Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-09-2012, 23:38   #26
Pinhead
 
Pinhead's Avatar
 
Reputacja: 1 Pinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputacjęPinhead ma wspaniałą reputację
Rzeczy niespotykany obrót przyjęły. Nocna wyprawa schwytaniem Janikowskiego się skończyła i kolejną pijatyką się skończyła. Tym razem sama pani Kusznierewiczowa wino na stole stawiała. Szlachetne towarzystwo o listach i stanie obcej szlachcianki miało debatować, ale dysputa rychło zupełnie inne oblicze przybrała.
Od słowa do słowa, jak to przeważnie bywa, panowie bracia poczęli sobie ubliżać i do bitki się rwać. Na nic się zdały i krzyki waćpani Kusznierewiczowej i prośby innych biesiadników. Zacietrzewieni panowie Posłuszny, Janikowski i Odloczyński nic sobie z nich nie robili. O ile jeszcze ten imić Janikowski szybko zamiarkował się i mimo rozbitego łba, grzecznie na ławie spoczął i język za zębami trzymał. Dwaj pozostali jednak coraz śmielej sobie poczynali i nawet obecność dostojnej matrony, niewinnej dzierlatki za ścianą i umierającej szlachcianki, nie powstrzymała ich by po szable sięgnąć.
Koniec końców, całe towarzystwo na majdanie się znalazło, a dwaj warcholący panowie bracia na przeciw siebie z obnażoną bronią stali.

Dwaj Andrzeje na przeciw siebie stanęli i wolno krążyć wokół siebie poczęli. Pan Posłuszny na nogach chwiejnych, wpatrywał się w swego przeciwnika. Drugi z Andrzejów dość miał już gadania po próżnicy i od słów do czynów przeszedł. Ledwo dwa, trzy kroki poczyniła, a już na swego przeciwnika z ciosem wyskoczył. Pierwsze uderzenie na odlew uczynił, by siłę zastawy swego przeciwnika wypróbować. Pan Posłuszny refleksem się wykazał i dość pewnie cios sparował. Nogi, co prawda się pod nim ugięły, ale trudno osądzić było, czy to od siły z jaką pan Odloczyński uderzył, czy też od ilości trunków tej nocy już wypitych.
Kontra pana Posłusznego ani szybka, ani finezyjna nie była. Ot, zwykłe cięcie w pierś zadał, by na nogach pewniej stanąć i swego przeciwnika od siebie odsunąć.
Adwersarz jego, przed ciosem się uchylił z zawadiackim uśmiechem szablą zamachał, by publice pokazać co ciosy pana Posłusznego warte są.
Nie zwlekając drugi raz zaatakował widząc, że się jego adwersarz ku żadnej szarży na niego nie śpieszy. Tym razem bardziej skomplikowane cięcie wyprowadził. Zamarkował, że chce uderzyć w łęk uderzyć, ale w ostatniej chwili ponownie na odlew sieknął. Manewr ten zapewne sukces, by imić Odloczyński przyniósł, gdyby nie to, że Posłuszny tak powolnym przeciwnikiem się okazał. I to właśnie ta powolność go przed przyjęciem uderzenia ocaliła. Widząc bowiem manewr do zastawy się już szykował i szablę ku dołowi zaczął prowadzić. Jednak zbyt wolno to, a pan Odloczyński w tym momencie kierunek uderzenia zmienił. Szable przeciwników w połowie drogi się spotkały i głośno w siebie uderzyły. Przeciwnicy odskoczyli od siebie niczym oparzeni i na nowo wokół siebie krążyć poczęli. Prysła gdzieś radość i chęć gardłowania. Zamiast tego chęć zwycięstwa i w boju swej racji udowodnienia górowały.
Pan Odloczyński kilkakrotnie jeszcze zaskoczyć Posłusznego próbował. Z mizernym jednak skutkiem, to czynił. Jego przeciwnikowi, a to refleksu starczało, a to odrobina szczęścia pomagała.
Zagrzewani do boju przez stojącą przed dworem publikę szybko walkę skończyć chcieli i to najlepiej, jakimś spektakularnym zwycięstwem i swego przeciwnika upokorzeniem.
- No dalej panie Posłuszny - wrzasnął w końcu Paweł Patulski na chwilę o strachu przed ciotuchną zapominając - Wal w drania, a nie jeno za zastawą się chowasz.
Posłusznemu dwa razy mówić nie trzeba było. Słysząc, że publika po jego stronie się opowiedziała na odwagę się zebrał i ku Odloczyński skoczył.
Cios jego prosty był, jak cep. Ot zwykłe w wlew uderzenie, jeno z potężnym zamachem uczynione. Imić Odloczyński bez problemu, by je sparował, gdyby nie fakt, że jego przeciwnik poślizgnął się i całym swym ciałem na niego runął.
Widząc to Odloczyński o półkroku się cofnął i nogami mocno ziemię zaparł, bo na unik za późno już było. Szable z szczękiem uderzyły o siebie, nikomu krzywdy nie czyniąc. Po sparowaniu ciosu imić Odloczyński drugą nogę cofnął i szablę jednocześnie zaczął opuszczać. To dla Posłusznego oznaczało tylko jedno. Poleciał on siłą rozpędu prosto w błocko na majdanie i jak długi leżał przed swym adwersarzem. Nie miał on szansy równowagi złapać, ani się w jakowyś inny sposób przed upadkiem ochronić.
Gromki śmiech wśród publiki się podniósł i nawet imić Janikowski półgębkiem się uśmiechnął. Jedynie Paweł Patulski na ziemię splunął i wrzasnął:
- Coś taki kiep Posłuszny! Wstawaj, ale już!
Imić Posłuszny wiedział jednak, że to nie od niego już to zależy. Jeżeli jego przeciwnik pozwoli, to wstanie i dalej będzie się bił. A jeżeli nie to chcąc nie chcąc, wyższość pana Odloczyński uznać będzie musiał.

waszmość Jakub Kmita
Spośród całego towarzystwa jedynie imić Kmita, całą aferą wokół Posłusznego i Odloczyńskiego nie był zainteresowany. Jako ostatni z izby na dwór wyszedł i nawet z innymi nie stanął, a kilka kroków od nich. Co kilka chwil głowę podnosił, ale nie by na rozpoczęty właśnie pojedynek spojrzeć, ale by sprawdzić, czy nikt na niego przypadkiem nie zerka.
Strach go lekki obleciał, gdyż wiedział, że postępek haniebny właśnie wyczynia i że honor i szacunek panów braci stracić może. Ciekawość górę jednak nad honorem wzięła i pan Kmita z listu pieczęć począł usuwać.
Gdy mu się to udało, pan Odloczyński po raz trzeci, pana Posłusznego atakował. Zerkając raz to na pojedynek, raz to na publikę, imić Kmita list próbował przeczytać.
Jakież było jego zdziwienie, gdy pustą kartę ona ujrzał. Światło księżyca mimo później pory dość jasno świeciło i nie można było powiedzieć, że literek pan Kmita niedowidzi.
Czary to jakoweś, czy ki diabeł.
 
__________________
"Shake hands, we shall never be friends, all’s over"
A. E. Housman
Pinhead jest offline