Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2012, 07:23   #23
Asenat
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
- Przeto niech sobie pohaniec swoje sztuczki wyczynia, może i pannie pomogą, ale nie przy mnie. Ja i tak...- wymownie spojrzał na szlachciankę - ...urzędowe interesa mam do załatwienia w okolicy. Tak to jako obiecałem, sługę mojego Winnickiego tu ostawię by sprawie pomógł. Ale zanim poganin próg przestąpi, ja w strzemionach już będę.

Gniewny grymas przeciął twarz pani Ksymeny, i przez chwilę zdawać się mogło, że przez ławę się przechyli i trzaśnie trzymanym w dłoni kielichem w gębę pana Posłusznego. Zmitygowała się zaraz jednakże.

- Gniewna jestem na waszmości, panie Posłuszny, że owo nieszczęście niewinne w naszej alkowie leżące ostawić chcesz, a także i nas, którzyśmy się w dom przyjęli, chlebem i solą gościli serdecznie, samych z pohańskim diabłem. Jednak wiem, że wiara w Jezu Chrysta w rodzie Posłusznych zawszeć silna była, i bezwzględna strasznie w sile swojej. Dobrze. Niech będzie przy waści racja, naciskać już nie będę. Ja jednakże Turczyna przyjmę - pod moim dachem i moją opieką ta nieszczęśnica, każdego sposobu się chwycę. Jednak waści, jako szlachcic polski i wierny syn Kościoła, waści kościół odwiedź, i księdza nam tu zawołaj, raz, że on na poganina będzie miał baczenie. Dwa, że dopuszczać musimy, iż skapieje nam tu ta nieboga, i rozmówić się z duszą swoją musi. Wiary ona pewnie psiej pludrackiej, ale może Bóg i Najświętsza Panienka w serce jej wejrzą, i na łożu śmierci nawróci się.... Tak tak. Dobre by to było, i policzone ci będzie, panie Posłuszny, w annałach na Sąd Ostateczny spisanych, że za waszeci przyczyną nieszczęsna ta dziewka na łono prawdziwej wiary powróciła!

- Nie turbuj się Waćpanna. - poważnie fuknął szlachcic - Nie o rację tu chodzi. A gościnie w waszym domu niczego nigdy nie brakowało, Bóg mi świadkiem. Właśnie wiara...bezwględna w sile strasznej...tylko ostać mi się nie pozwala. Zresztą, nie godzi się z tak zacnej gościny wpół biesiady przerywać, więc jako tylko sprawy załatwię a pohaniec dom opuści, zaraz wracam by zdrowie Waćpanny dalej pić - trunki pani Ksymeno zaiste tu niebiańskie! Cud, mniód!

Aż jaśniał gdy o trunkach prawił, ale zaraz jakby sobie co przypomniał i spochmurniał znowu.

- A do księdza...- przez chwilę wyglądał Pan Posłuszny jakby połknął żabę i nie mogła mu ona przez gardziel przejść, dziwne, bo wszystko inne z jego talerza i dzbana szło gładko jako w paszczę Lewiatana - ...pojadę.

Klapnął na ławę, jakby ciężar jaki mu z serca spadł choć minę miał nadal niewyraźną. Wartko jednak nabrał wigoru i roześmiał się rubasznie.

- A zanim Turczyn przyjedzie...Napijmy się!!!

- Zatem zgoda - mości Paweł Patulski rzekł - Ratować biedną panienkę trzeba, a o skawie i Janikowski później gadać będziem. Ja z mości Posłusznym do księdza dobrodzieja pojadę, a mości Kmita z bratem mym po pohańca pojedzie. Dom i gości naszych pod opieką naszej ciotuchny i pana Karaszewskiego zostawimy. Tusze mości Janikowski, że gdy wyjedziem, żadenej zwady wszczynać nie będziesz i swalwować się ucieczką próbować nie będziesz. Rozmówić się musimy i co dalej z tobą począć naradzić się trzeba. Teraz jednak życie i zdrowie tajemniczej panienki najważniejsze. Wypijmy zatem, jeszcze po jednym, coby sen z powiek przepędzić i ruszajmy, czym prędzej.

- Na honor Janikowskiego waszmość liczyć będziesz? - oburzył się otwarcie Posłuszny - Z niewiastami go chcesz ostawiać, jako wilka pośród owiec?! Zmiłuj się asan. Ja mówię - w pęta go i do piwnicy! I tak już nażarł się i opił nie za swoje, aż mu, patrzcie panowie bracia, brzuszysko wydęło i łeb po chłopsku od gorzałki poczerwieniał!

- Wilka? - upewniła się pani Ksymena i spojrzała w oczy młodego Janikowskiego. - Pośród owiec?

Słuszne oburzenie pana Posłusznego było, wszak nie podobne to było, aby mości Patulski swego śmiertelnego wroga w ten sposób traktował. W każdej innej sytuacji zapewne, sam mości Paweł wiązałby Janikowskiego. Teraz jednak widać było, że obaj braci, hultaje w całym powiecie słynni, wielki mores przed swoją cioteczką czują i zupełnie inaczje niż na co dzień się zachowują.

Mości Paweł popatrzył to na mości Ksymenę, to na pana Patulskiego, a później jeszcze na swego wroga zaciekłego.

- Dobrze waszmość prawisz, ale... - mości Paweł głos zawiesił i na ciotkę spojrzał znowu - Janikowski, choć to wróg nasza i nieprzyjaciel, to jednak szlachcic i swój honor, jakiś tam chyba ma...

- Dość - wrzasnął nagle milczący do tej pory Janikowski - Dość powtarzam. Siłą mnie wzieliści i rację wam przyznać musiałem, ale dalej poniżać się nie dam. Jeszcze jedna obelga w moją stronę padnie z ust któregokolwiek z mości panów, a na szable będę wyzywał. Parol daję, że siedzieć tu będę i nikomu krzywdy robić nie zamierzam. Ucieczki też próbować nie będę, bo sprawiedliwość po mojej stronie i wcześniej, czy później prawda na jaw wyjdzie.

- Waszmość pyskować próbujesz?! - zerwał się Posłuszny - Nie do wiary! Wyroki na tobie waść wkrótce zaciążą, ale humor zaiste trzyma się ciebie jak liszaj uparty. Na szable będziesz pozywał, jak za dwadzieścia wiosen z wieży cię wypuszczą!
 
Asenat jest offline