Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2012, 03:49   #299
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dopytywanie zaklinacza o amulet nie szło tak jak przypuszczał. Co prawda szło sprawnie, jednak nie takiej odpowiedzi się spodziewał. Wersja wydarzeń Zaklinacza jednak nie przekonała go do końca, więc postanowił nadal uważać na poczynania tego maga. Dlatego odprowadził go przez chwilę wzrokiem zanim w końcu ruszył z powrotem do magazynu. O dziwo droga powrotna była całkiem spokojna. Co prawda znalazło się paru strażników po drodze, jednak ci na szczęście bardziej byli zajęci próbami opanowania chaotycznej sytuacji. Lub przynajmniej udawaniem że próbują coś zrobić poza uważaniem na własne cztery litery. Dlatego nie było większych problemów z przeczekaniem lub przemknięciem się za ich plecami.
Dodatkowo na szczęście straż nie zabrała się jeszcze za weryfikację opowieści drowa o łodzi podwodnej i w magazynie nie było nikogo widać. Dirith wszedł więc do magazynu i dalej skierował się do wejścia do kanałów przez które prowadzi droga do tajnego doku. Nadal istniały szanse na to, że straż była szybsza i szwenda się gdzieś po kanałach. W takim wypadku też nie powinno być raczej dużych problemów, gdyż drow zdecydowanie dobrze widział w podziemnych mrokach i światło ewentualnych pochodni mógł dostrzec z daleka. Dawało mu to czas na ukrycie się lub przygotowanie zasadzki. Jednakże straży w kanałach nie było. Zamiast tego było więcej szczuropodobnych chimer, które właśnie dorwały jakiegoś przemytnika. No cóż... Dirith zgodnie z obietnicą zostawił ich w spokoju, no może poza jednym wyjątkiem złapanym przez Wilka, więc ten nieszczęśnik nie mógł mieć do niego żadnych pretensji.
Trójka przeciwników to jednak inna bajka. Raz, że mieli przewagę liczebną, a dwa, że pewnie w okolicy mogło być ich więcej. Na szczęście chyba byli głodni i to z takim zamiarem złapali człowieka. Niestety szczuro-wilki wybrały sobie kiepski korytarz do polowań, gdyż mroczny elf właśnie był zmuszony do jego przebycia. A to oznaczało albo przejście obok albo pokazanie kto komu powinien ustąpić miejsca,
Bez zbędnych komentarzy likantrop przyjrzał się uważnie przeciwnikom. Wyglądali na nieco bardziej zainteresowanych ofiarą niż nim, gdyż nie zaatakowali w momencie w którym go ujrzeli. To dobrze a dodatkowo ten fakt może spróbować wykorzystać. Warknął tylko pod nosem domyślając się jaki przebieg obierze zaraz to spotkanie. Zamierzał się do niego jednak przygotować przemieniając w tygrysołaka. Może ponowna przemiana nie była zbyt dobrym pomysłem ze względu dość słaby aktualny stan... jednak pozostałe opcje nie były lepsze. Dlatego spokojnie zmienił postać nie spiesząc się za bardzo o ile było to możliwe. Dlatego tym razem przemianie nie towarzyszyły głośne trzaski łamanych kości. Było to trochę nie korzystne, gdyż gwałtowna przemiana mogła by być bardziej zastraszająca, jednak z uwagi na nadwątlone siły nie było innego wyboru.
Gdy już był pod postacią tygrysołaka wydał z gardzieli dość głośny ostrzegawczy pomruk, który przeszedł w warkot. Następnie nie okazując żadnych (o ile to możliwe) oznak słabości ruszył dalej tym samym tempem jak poprzednio. Chciał tym samem pokazać przeciwnikom, że zupełnie się ich nie boi oraz zaprezentować przez przemianę z czym tak na prawdę mają do czynienia. Jednocześnie przez dalsze ruszenie bez wahania chciał wyraźnie pokazać, że w najmniejszym stopniu nie boi się nawet i trzech napastników. Dodatkowo w pewnym momencie ryknął głośniej.
- Won z drogi... - powiedział również gwałtowniej jednak z pewnym chłodem w głosie. Co prawda wątpliwym było żeby szczuro-wilki, czy co to tak na prawdę było, go zrozumiały, jednak warto było spróbować.
Cały czas dokładnie się przyglądał przeciwnikom aby możliwie jak najszybciej zauważyć ich reakcję na swoją próbę zastraszenia i odpowiednio zareagować. Samemu jednak nie chciał zaatakować pierwszym. To dlatego, że istniała możliwość uniknięcia niepotrzebnej walki. Co prawda wszystko w naturze Diritha wrzeszczało, warczało i ryczało żeby po prostu zaatakować i usunąć z drogi te przeszkody, jednak zdrowy rozsądek mimo wszystko zwyciężył. A kto wie, może jeśli pozwoli odejść tym chimerom ze zdobyczą, to zaoszczędzi trochę sił i nie padnie nieprzytomny w środku walki? Niestety taka możliwość też istniała, dlatego mimo wszystko wpierw Dirith próbuje po prostu przejść swoją drogę i w miarę możliwości nie przeszkadzać kolegom w zabawie. Cały czas był jednak gotowy do ataku jeśli któryś z nich postanowił jednak spróbować zabawić się z nim. W takim wypadku nie szczędziłby ciosów pazurami ani ugryzień żeby pokazać kto tu rządzi.
 
__________________
"Drow to stan umysłu." - Almena? Kejsi2?

"- You can't let them run around inside of dead people!
- Why not? It's like recycling." - Dr. Who
eTo jest offline