Ruppert wesoło podreptał do lasu. Tam zjadł sporo jagód i malin, które za kilka tygodni nie będą już możliwe do zebrania. Następnie z trochę zaspokojonym głodem poszedł do swojej ukrytej piwniczki. Zjadł powoli kończące się suszone mięso i pogrzebał chwilę w swoim wózeczku.
Otworzył tabakierę i dotknął palcami jej zawartości. Była już sucha i ładnie pachnąca. Uśmiechnięty położył drewniane pudełeczko obok wózeczka. Zerknął na gorset. Był trochę zabłocony. Nic nie szkodzi, nie z takimi problemami Ruppert miał do czynienia. Sięgnął do swojego wózeczka i tam wyjął coś czym mogł oczyścić prezent dla kobiety z blizną. Zadowolony z siebie ruszył do oberży. Tam chyba można było wszyskich ludzi najwcześniej znaleźć.
Chciał to załatwić szybko. Wiedział, że karczmarz nie będzie długo tolerował jego obecności. Otworzył drzwi karczmy i potuptał w stronę Mawr. Położył przed nią skórzany gorset, a przed Ragenem tabakierę.
- To prezenty od Rupperta, żeby się na niego nie gniewać. Ostatnio na Rupperta złe byliście, to Ruppert przeprasza. Tak tak tak.
Następnie obrócił się ku wyjściu gdy jego humor drastycznie spadł.
- Ojoj! - pisnął widząc symbole wymalowane na ścianach.
- Co to to tu się porobiło? - popatrzył po ludziach w karczmie. |