Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2012, 12:41   #61
Radomir
 
Reputacja: 1 Radomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skałRadomir jest jak klejnot wśród skał
Była już późna noc, kiedy cyrulik zabrał się za drugiego pacjenta. Karczmarz uprzątnął brudne naczynia i zajął się przecieraniem szynkwasu. Sen zaczął was powoli zapraszać w swoje objęcia. Drzwi do karczmy otworzyły się i do środka wszedł tęgi, dosyć bogato odziany jegomość wraz z ze zdecydowanie chudszym. Razem z tym drugim do pomieszczenia wdarła się nieprzyjemna woń. Grubszy podszedł do Mawr i Ulliego i podał po kilka monet.

- Za kilka dni będę was potrzebował w drodze powrotnej. Mam nadzieję, że mogę na was liczyć? - bardziej stwierdził niż zapytał. - Macie opłacony nocleg i strawę na dwa dni.

- Oczywiście - pośpieszył z odpowiedzią Ulli- dziękuję.

Przeliczył otrzymane monety i włożył je do sakiewki.

- Muszę poczekać na opatrzenie, więc trochę tu jeszcze posiedzę.

Karli nie było dużo, zaledwie osiem z czego i tak jedną wziął cyrulik za opatrzenie i oczyszczenie rany. Medyk brał duże pieniądze, za duże, ale konkurencji wokół nie było żadnej, więc niby czemu miał tego nie robić.

Kiedy tylko cyrulik skończył swoją robotę z nogą Ulliego karczmarz wyniósł zza przepierzenia kilka koców położył je na waszym stole i rzekł:

- Dziś wszyscy możecie tutaj spać. Za darmo. Jutro o świcie trzeba będzie jednak karczmę opuścić, a przynajmniej sprzątnąć posłania - miejscowi przychodzą tu bardzo wcześnie.

W rogu karczmy na ławach zostali położeni nieprzytomni ranni. Według słów cyrulika jeśli odzyskają przytomność do jutra będą żyć. Jeśli nie królestwo Morra otwarte jest o każdej porze dnia i nocy.

Sen zmorzył was szybko, bądź co bądź dzień dostarczył sporo wrażeń. Największe problemy z zaśnięciem miał Ulli. Noga raz po raz rwała i piekła, ale w końcu i on zasnął.

- Kurwa mac - soczyste i głośne słowa karczmarza wyrwały was z objęć Morra. Po chwili dołączyły do niego kolejne słowa - Ja pierdolę!!!

Powoli posłania zaczęły się poruszać. Pies zaczął lizać Gereke po twarzy, na której za chwile wykwitł uśmiech. Znikł tak szybko jak się pojawił. Pierwsze co zauważyliście to wielki symbol Tzeentcha wymalowany na jednej ze ścian karczmy jakąś brudną farbą nazbyt przypominającą krew. Musiał to zrobić ktoś wysoki, bardzo wysoki, malunek widniał nieomalże pod sufitem. Obok rysunku płachta, z której została wykonana ściana namiotu, była wycięta na wysokość około dwóch i pół metra.

Shimko potężnie bolała głowa. Wszystko stało się jasne kiedy zobaczył obok swojego posłania połamany taboret, a na głowie poczuł wielkiego siniaka i zakrzepłą krew. Wydawało mu się, że słyszy coś w nocy, ale po rozejrzeniu się wokół siebie uznał, że to tylko sen. Rzeczywistość okazała się inna. Na nieszczęście dla jego głowy. Chociaż z drugiej strony w zasadzie nic mu się nie stało.

Jeden z rannych leżących na ławie pod ścianą coś pomrukiwał. To ten, którego znaleziono w ruinach, drugi nadal był nieprzytomny.
 
Radomir jest offline