Goblin był z siebie wyjątkowo zadowolony. Upokorzył kapłana i dał mu znać, że nie jest jego chłopcem na posyłki. Kariera pirata wydawało mu się na początku bardzo atrakcyjna i raczej tymczasowa, jednak ich wspaniały kurewski kapitan nie dość, że ciągle się nim wysługiwał to jeszcze nie spuszczał z oka przez co goblin nie miał okazji kiedy przetrącić mu kark.
Chwila dumy jednak szybko zniknęła gdy pojawił się potwór. - Na pytę Tymory, co to za bestia?! - spytał nieco oszołomiony gdy potwór zaczął zabijać jego kamratów. Na szczęście nie zaczął od biednego goblina. - Kurwa! Co robimy ze skrzynią?! - spytał oczekując szybkiej odpowiedzi. - Skrzynia jest moja! Dam sobie radę z nią! – Krzyknęła kobieta szybko podnosząc się z ziemi i chwytając drewniane pudełko. “Obyś mnie skurczybyku nie oszukał” przeszło jej przez myśl gdy biegła w stronę jaskiń oburącz dzierżąc pojemnik.
Nie oglądając się za innymi, goblin ruszył za Kate. Nie ufał jej, jak każdemu z załogi, i niewiele się przejmował jej zdrowiem – ale skrzynia… dla tego cholerstwa niemal zginęli i goblin nie miał zamiaru spuszczać jej z oka.
Biegnąc z kobitką, goblin ponownie ubrał się w cienie, które sprawiały że stawał się mniej widoczny. Miał też plan użyć swojej drugiej postawy gdyby zgubił rudą dziwkę. Bądź co bądź żadne z nich nie dbało zbytnio o higienę więc powinien ją wyczuć nawet na parę kilometrów. |