Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-09-2012, 23:01   #50
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
~*~

Wydarzenia pierwszego dnia w Złotym Goblinie były dla Gennetha nieco zbyt chaotyczne. Złodzieje, bohaterzy i pożar – on sam, całkiem rozsądnie, trzymał się z boku. Podczas gdy ludzie wpadli w panikę, on wycofał się w tył, stanął przy ścianie i obserwował. Było sporo dymu, ale do pożaru jeszcze daleko. Ogień szybko przygasł, a złodzieje zostali pojmani.

-Amatorzy – prychnął pod nosem.

Właściciel kasyna zajął się „bohaterami” i gdy Genneth miał już sobie pójść ktoś do niego podszedł.

~*~

Kasyno było pełne i Jasper zaczął tracić wiarę w to, że znajdzie Guyvena. Atmosfera była parna i pełna emocji – tak wielu, że wręcz zrobiło mu się duszno. W tym, z pozoru, chaosie Jasper zauważył jednak parę niepokojących rzeczy – a raczej zachowań. Miał jednak dylemat – jeśli teraz zadziała to zwróci na siebie uwagę i znalezienie Guyvenastanie się bardzo trudne. Kiedy wzdychał doszło do napadu. Przeklął w myślach i tylko obserwował panikę jaka chwilę później nastąpiła.

Zareagował bardzo szybko i znalazł się niemal natychmiast obok wyjścia gdzie zbiegali się uciekający klienci Złotego Goblina. Każdą sytuację można wykorzystać – nawet taką. Obserwując uciekających ludzi mógł spróbować znaleźć Guyvena – niestety zamieszanie było zbyt wielkie i gdy ostatni klienci wyszli Guyvena nadal nie zauważył wśród nich.

Miał już sam wyjść gdy ktoś go zaczepił. Krasnolud miał srogi wyraz twarzy, za nim stał człowiek o włosach koloru ciemnego blondu i brązowych oczach.

- Proszę za mną, mam dla pana propozycję. – powiedział krasnolud, a człowiek za nim miał zniecierpliwioną minę kogoś kto słyszy to samo kolejny raz.

- Proszę się nie niecierpliwić, to już wszyscy. Proszę za mną. – krasnolud spojrzał na człowieka za nim.

~*~

Dojan ciężko westchnął widząc jak „spokój” w kasynie zostaje zburzony i odbudowany w przeciągu paru chwil. Riddleport było dużo „ciekawszym” miejscem niż sądził. Westchnięcie nie było jednak z powodu wszechogarniającego chaosu, ale ponieważ wyglądało na to, że stracił szansę uzyskania tajemniczego kamienia z niebios.

Krasnoludy to bardzo poważne i stabilne istoty. Tak jak skały. A Dojan miał wiele wspólnego ze skałami. Kiedy więc inne rasy wpadły w panikę, Dojan stał niewzruszony. Nikt go nie przewrócił ani nie zdeptał. Kiedy jednak wszyscy go ominęli i on ruszył w stronę drzwi.

Wtedy jednak zauważył swojego ziomka, pracownika Złotego Goblina, którego widział wcześniej z właścicielem. Rozmawiał on z dwoma osobami i wyglądało na to, że chce ich gdzieś zabrać. Nie marnując okazji, krasnolud szybko zbliżył się do grupki.

- Proszę mi wybaczyć, ale interesuje mnie jedna z dzisiejszych nagród – kamień z nieba. Czy jest może szans kupienia albo wygrania go jeszcze? – spytał.

Pracownik kasyna-krasnolud zmierzył go wzrokiem, chwilę nic nie mówił a potem machnął ręką aby się zbliżył.

- Za mną, być może jeszcze jest szansa. – odparł.

~*~

I tak troje gości Złotego Goblina stało się nowym nabytkiem w kasynie. Dojanowi został obiecany kamień z czasem jeśli się wykaże lub zapłaci 500 sztuk złota, które może odkładać z pensji. Larur, bo tak zwał się owy krasnolud-pracownik kasyna, kazał mu wspomóc ochronę. Jasper został zwerbowany faktem, że Guyven pracował u Saula jakiś czas, ale zniknął około tygodnia temu. Saul podejrzewał, że może to mieć coś związanego z Zincherem i obiecał podzielić się kolejnymi informacjami jeśli bard go wspomoże. Genneth został bo potrzebował złota. Larur przydzielił ich do obserwowania klientów czy nie oszukują przy stołach. Przez kolejne dni to „bohaterowie” grzali się w blasku chwały, ale po ataku żmii miał się to zmienić.

~*~

Dzień trzeci: po żmii

- No tak, bo każdy gang prowadzi pieprzony spis członków i umieszcza go w miastowej kartotece… na złote zęby Abadara, co jeszcze?! – odparł rozwścieczony Larur. Jego podenerwowanie było oczywiście całkowicie zrozumiałe – złodzieje umknęli mu sprzed nosa i jego reputacja została przez to mocno nadszarpnięta.

- Ale tak, mamy dla was wsparcie – zaraz tu będą.- odparł zniecierpliwionym tonem, stukając palcami o blat stołu. Saul westchnął, ale nic nie powiedział. Przez chwilę wszyscy stali w milczeniu, atmosfera była napięta.

- W międzyczasie wytłumaczę czemu żetony są tak ważne. – odezwał się kobiecy głos.


- Tak ja wiecie, jestem Samaritha i pracuję tu od wczoraj. Miałam być kelnerką… ale jako, że znam się na alchemii, chemii i alkoholach to będę pracowała jako nowa barmanka po mistrzu Azakiirze. – dodała szybko.

- Co do żetonów – po pierwsze, ktoś może je wnieść niepostrzeżenie i udać, że je wygrał zgarniając nagrodę. Po drugie, żetony nie są może tak wartościowe jak monety, ale jest w nich nieco kruszca. Po trzecie, chodzi o reputację. – odpowiedziała i w tym samym momencie do komnaty weszły trzy osoby: dwóch ludzi i jeden krasnolud.

- A oto i wasze wsparcie: Dojan, Jasper i Genneth.Larur wskazał kolejno na krasnoluda i dwójkę ludzi.

- Waszym celem jest Beltias Kreun. Średniego wzrostu, człowiek, mężczyzna, włosy brązowe, krótko przystrzyżone, błękitne oczy. Ma bliznę na czole w kształcie półksiężyca oraz niewielką brodawkę pod lewym uchem. Z tego co zdołałem ustalić ukrywa się gdzieś w Alei Splithog, prawdopodobnie jako jeden z bezdomnych szukających schronienia w Klasztorze Świętego Kasperiana, pod wstawiennictwem Sanrae. Nie wiemy ilu ma ludzi, ale co najmniej 5, choć wątpię abyście musieli zajmować się nimi wszystkimi na raz. Pamiętajcie! Nie idziecie tam mordować –macie go złapać, zabrać co ukradł i dać nauczkę aby tego więcej nie robił. Zastanówcie się jaką chcecie obrać strategię, aby go tam znaleźć. – powiedział jednym tchem Larur a Saul przytaknął.
 
Qumi jest offline