało - powtórzyła tym razem bezradnie.

Już chciałam powiedzieć że w tej chwili nie to jest najważniejsze, trzeba się stąd wydostać. Może zginął, albo nie przeniósł się razem z nami kiedy Emma chyba coś usłyszała. Odwróciła się gwałtownie.

- Sukinsyn - syknęła - Widzę go - rzuciła - Spróbuję go złapać.

Ruszyła i po chwili prawie zniknęła mi z oczu.

Wyczucie Śmierci szalało. Powietrze drżało z gorąca, wypełniał je duszący dym.

- Pomóż jej - powiedział Irol - Ja wyprowadzę stąd Maxa i do was dołączę.

- Dobra, uważaj na jego nogę - rozejrzałam się po korytarzu i chwyciłam kawałek solidnej deski, lekko tylko nadpalonej na dole. Zważyłam w ręku, cóż jak się nie ma co się lubi.
Przytknęła wygrzebaną z kieszeni chusteczkę do nosa, dym drażnił coraz bardziej i ruszyłam ostrożnie za Emmą.

Zobaczyłam jak znika za uchylonymi drzwiami na końcu korytarza.
Podeszłam do drzwi w których zniknęła i zajrzałam do środka.

Za drzwiami znajdował się kiedyś salon, lub coś podobnego. Jakieś duże pomieszczenie. Teraz wypalone z poczerniałymi deskami na podłodze i ścianach. Konstrukcja poddała się niszczycielskim zapędom ognia, pozostawiając nienaruszona w kilku miejscach. Całość lśniła od wody.

Widziałam przekradającą się Emmę która wyważała każdy swój krok. Śledziłam ją bardzo uważnie. Odczekałam na tyle żeby wejście na spaloną podłogę nie poskutkowało zawaleniem się konstrukcji i pogrzebaniem nas obu w stercie spalonych szczątków.
Starałam się wybierać tą samą drogę którą przeszła Emma. Zdawałam sobie sprawę że jestem cięższa od Emmy, każdy mój krok któremu towarzyszyło ostrzegawcze skrzypienie mi to uświadamiał.

Podążając tropem Emmy, dotarłam do kolejnego zniszczonego korytarza, cholernie mi się to wszystko nie podobało.
Po jednej jego stronie ciągnęły się szeregiem osmalone drzwi lub wejścia do jakiś pomieszczeń zniszczonych przez pożogę. Po drugiej - dziury po oknach. W kilku z nich nadal czerniły się kawałki szyb, ale w większości okna zostały zniszczone, wypalone. Zza wybitych dziur wlewało się świeże powietrze.

Odruchowo spojrzałam w okno. Chciałam się zorientować gdzie się obecnie znalazłyśmy. Wciągnęłam świeży powiew w płuca. Cudowne uczucie. Na zewnątrz widziałam jakieś budynki i drzewa w dość sporym oddaleniu od zniszczonego przez pożar gmachu. Ten budynek i teren coś mi przypominał, już gdzieś go widziałam. Sierociniec, właśnie znajdowaliśmy się w sierocińcu, który spłonął przed kilkoma dniami wraz z wielką ilością ofiar. Gazety trąbiły o tym na pierwszych stronach. Zamieścili także sporo zdjęć.

Teraz znów ktoś musiał wzniecić pożar w zgliszczach.

Miałam nadzieję że Irol zdołał wyprowadzić Toppera i że na zewnątrz będzie bezpieczny. Może uda im się sprowadzić pomoc.

Usłyszałam z korytarza jakiś dźwięk, jakby szuranie ciała po podłodze. Odwróciłam się w tamtą stronę.
Po podłodze pełzło coś przypominające wija, lub jakieś inne robactwo o twarzy obrośniętej jakimiś naroślami, guzowata i straszna.

Moje spojrzenie przecięło się ze spojrzeniem stwora, nie był to już Prokopov, a to co z niego wypełzło, lub stało się nim patrzyło nienawistnie w moje oczy.

Zdałam sobie sprawę ze stwór nie widzi Emmy, to dawało jej większe pole działania. Uśmiechnęłam się pod nosem, postanowiłam skupić na sobie uwagę stwora żeby dać Emmie czas na działanie.

- I na co ci to było Prokopov, chodź, podpełznij tu ty gnido - jeszcze raz zważyłam w ręku dechę. Miałam nadzieję że nie będę musiała jej używać, wiedziałam że byłaby to daremna próba, miałam nadzieję ze Emma dzierżąca nóż zdąży go wbić stworowi w trzewia i że to coś da.
Liczyłam że Topper i Irol wezwali wsparcie inaczej mamy pozamiatane.

Aktywowałam na wszelki wypadek resztką sił swoją moc ochrony.

Prokopov minął Emmę kierując się w moją stronę. Jego ciało znów przechodziło jakąś transformację. Z tylnej części ciała, gdzie kiedyś były stopy, wyrastały gigantyczne narośle przypominające kleszcze, jakie mają niektóre owady na odwłokach. Piekielny krocionóg nie tracił czasu lecz szybko pokonywał dystans pomiędzy nim a mną.

I wtedy zobaczyłam że Emma zupełnie go zignorowała, wyminęła stwora i ruszyła w stronę przymkniętych drzwi do których prawdopodobnie pierwotnie kierował się Prokopom.

O kurwa, przemknęło mi przez głowę, co ona robi. Zaczęłam się wycofywać w stronę sali. Stwór był na tyle duży że spalona podłoga mogła się pod nim zawalić, to był mój jedyny ratunek w otwartej walce z tym czymś nie miałam najmniejszych szans.

Stwór zbliżał się do mnie w tempie o jakie nie podejrzewałabym coś takiej wielkości, zionął chęcią mordu, w jego zielonych oczach widziałam nienawiść.
Wtedy właśnie za jego plecami czy właściwie nad plecami Prokopova pojawiła się Emma. Strzeliła mu z shokera w śliską wężową skórę. Odrzuciła taser i złapała za posrebrzany sztylet.

Boże kiedyś dostane w tej pracy zawału.


Przez cielsko przeszła łuna wyładowań, zaśmierdział okropnie palony na nim śluz. Piekielny “robal” dosłownie zwinął się w kulkę. Jak czerw dotknięty patykiem. Wydał z siebie dziwaczny, zniekształcony, ale nadal ludzki wrzask, a z oczu popłynęła mu gęsta, ciemna maź. Po chwili jednak, z kulki, stwór błyskawicznie wyprostował zwój, Emma musiała odskoczyć w tył, wpadła plecami na osmoloną ścianę.
Sączące maź ślepia szukały celu. ostrza “szczypawki” na “ogonie” poruszały się. Prokopov poruszał głową na boki. Węszył. Z ust wysuwał i chował wąski, czarny język. Ładunek okazał się być krótkotrwałym narzędziem. Robaczy organizm wyraźnie szybko sobie radził z morderczym ładunkiem energii.

Emma rzuciła się na tylną część ciała stwora, chciała go chyba unieruchomić. Ruszyłam do przodu Emmie na pomoc, zamierzyłam się dechą na pysk stwora.
 
__________________
Nie musisz być szalony żeby tutaj pracować, ale to pomaga:)
Suriel jest offline