Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2012, 01:17   #132
Yzurmir
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Pierwsze promienie wschodzącego słońca zaczęły wpadać przez okno, budząc drzemiącego Iveina. Łowca otworzył jedno oko i spojrzał na Ottona kręcącego się w kółko z założonymi za plecy rękami. Wydawało mu się, że robił on to przez całą noc — i wcale nie przestawał. Musiał ciężko nad czymś myśleć.

Ślubowałem bogom boginka porażkę i tego dopilnować muszem — odezwał się wreszcze niewyspany kapral. — Słowo dam, że nie wrócę jeżeli druid swego końca umowy dotrzyma — stwierdził dobitnie. — Czy chwast wyrwany moja czy cudzą ręką, nieistotny to drobiazg. Cel tu sie liczy, nie środki go czyniące.

Ano, słusznie prawisz — odparł zmęczonym głosem Ivein, spoczywając pod ścianą. Zaakceptował decyzję Ottona, by odpowiedź druidowi dać dopiero nad rankiem, i przez część nocy drzemał, ale mimo wszystko wciąż był niespokojny, że rycerzowi i chłopom może się odwidzieć łaska, jaką im zaoferowali. W ciągu nocy wyrywał się ze snu co jakiś czas i patrzył przez okno, aby sprawdzić, czy ludzie dokoła wieży czegoś nie knują. Chyba nic im nie groziło, jednak nie przeszkodziło mu to sprawdzić parokrotnie, tak na wszelki wypadek, zapasów, jakie mieli przy sobie. — Byleby oni zrozumieli, o co chodzi. Bo ci chłopi to całkiem słuchać nie chcą. Druidzi już bardziej... Chyba wiedzą, co robią. Tylko trza by im wytłumaczyć to wszystko, by wiedzieli, jak to jest ważne.

Zakon Białego Dęba zda się wiedzieć, że maskę trza w płomieniu oczyścić świętym, więc nie braku kompetencyji tylko ich zakłamania się lękam... — odrzekł Normalverbraucher. — Oni inaczej moga pojmować takie nawiedzenia, które wszak zwyczajnym chaosu działaniem jest, a co najmniej niczym co dobrym bogom pozwala przychylnie na sie patrzeć...

Ivein charknął i splunął, po czym podniósł się na nogi. Stał trochę niepewnie, jako że rana na kostce była tylko prowizorycznie owinięta bandażem. Miał nadzieję, iż dadzą im konia na pożegnanie, gdyż inaczej będzie spowalniał towarzyszy.
To co robim z tym? — spytał, podnosząc sierp, który leżał obok niego przez cały ten czas.

Słomki będziem ciągnąć kto dźgnie te plugastwo? — spytał Otto, patrząc na ostrze, a po chwili dodał: — Pewnikiem bojom się oni tykać tego, brać drewno w paluchy... Ja już brałem — stwierdził z krzywą miną. — Jak jest spaczona, to potrzeby nie ma, żebyście spaczeni się stali. Jam już przeklęty przez czarownicę a i w gniewie maskę krwią splamioną na gębę zakładałem — przyznał się ściszonym głosem. — W złości, natenczas kiedym już wyrąbał se przez las chłopów drogę, a zanim z wami się zjednoczyłem... Myślałem, że z maski pomocą i Ulryka dostępem, w basiora się zmienię i druhów pomszczę...

Naprawdę? — wyrzucił z siebie zdziwiony Ivein. — Otto, bój się Sigmara. Jedno: dotykać, ale żeś chciał mroczną moc maski dla siebie zagarnąć... — Pokręcił głową. — Ryzykowne. No dobra: sierp. Jak myślisz, że lepiej, byś ty to zrobił... A wiesz co, Kapral? — przerwał sam sobie dziarskim tonem. — Ty przytrzymasz maskę, a ja w nią wbiję sierp. Będzie uczciwie. Vooks ją może zawinąć w płaszcz i odnieść druidowi. — Wskazał na niziołka, który teraz markotnie skubał chleb.

Jeden gupi tu starczy, ale jak chcesz się narażać z własnej woli, to przecie nie będę okoniem stawał. — Otto pokiwał głową. — Nie wiem, czy to sprawiedliwie, ale jakby co to maska nóg nie dostanie z sierpem ożeniona, bo jom przytrzymam krótko! Wal! — powiedział przechodząc od słów do czynu i złapawszy drewno oburącz wystawił przed siebie mrużąc oczy i zaciskając wargi.

Ivein tymczasem chwycił sierp, zamachnął się raz i drugi lekko, tak na próbę, po czym sieknął srebrnym ostrzem z całej siły. Metal zagłębił się w drewno z taką łatwością, jakby to było miękkie ciało, pomimo że wcześniej maska zdawała się być niezniszczalna. Co więcej, z rozcięcia wytrysnęła — również niczym z ciała — struga czarnej, lepkiej cieczy, obryzgując wszystko dookoła, w tym obu najemników.
Kurwa! — zaklął Alsburczyk. — Czy to... krew?! Ki diabeł?! — krzyczał niemalże histerycznie, ścierając z siebie paskudztwo. To zdecydowanie nie było naturalne i pożałował, że nie posłuchał się Ottona, dając mu to zrobić samemu.

Gdy Ivein zajął się ścieraniem z siebie posoki, Otto ostrożnie zawinął maskę z wciąż wbitym sierpem w jakiś koc i podał taki pakunek Vooksowi, który przyjął go z niechęcią i obrzydzeniem. Trzymając diabelski artefakt przed sobą w wyciągniętych daleko rękach, niziołek zszedł na dół i wybiegł przez drzwi. Załatwili tę część układu. Jeszcze tylko przysięga i mogą iść.

Zanim jednak wyszli z wieży, Ivein podszedł do leżącej na brudnym, prowizorycznym posłaniu Karmelii. Bandaże, którymi miała owinięte nogi, przesiąknięte były znowu krwią. Najemnik ukucnął obok niej, ale w stosownej odległości. Wolał nie ryzykować. Z wilkołaczycą nigdy nic nie wiadomo.
No. To koniec. Dzisiaj zabiorą cię druidzi, do tego swojego gaju. — Milczał przez chwilę, myśląc nad tym, co powiedzieć. Swego czasu ona, wraz ze swymi kolegami, sprawiła im sporo kłopotu, ale po upływie kilku dni zdołał już to wszystko zaakceptować. Nie mógł się na nią za bardzo gniewać. — Wybacz za to wszystko. I mam nadzieję, że uda im się wypędzić z ciebie tego złego ducha, co się zagnieździł w twym ciele.

Łowca głów wstał i odszedł, zostawiając ją tam, gdzie leżała. Gdy tylko oni się stąd wyniosą, chłopi wejdą i ją zabiorą. Otto już był na zewnątrz, rozmawiając z ludźmi. Nie oglądając się, Ivein dołączył do niego.


Napisane wspólnie z Campo Viejo.
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 01-09-2012 o 01:31.
Yzurmir jest offline