Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-08-2012, 15:59   #48
Plomiennoluski
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
Podejrzenia Dona faktycznie okazały się niesłuszne, ale wolał się zabezpieczyć, zawodowa paranoja pomagała przeżyć a to było najważniejsze. Saul sam do nich podszedł, więc przekazał mu papirus z wiadomością gdy lekarz już się ulotnił. Reakcja na atak węża może nie była aż tak mocna jak zapewne chciałby tajemniczy dostawca prezentu, ale i tak solidnie szarpnęło to morale pracowników. Z piątki, która zajęła się napastnikami pierwszej nocy zostało ich dwóch. Mimo że krasnolud Zagrak i dhampir Don pasowali do siebie niczym pięść do twarzy, to przynajmniej nie podkulili ogonów w szybkim tempie kiedy atmosfera zaczęła się zagęszczać.


Don miał konstruktywne zajęcie na sporą część wieczoru. Starał się unikać amatorki jego wdzięków z poprzedniego wieczora jednocześnie taksując okiem wszystkich gości. Mimo że musiał wyprosić jeszcze kilku nieco zbyt podpitych gości, to jednak główne emocje wieczoru były już za nim. Kufelek portera też miał za zadanie bardziej zwilżyć mu gardło niż uspokoić nerwy. Dziewczyny mogły spokojnie pracować bez napastowania na które same się nie godziły, kolejny zapity łeb poprzysiągł mu płytki grób. Noc toczyła się swoim zwyczajnym dla Dona rytmem.



Po skończonej zmianie zajął się wężem, oddzielił wszystkie tkanki od skóry i zasypał jej wnętrze grubą warstwą soli, nazajutrz miał zamiar wybrać się po potrzebne mu do wygarbowania skórki rzeczy, ewentualnie mógł ją spróbować gdzieś sprzedać. Azakir już zdecydowanie nie miał zamiaru robić nalewki na wężu, więc jego surowe mięso zagościło na talerzu dhampira. Było soczyste, surowe i krwiste, starał się trzymać na uboczu ze swoimi specjalnymi smakami, nikt nie musiał wiedzieć że również od czasu do czasu smakuje w krwi. Według Dona zwierzęca krew wcale nie różniła się tak bardzo od ludzkiej, za to o wiele bardziej dostępna i nikt się z jej powodu nie rzucał na niego z kołkiem.


/\~*~/\


Rano podziękował za śniadanie, był jeszcze najedzony po nocnej przekąsce. Wysłuchał spokojnie historii z wczorajszej nocy. Brzmiało to co najmniej dziwnie, ważne dla niego było że Beltias miał żetony, które trzeba było odzyskać a przy okazji trzeba mu było pokazać gwiazdki przed oczami.
- Opis się przyda, gdyś jeszcze był w stanie powiedzieć ilu mniej więcej członków liczy ten jego gang, wiedziałbym w co się będziemy pakować. Tak na marginesie, te miksturki są dla mnie trujące się obawiam. - pokazał Saulowi i Zagrakowi fiolkę z miksturą leczącą. - Te czarne, tworzące rany mnie leczą, jakkolwiek bardzo doceniam gest, nikt z was raczej nie wiedział wcześniej. - uśmiechnął się zakłopotany.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...

Ostatnio edytowane przez Plomiennoluski : 30-08-2012 o 16:42.
Plomiennoluski jest offline