Azakiir dostał swoje antidotum i powoli dochodził do siebie, tymczasem
Dan i
Zagrak próbowali opanować chaos, który powstał.
Lekarz był nieźle wkurzony.
-Najpierw każą mi rzucać wszystko, a właśnie jadłem pyszną polewkę i będzie już zimna - a zimna polewka to zła polewka, mój panie - a teraz mówią, że pacjent już zdrowy... i mam niby wracać bez grosza? A sama fatyga? A wizyta? Za to też się liczy! - zaczął krzyczeć podstarzały i nieco zgrzybiały lekarz. Sam nie był okazem zdrowia - przy każdym ruchu strzykały mu kości, zęby miał na zmianę żółte i czarne, a oczy żółte z powodu zbyt częstego nadużywania alkoholu.
- Spokojnie człowieku. - warknął
Saul zza pleców krasnoluda.
- Masz srebrnika za fatygę i ufam, że następnym razem nie zawahasz się gdy będzie potrzebna twoja pomoc. - odparł z wymuszonym uśmiechem. Lekarz ugryzł monetę, parsknął i poszedł sobie.
- Może nie wygląda, ale dobrze leczy - a nie wiadomo kiedy będzie ci potrzebny lekarz... zawsze dbaj o lekarzy, powiadam ci mości krasnoludzie. - westchnął.
Tymczasem
Don starał się wykryć obecność nieumarłych - z marnym skutkiem. Nie było tu żadnej aury nieśmierci, więc jego przeczucie okazało się nieuzasadnione.
~*~
Po wypadku z wężem obsługa kasyna była dużo bardziej zestresowana i poddenerwowana.
Azakiir spakował swoje rzeczy i opuścił Złotego Goblina.
Variel i
Baltazar poszli za nim. Bardzo nie spodobało się to
Saulowi, który już zdążył obwieścić ich obrońcami kasyna i miał do nich wielkie plany.
Zagrak i
Don zostali poproszeni z rana po śniadaniu do gabinetu
Saula. Tam znajdowało się już parę bardziej prominentnych członków obsługi kasyna. Wszyscy mieli nerwowe miny. Najbardziej nerwowy był jednak
Saul.
- Wczoraj, nasz kochany Larur Feldin - wskazał na krasnoluda nadzorcę kasyna
- miał nieprzyjemność złapać oszusta, który ukradł ponad 100 żetonów wartych sztukę złota każdy. I choć Larur zawołał ochronę to po przykrym wydarzeniu z wężem nasi ochroniarze byli nieco rozkojarzeni. Więc kiedy wzięli go na zaplecze, aby sprawić mu solidne lanie - ten zdołał im umknąć. Nie pytajcie jak - odparł nieco bardziej poddenerwowany
- bo wersje naszych BYŁYCH ochroniarzy rozchodzą się od interwencji piekielnych istot do magicznej rusałki co była kochanką naszego złodzieja... powiadam wam panowie, takich pie... - przerwał mu krasnolud kaszląc.
- W każdym razie, udało mi się zidentyfikować złodzieja. Jest nim Beltias Kreun. Ma on niewielki gang w Alei Splithog. Chciałbym abyście tam poszli, znaleźli go, obili i odebrali żetony. Dam wam opis, a może i kogoś do pomocy skoro ze wspaniałej piątki została tylko dwójka... - mruknął na koniec.
Saul zmienił grymas twarzy ze złości na zmarkotnienie.