Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-08-2012, 21:47   #41
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Zagrak ostrożnie otworzył drzwi. W składziku było ciemno, leżały tam skrzynie pełne butelek wina, na ścianach wisiały zasuszone zioła, a półki pełne były pieczywa i warzyw. Na podłodze leżała rozbita butelka czerwonego wina, którego zapach wypełnił cały składzik.

Wśród tego bałaganu słychać było ciche syczenie… dźwięk czegoś co ociera się o skrzynie… w półmroku krasnolud zauważył coś.. lśniącego… jakby dwa płomienie w mroku. Oczy węża. Łuski gada były czerwone jak krwiste niebo tuż przed zmierzchem.


Krasnolud jednak daleki był od tak poetyckich uwag. Miał zadanie i skupił się na nim. Choć niechętnie. Wyciągnął tarczę przed siebie i ruszył w stronę węża. Musiał być bardzo ostrożny, bo składzik był pełny łatwo tłuczących się przedmiotów. Udało mu się przyszpilić węża do jednego z drewnianych pudeł.

Wąż syczał i kąsał powietrze, rozprowadzając swój jad tryskający z paszczy dookoła. Zagrak był jednak zbyt daleko, a Don szybko wymierzył uderzenie mieczem. Głowa węża potoczyła się po ziemi, a ciało po raz ostatni poruszyło się i zwiotczało.

Wąż był martwy, ale Azakiir był wciąż zatruty. Od chłopca na posyłki dowiedzieli się, że Saul posłał po lekarza i ten za chwilę przyjdzie pomóc alchemikowi. Tymczasem, pozostało pytanie skąd się tu wziął wąż…

- Moje rzeczy… zielona fiolka… „Amertus”…. Szybko.. – alchemik na chwilę odzyskał świadomość i wycedził z siebie parę słów…
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 21-08-2012 o 18:54.
Qumi jest offline  
Stary 19-08-2012, 23:11   #42
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Mrok pomieszczenia bardzo mu odpowiadał, widział wszystko wyraźnie jak na dłoni. Po tym jak Zagrak przyszpilił gada, wystarczyło jedno czyste cięcie.
- Za wielkie to to nie jest, ale skórka się może przydać tak czy siak. Może ich być więcej, chociaż wątpię. Poszukam czy nie ma gdzieś tutaj jakiejś dziury przez którą mógł się wśliznąć albo czy nie zostawił łuski w którejś ze skrzyń. Coś mi się jednak zdaje że ktoś nam podrzucił przesyłkę. - Don wytarł i schował miecz. Ostrożnie podniósł odcięty łeb i resztę ciała. Na szczęście ktoś się zajmował się zorganizowaniem lekarza. Zapewne zaniósłby od razu ciało do siebie żeby później je oprawić, ale barman ocknął się niespodziewanie. Zdawało się że był nie tylko barmanem i przygotował się na co bardziej zabójcze ze swoich drinków.
- Ktoś wie który pokój zajął Azakiir? Zdaje się że ma odtrutkę, biegiem. - rzucił do grupki pracowników zgromadzonej niedaleko.

Dopiero kiedy zobaczył że ktoś pobiegł po rzeczony płyn, ruszył odnieść martwego węża do siebie. Teraz czekało go żmudne przeszukiwanie składziku w poszukiwaniu łuski lub jakiejś dziury, którą gad mógł się wśliznąć do środka.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 20-08-2012, 14:19   #43
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Ano — odparł Donowi krasnolud. — Wygląda na to, że ten Fincher go tutaj podrzucił. Głupi skurwysyn. Nic nawet tym nie osiągnął, tylko nam sprawił trochę przykrości.

Jego zadanie w magazynie było skończone, ale ukąszony człowiek wciąż mógł wykitować w każdej chwili, pomimo że ktoś już tam biegł po odtrutkę, a ktoś inny wzywał lekarza. Zagrak wyjął ze swojej nowiutkiej torby miksturę leczniczą i ścisnąwszy barmanowi bezpardonowo szczękę, wcisnął mu buteleczkę między rozwarte usta. Miał nadzieję, że napojenie chorego tym magicznym wywarem da mu trochę więcej czasu, podczas gdy inni będą mu próbowali na poważnie pomóc.

Nie mógł przy tym nie spojrzeć z uznaniem na dziwnego człowieka z odległych krain, którego wola przetrwania była na tyle silna, że zdołał ocknąć się z wywołanego trucizną letargu. Kto wie, być może jest w nim więcej, niż Drugnarson się spodziewał?
 
Yzurmir jest offline  
Stary 21-08-2012, 19:09   #44
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Mikstura lecznicza niewiele dała niestety. Jad węża nie był raną, którą można zasklepić. On stawał się częścią ciała swojej ofiary. Wdrążał się w każdą komórkę. Niemniej magia zawarta w miksturze dała chwilę ulgi alchemikowi, bo grymas bólu na jego omdlałej twarzy zniknął.

Chłopak na posyłki pobiegł do pokojów, ale najpierw wyciągnął klucz z kieszeni Azakiira. Mieliście podejrzenie, że Saul i tak ma kopię każdego klucza, ale mimo to miło było mieć choćby złudzenie prywatności.

W międzyczasie Don zaczął przeszukiwać schowek. Pomagał mu Variel, który przybiegł dopiero po chwili. Porozrzucane kawałki jedzenia i butelek nieco utrudniały poszukiwania, ale obok przewróconej skrzyni - gdzie zapewne chował się wąż na początku - leżała niewielka kartka, poplamiona winem. Poza tym nie było tu nic niezwykłego, żadnej dziury czy innych węży.

Karta była chyba z papirusu, dość wytrzymałego rodzaju papieru i dość drogiego w tych stronach. Wiadomość na niej była niezwykle krótka, ale i również niezwykle konkretna. Obok niej znajdował się rysunek pociesznego, lekko puszystego mężczyzny, którego łatwo było zidentyfikować jako Saula. Jednak w przeciwieństwie do oryginału, ten z rysunku nie miał obydwu dłoni.

Szukasz pary dla jednego kikuta? Zbieraj rzeczy i wynoś się z miasta jeśli nie chcesz kłopotów - brzmiała wiadomość.

Tymczasem, chłopak przyniósł torbę z różnymi mazidłami i eliksirami alchemika.

- Nie jestem pewien co mam wybrać... - dodał.

Na szczęście Zagrak znał się nieco na leczeniu więc szybko odnalazł antidotum. Podał je osłabionemu alchemikowi, każąc chłopakowi trzymać jego usta otwarte żeby mógł wlać płyn. Azakiir niemal natychmiast odzyskał kolor na twarzy i otworzył oczy, lekko się krztusząc. Nadal był osłabiony, ale miał na tyle sił aby wstać. Trzeba teraz było powiadomić Saula i postanowić co dalej...
 
Qumi jest offline  
Stary 22-08-2012, 12:47   #45
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Wyszedł ze składziku niepocieszony, wyglądało na to że węża ktoś im zwyczajnie podrzucił.
- Nie macie żadnego spisu kto co dostarczał przypadkiem, razem ze znakowaniem skrzyń? - wątpił żeby coś takiego tu było, chociaż mogło pomóc znaleźć chociaż kogoś, kto dostarczył skrzynie z łuskowatym gościem. Wziął papirus i ruszył w poszukiwaniu Saula. Musiał zresztą porozmawiać z nim na temat mikstury którą od niego dostał, nie wątpił że chciał jak najlepiej, ale wolał uniknąć wpadek na przyszłość.

Kiedy kawałek się oddalił od zbiegowiska pod składem a jeszcze nie doszedł do głównej sali, natknęła go myśl, wątpił żeby ktoś chciał igrać z nieumarłymi, ale wolał sam się przekonać. Sięgnął do ciemniejszej strony swojej natury i zaczął rozglądać się za aurami podobnymi do tej, którą miał jego ojciec. Jedyna jakiej się spodziewał, powinna być w okolicach stołu do Ghuletki. Dopiero teraz ruszył znaleźć właściciela Goblina.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 22-08-2012, 14:55   #46
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
A co? — odparł Donowi, gdy ten zapytał o spis dostaw. Człowiek wytłumaczył mu sprawę. — Zwariowałeś? Nie ma mowy, żeby ktoś, kto zaopatruje to kasyno, przysłał list z pogróżkami w swojej skrzyni. — Krasnolud puknął się w czoło. — Raczej zależałoby mu na utrzymaniu interesu, prawda? Nie, skrzynia została prawdopodobnie podstawiona potajemnie. Ale jeśli chcesz, to przejrzyj księgi.

Tymczasem mężczyźnie ugryzionemu przez węża wracała przytomność. Zagrak odetchnął z ulgą i kazał mu poruszyć kończynami i palcami, aby zobaczyć, czy wszystkie są sprawne. Zdawało się, że udało im się zadziałać w porę i jad nie spowodował żadnych stałych obrażeń.
Jesteś mi winny miksturę leczniczą — burknął do rannego, po czym wstał i otrzepał spodnie. — Hej, ty! — krzyknął ku odchodzącemu Donowi. — Powiadom... "szefa", a ja tymczasem odprawię lekarza, coby sobie nie życzył zapłaty.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 29-08-2012, 23:11   #47
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Azakiir dostał swoje antidotum i powoli dochodził do siebie, tymczasem Dan i Zagrak próbowali opanować chaos, który powstał.

Lekarz był nieźle wkurzony.

-Najpierw każą mi rzucać wszystko, a właśnie jadłem pyszną polewkę i będzie już zimna - a zimna polewka to zła polewka, mój panie - a teraz mówią, że pacjent już zdrowy... i mam niby wracać bez grosza? A sama fatyga? A wizyta? Za to też się liczy! - zaczął krzyczeć podstarzały i nieco zgrzybiały lekarz. Sam nie był okazem zdrowia - przy każdym ruchu strzykały mu kości, zęby miał na zmianę żółte i czarne, a oczy żółte z powodu zbyt częstego nadużywania alkoholu.

- Spokojnie człowieku. - warknął Saul zza pleców krasnoluda.

- Masz srebrnika za fatygę i ufam, że następnym razem nie zawahasz się gdy będzie potrzebna twoja pomoc. - odparł z wymuszonym uśmiechem. Lekarz ugryzł monetę, parsknął i poszedł sobie.

- Może nie wygląda, ale dobrze leczy - a nie wiadomo kiedy będzie ci potrzebny lekarz... zawsze dbaj o lekarzy, powiadam ci mości krasnoludzie. - westchnął.

Tymczasem Don starał się wykryć obecność nieumarłych - z marnym skutkiem. Nie było tu żadnej aury nieśmierci, więc jego przeczucie okazało się nieuzasadnione.

~*~

Po wypadku z wężem obsługa kasyna była dużo bardziej zestresowana i poddenerwowana. Azakiir spakował swoje rzeczy i opuścił Złotego Goblina. Variel i Baltazar poszli za nim. Bardzo nie spodobało się to Saulowi, który już zdążył obwieścić ich obrońcami kasyna i miał do nich wielkie plany.

Zagrak i Don zostali poproszeni z rana po śniadaniu do gabinetu Saula. Tam znajdowało się już parę bardziej prominentnych członków obsługi kasyna. Wszyscy mieli nerwowe miny. Najbardziej nerwowy był jednak Saul.

- Wczoraj, nasz kochany Larur Feldin - wskazał na krasnoluda nadzorcę kasyna - miał nieprzyjemność złapać oszusta, który ukradł ponad 100 żetonów wartych sztukę złota każdy. I choć Larur zawołał ochronę to po przykrym wydarzeniu z wężem nasi ochroniarze byli nieco rozkojarzeni. Więc kiedy wzięli go na zaplecze, aby sprawić mu solidne lanie - ten zdołał im umknąć. Nie pytajcie jak - odparł nieco bardziej poddenerwowany- bo wersje naszych BYŁYCH ochroniarzy rozchodzą się od interwencji piekielnych istot do magicznej rusałki co była kochanką naszego złodzieja... powiadam wam panowie, takich pie... - przerwał mu krasnolud kaszląc.

- W każdym razie, udało mi się zidentyfikować złodzieja. Jest nim Beltias Kreun. Ma on niewielki gang w Alei Splithog. Chciałbym abyście tam poszli, znaleźli go, obili i odebrali żetony. Dam wam opis, a może i kogoś do pomocy skoro ze wspaniałej piątki została tylko dwójka... - mruknął na koniec. Saul zmienił grymas twarzy ze złości na zmarkotnienie.
 
Qumi jest offline  
Stary 30-08-2012, 15:59   #48
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Podejrzenia Dona faktycznie okazały się niesłuszne, ale wolał się zabezpieczyć, zawodowa paranoja pomagała przeżyć a to było najważniejsze. Saul sam do nich podszedł, więc przekazał mu papirus z wiadomością gdy lekarz już się ulotnił. Reakcja na atak węża może nie była aż tak mocna jak zapewne chciałby tajemniczy dostawca prezentu, ale i tak solidnie szarpnęło to morale pracowników. Z piątki, która zajęła się napastnikami pierwszej nocy zostało ich dwóch. Mimo że krasnolud Zagrak i dhampir Don pasowali do siebie niczym pięść do twarzy, to przynajmniej nie podkulili ogonów w szybkim tempie kiedy atmosfera zaczęła się zagęszczać.


Don miał konstruktywne zajęcie na sporą część wieczoru. Starał się unikać amatorki jego wdzięków z poprzedniego wieczora jednocześnie taksując okiem wszystkich gości. Mimo że musiał wyprosić jeszcze kilku nieco zbyt podpitych gości, to jednak główne emocje wieczoru były już za nim. Kufelek portera też miał za zadanie bardziej zwilżyć mu gardło niż uspokoić nerwy. Dziewczyny mogły spokojnie pracować bez napastowania na które same się nie godziły, kolejny zapity łeb poprzysiągł mu płytki grób. Noc toczyła się swoim zwyczajnym dla Dona rytmem.



Po skończonej zmianie zajął się wężem, oddzielił wszystkie tkanki od skóry i zasypał jej wnętrze grubą warstwą soli, nazajutrz miał zamiar wybrać się po potrzebne mu do wygarbowania skórki rzeczy, ewentualnie mógł ją spróbować gdzieś sprzedać. Azakir już zdecydowanie nie miał zamiaru robić nalewki na wężu, więc jego surowe mięso zagościło na talerzu dhampira. Było soczyste, surowe i krwiste, starał się trzymać na uboczu ze swoimi specjalnymi smakami, nikt nie musiał wiedzieć że również od czasu do czasu smakuje w krwi. Według Dona zwierzęca krew wcale nie różniła się tak bardzo od ludzkiej, za to o wiele bardziej dostępna i nikt się z jej powodu nie rzucał na niego z kołkiem.


/\~*~/\


Rano podziękował za śniadanie, był jeszcze najedzony po nocnej przekąsce. Wysłuchał spokojnie historii z wczorajszej nocy. Brzmiało to co najmniej dziwnie, ważne dla niego było że Beltias miał żetony, które trzeba było odzyskać a przy okazji trzeba mu było pokazać gwiazdki przed oczami.
- Opis się przyda, gdyś jeszcze był w stanie powiedzieć ilu mniej więcej członków liczy ten jego gang, wiedziałbym w co się będziemy pakować. Tak na marginesie, te miksturki są dla mnie trujące się obawiam. - pokazał Saulowi i Zagrakowi fiolkę z miksturą leczącą. - Te czarne, tworzące rany mnie leczą, jakkolwiek bardzo doceniam gest, nikt z was raczej nie wiedział wcześniej. - uśmiechnął się zakłopotany.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 30-08-2012 o 16:42.
Plomiennoluski jest offline  
Stary 01-09-2012, 19:10   #49
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
"Trucizny leczą człowieka, z którym pracuję?", zanotował sobie w głowie Zagrak, pamiętając, by przyjrzeć się sprawie później.

Ta, ile liczy ten gang? — powiedział natomiast na głos. — Bo złodzieja trzeba ukarać, pewno, ale nie zamierzam ryzykować skóry, idąc tam li we dwójkę. Pomoc by się przydała, jeśli wszyscy inni rzeczywiście stchórzyli. Wyślijże z nami też jakichś innych ochroniarzy. W normalnym mieście oczywiście straż by się tym zajęła, ale zdążyłem już się zorientować, że to miejsce jest pojebane.

Gdy już Saul podał im wszystkie informacje, krasnolud i Don wyszli na zewnątrz. Drugnarson nie przestawał narzekać.
Co za głupi gangster kradnie żetony z kasyna? Nie mają lepszych rzeczy do roboty? Nie mówię, że powinni okradać albo zabijać ludzi, ale trochę dziwne, że tego nie robią, nie? Cóż. Może jednak nie będzie tak ciężko. Ruszamy?

Zagrak miał na sobie oczywiście zbroję oraz uzbrojenie, więc był gotowy bez żadnej zwłoki. Wystarczyło wskazać, gdzie ta cała aleja jest.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 02-09-2012, 23:01   #50
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
~*~

Wydarzenia pierwszego dnia w Złotym Goblinie były dla Gennetha nieco zbyt chaotyczne. Złodzieje, bohaterzy i pożar – on sam, całkiem rozsądnie, trzymał się z boku. Podczas gdy ludzie wpadli w panikę, on wycofał się w tył, stanął przy ścianie i obserwował. Było sporo dymu, ale do pożaru jeszcze daleko. Ogień szybko przygasł, a złodzieje zostali pojmani.

-Amatorzy – prychnął pod nosem.

Właściciel kasyna zajął się „bohaterami” i gdy Genneth miał już sobie pójść ktoś do niego podszedł.

~*~

Kasyno było pełne i Jasper zaczął tracić wiarę w to, że znajdzie Guyvena. Atmosfera była parna i pełna emocji – tak wielu, że wręcz zrobiło mu się duszno. W tym, z pozoru, chaosie Jasper zauważył jednak parę niepokojących rzeczy – a raczej zachowań. Miał jednak dylemat – jeśli teraz zadziała to zwróci na siebie uwagę i znalezienie Guyvenastanie się bardzo trudne. Kiedy wzdychał doszło do napadu. Przeklął w myślach i tylko obserwował panikę jaka chwilę później nastąpiła.

Zareagował bardzo szybko i znalazł się niemal natychmiast obok wyjścia gdzie zbiegali się uciekający klienci Złotego Goblina. Każdą sytuację można wykorzystać – nawet taką. Obserwując uciekających ludzi mógł spróbować znaleźć Guyvena – niestety zamieszanie było zbyt wielkie i gdy ostatni klienci wyszli Guyvena nadal nie zauważył wśród nich.

Miał już sam wyjść gdy ktoś go zaczepił. Krasnolud miał srogi wyraz twarzy, za nim stał człowiek o włosach koloru ciemnego blondu i brązowych oczach.

- Proszę za mną, mam dla pana propozycję. – powiedział krasnolud, a człowiek za nim miał zniecierpliwioną minę kogoś kto słyszy to samo kolejny raz.

- Proszę się nie niecierpliwić, to już wszyscy. Proszę za mną. – krasnolud spojrzał na człowieka za nim.

~*~

Dojan ciężko westchnął widząc jak „spokój” w kasynie zostaje zburzony i odbudowany w przeciągu paru chwil. Riddleport było dużo „ciekawszym” miejscem niż sądził. Westchnięcie nie było jednak z powodu wszechogarniającego chaosu, ale ponieważ wyglądało na to, że stracił szansę uzyskania tajemniczego kamienia z niebios.

Krasnoludy to bardzo poważne i stabilne istoty. Tak jak skały. A Dojan miał wiele wspólnego ze skałami. Kiedy więc inne rasy wpadły w panikę, Dojan stał niewzruszony. Nikt go nie przewrócił ani nie zdeptał. Kiedy jednak wszyscy go ominęli i on ruszył w stronę drzwi.

Wtedy jednak zauważył swojego ziomka, pracownika Złotego Goblina, którego widział wcześniej z właścicielem. Rozmawiał on z dwoma osobami i wyglądało na to, że chce ich gdzieś zabrać. Nie marnując okazji, krasnolud szybko zbliżył się do grupki.

- Proszę mi wybaczyć, ale interesuje mnie jedna z dzisiejszych nagród – kamień z nieba. Czy jest może szans kupienia albo wygrania go jeszcze? – spytał.

Pracownik kasyna-krasnolud zmierzył go wzrokiem, chwilę nic nie mówił a potem machnął ręką aby się zbliżył.

- Za mną, być może jeszcze jest szansa. – odparł.

~*~

I tak troje gości Złotego Goblina stało się nowym nabytkiem w kasynie. Dojanowi został obiecany kamień z czasem jeśli się wykaże lub zapłaci 500 sztuk złota, które może odkładać z pensji. Larur, bo tak zwał się owy krasnolud-pracownik kasyna, kazał mu wspomóc ochronę. Jasper został zwerbowany faktem, że Guyven pracował u Saula jakiś czas, ale zniknął około tygodnia temu. Saul podejrzewał, że może to mieć coś związanego z Zincherem i obiecał podzielić się kolejnymi informacjami jeśli bard go wspomoże. Genneth został bo potrzebował złota. Larur przydzielił ich do obserwowania klientów czy nie oszukują przy stołach. Przez kolejne dni to „bohaterowie” grzali się w blasku chwały, ale po ataku żmii miał się to zmienić.

~*~

Dzień trzeci: po żmii

- No tak, bo każdy gang prowadzi pieprzony spis członków i umieszcza go w miastowej kartotece… na złote zęby Abadara, co jeszcze?! – odparł rozwścieczony Larur. Jego podenerwowanie było oczywiście całkowicie zrozumiałe – złodzieje umknęli mu sprzed nosa i jego reputacja została przez to mocno nadszarpnięta.

- Ale tak, mamy dla was wsparcie – zaraz tu będą.- odparł zniecierpliwionym tonem, stukając palcami o blat stołu. Saul westchnął, ale nic nie powiedział. Przez chwilę wszyscy stali w milczeniu, atmosfera była napięta.

- W międzyczasie wytłumaczę czemu żetony są tak ważne. – odezwał się kobiecy głos.


- Tak ja wiecie, jestem Samaritha i pracuję tu od wczoraj. Miałam być kelnerką… ale jako, że znam się na alchemii, chemii i alkoholach to będę pracowała jako nowa barmanka po mistrzu Azakiirze. – dodała szybko.

- Co do żetonów – po pierwsze, ktoś może je wnieść niepostrzeżenie i udać, że je wygrał zgarniając nagrodę. Po drugie, żetony nie są może tak wartościowe jak monety, ale jest w nich nieco kruszca. Po trzecie, chodzi o reputację. – odpowiedziała i w tym samym momencie do komnaty weszły trzy osoby: dwóch ludzi i jeden krasnolud.

- A oto i wasze wsparcie: Dojan, Jasper i Genneth.Larur wskazał kolejno na krasnoluda i dwójkę ludzi.

- Waszym celem jest Beltias Kreun. Średniego wzrostu, człowiek, mężczyzna, włosy brązowe, krótko przystrzyżone, błękitne oczy. Ma bliznę na czole w kształcie półksiężyca oraz niewielką brodawkę pod lewym uchem. Z tego co zdołałem ustalić ukrywa się gdzieś w Alei Splithog, prawdopodobnie jako jeden z bezdomnych szukających schronienia w Klasztorze Świętego Kasperiana, pod wstawiennictwem Sanrae. Nie wiemy ilu ma ludzi, ale co najmniej 5, choć wątpię abyście musieli zajmować się nimi wszystkimi na raz. Pamiętajcie! Nie idziecie tam mordować –macie go złapać, zabrać co ukradł i dać nauczkę aby tego więcej nie robił. Zastanówcie się jaką chcecie obrać strategię, aby go tam znaleźć. – powiedział jednym tchem Larur a Saul przytaknął.
 
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 03:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172