Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2012, 00:01   #6
Tropby
 
Reputacja: 1 Tropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skałTropby jest jak klejnot wśród skał
Chaos na targu Cz. I

Shiba spokojnie prowadził konia między zatłoczonym targiem. Dużo musiał się nabiegać, aby zdobyć to stworzenie nie znając miasta. Na szczęście straganiarze byli uczynni. Zaopatrzył się już w sporo mikstur uzdrawiających, potężny ładunek żywności dla grupy i nawet niewielkie garnki, aby przygotować to wygodnie nad ogniem. Szczęściem jeden z chłopów miał na zbyciu również całkiem sporą skrzynię, którą zgodził się przywiązać do wierzchowca, gdy tylko Shiba wypełnił jej wnętrze. Stworzenie było już dosyć obciążone, przez co chłopak zaczynał czuć zadowolenie, że nie zaopatrzył się w zbroję licząc na właściwości swojej skóry. Inaczej nie zajechałby zbyt daleko na tym zwierzęciu.
- Przepraszam... możesz to tez zapakować? - Zapytał rycerz niebieskoskórego, trzymając w wielkiej dłoni trzy butelki mikstur. - Nie... mam gdzie... to zapakować... - Dodał podniósł delikatnie głowę zerkając na niego. W hełmie było widać tylko czerń, więc nie można było zobaczyć mimiki jego twarzy.
Lepiej jakbyś dokupił sakwę - zaproponował Młodzieniec - nigdy nie wiadomo, kiedy ci będą potrzebne. Nim dostaniesz się do skrzyni może być za późno.
Skomentował, po czym spojrzał na wierzchowca. - Nie wspominając, że trzeba by było ją odwiązać i co ważniejsze przywiązać z powrotem. Jak potrzebujesz sam się tym zajmij - odparł uprzejmie.
Wielkolud również obrócił się i zauważył zbliżającego się do nich niebieskoskórego.
- To ty dalej tu jesteś? - w końcu wzrok Gorta padł na objuczonego konia. - Przynajmniej do czegoś się przydałeś. Jak chcesz możesz robić za naszego tragarza. Ja nigdy nie biorę ze sobą zbędnego balastu, ale jakieś żarcie prędzej czy później się przyda. Nie ma sensu marnować czasu na polowanie - zauważył murzyn.
- Rozumiem... gapa ze mnie... - Rzekł rycerz gładząc się po tyle hełmu. Nie czekając dłużej Calamity wsunął mikstury pod swój napierśnik. Nie należał do najszybciej myślących istot... dlaczego wcześniej na to nie wpadł?
Chłopak puścił wodze i wyjął zza pleców sztylet. Ten niemal natychmiastowo zmienił swoją formę w pięknie prezentujący się rapier. Rapier, którego koniec kierował się na Grota.
- Abyś się nie zdziwił, gdy moja dobra wola minie. - Ostrzegł. Najwyraźniej jego ego zostało urażone propozycją bycia "tragarzem". - Nie po to przypływam tutaj z drugiego końca świata, aby użerać się z piratami kilka dni po zejściu na ląd. - Syknął przez kły.
Jego broń ponownie zmieniła kształt. Tym razem w zdobną laskę, którą oparł się o ziemi dodając sobie na swój sposób królewskiej prezentacji.
- Wybacz, ale jeszcze nawet się nie znamy, więc proponowałbym osądy tego typu pozostawić na potem. - Powiedział ponownie chwytając za wodze konia.
Mięśniak na widok szpady zamilkł na moment, po czym roześmiał się w typowy dla siebie tubalny sposób.
- Iwabababa. Chcesz mi zrobić krzywdę taką wykałaczką? Zabawny jesteś, niebieski ludziku.
Wielkolud najwyraźniej w ogóle nie przejął się groźba, gdyż bez najmniejszych oporów wciąż się śmiejąc pomierzchwił Shibę po niebieskich włosach.
- Podobasz mi się, możesz zostać - rzekł do niego z szerokim uśmiechem - Kobyłę też ładną wybrałeś. Musi być silna jeśli ma z nami dotrwać do samego końca. Iwabababa.
Gort klepnął konia w zad z taką siłą że ten aż zarżał i obejrzał się na niego z wyrzutem.
Chłopak spojrzał na niego zdziwiony "co on sobie myśli..." - Nieważne. - Powiedział przypadkowo na głos. W momencie, w którym zdał sobie z tego sprawę spuścił wzrok na ziemię.
- Skoro się dogadaliśmy może będziemy już iść? - Zaproponował spoglądając w stronę wyjścia z targu. - Właściwie macie jakiekolwiek pojęcie o tej całej górze tysiąca pytań albo, chociaż o szaleństwie samym w sobie? - Zapytał ich obu.
Zdał sobie sprawę, że właściwie dyskutuje z ludźmi to może i dowie się czegoś na temat misji. Miał minimalną wiedzę na temat czegokolwiek związanego z kontynentem ludzi.
- Zachowajcie... siły... na przeciwników...- Skomentował rycerz poprawiając broń na barku.
- To... szaleństwo... jest groźne... musiałem zabić... wiele istot... które zostały... opętane...- Rzekł Calamity zwieszając nieco głowę. W jego myślach pojawiły się obrazy oszalałych wieśniaków, które bez jakiejkolwiek skruchy zabijali siebie nawzajem, niektórzy próbowali atakować rycerza, co przynosiło ich natychmiastową i potrzebną dla dobra ogółu zgubę. Rycerz westchnął głęboko ziejąc parą, zachwiał się i sięgnął po kolejne ciastko.
- Dopóki jestem z wami nie macie się czego obawiać. Iwabababa. Nie znam się na tych waszych choróbskach, ale jak ktoś był na tyle odważny by podnieść na mnie rękę to dostawał raz w mordę i więcej nie wstawał. Iwabababa.
Pirat przeciągnął się chwilę i naprężył muskuły niczym zawodowy kulturysta.
- Ah, niech was szlag, przez całe to gadanie mam ochotę nieco się rozerwać. Chodźmy wreszcie pod tą bramę. Ciekawy jestem co potrafi reszta tamtych wymoczków.
- Ciekawość bywa zgubna . - Lirati wybrała akurat ten moment by zmaterializować się za plecami wielkoluda. - Czasem można dowiedzieć się nieco więcej niżby się chciało.
- Iwabababa i to właśnie rozumiem! - murzyn najwyraźniej uznał to za wyzwanie i momentalnie uniósł pięść by przywalić przybyszowi z półobrotu, jednak w ostatniej chwili się zatrzymał. - Dziewoja? - zamrugał zdziwiony. - A ty co tutaj robisz u licha?
Rycerz przekręcił nieznacznie głowę w bok widząc materializacje dziewczyny o białych włosach. Pomimo swego wolnego toku myślenia skojarzył z czymś tą zdolność, jednak pamięć go zawodziła. - Czego... na przykład?- zapytał białowłosą.
- Na przykład tego co tutaj robię - odparła przyglądając się rycerzowi ciekawie. - Ktoś tu nie uważał na odprawie, prawda? - zwróciła się do drugiego z wielkoludów. - Ładny koń - na koniec pochwaliła niebieskoskórego co by nie pomyślał, że go przez przypadek ignoruje.
- Jak na ironię to wiedzy właśnie szukamy - spostrzegł Shiba. - Na imię mi Shiba Tabipuru z domu Pogody - przedstawił się z eleganckim ukłonem.
Co prawda początkowo myślał że białowłosa nie była częścią wyprawy a córką kogoś z zamku. Widać jednak ten kontynent ma swoje uroki.
- Nie tylko ładny, ale i praktyczny. - Stwierdził - Może niech panienka usiądzie? Tłok targu jest dosyć kłopotliwy.
Z tłumu wyłoniła się jeszcze jedna nie pasująca do konwencji miasta postać. Przywdziany w czerwoną koszulę przepełnioną kwiecistymi motywami mężczyzna właśnie odpalił jeden z papierosów. Widząc zbierającą się grupkę uśmiechnął się szerzej niż zwykle - kilku z nich zobaczył i zapamiętał po odprawie - mógł być pewien dotarcia do celu. - Faust IV - przedstawił się, kłaniając nisko. Gdyby nosił kapelusz z pewnością zamiatał by nim ziemię. - Z jednym koniem daleko nie zajedziemy? - zapytał wyraźnie rozbawiony.
- Konie... łatwo... przestraszyć... Rzekł Calamity coś o tym wiedząc. - Calamity... tak możecie się... do mnie zwracać... dodał, wiedząc że wymyślą mu i tak inną ksywkę. Zawsze tak było.
- Zwierzęta mnie nie lubią więc jak dla mnie i ten jeden to za dużo. - Na swój sposób poparła swojego przedmówcę. - Lirati - przedstawiła się skoro inni to czynili.
- Tylko słabeusze i szczury lądowe jeżdżą na koniach - odrzekł z kwaśną miną kolejnemu przybyszowi. - Jestem Czarnoskóry. Zapamiętajcie to imię, bo któregoś dnia będzie przed nim drżał cały świat! Iwabababa!
Zarechotał wielkolud, uradowany nowym towarzystwem.
- Ale co kobitka taka jak ty robi z nami na tak niebezpiecznej misji? - zapytał się bladoskórej kobiety.
- Pozory... - Rzucił rycerz i biorąc głęboki oddech, dodał: - Mylą.. -
- Niebezpiecznej? - ten, który dołączył jako ostatni lekko zaśmiał się zdziwiony. Zaciągnął się, by po chwili wypuścić dym z ust.
- Nie można się z tobą nie zgodzić - skłoniła się lekko w stronę Calamitiego.
- Ohh? To nie dobrze. I tak nie wypada abyś gubiła się w tłumie. - Spojrzał na Calamity z uśmiechem - kolega z pewnością będzie w stanie ponieść cię na barana, prawda? - zaproponował próbując na siłę dogodzić nowopoznanej.
- Hmm? - tym jakże prostym wyrazem, oraz krótkim spojrzeniem na dwie strony przyszłej umowy: rycerzowi jak i dziewczynie, która z całą pewnością zadziwi wszystkich, a zwłaszcza... siebie samą.
- Nie... mam... nic przeciwko... - Powiedział rycerz zdejmując z barku swój ogromny miecz. To nawet by było zabawne, ale szczerze wątpił by ktokolwiek się na to zgodził.
Lirati na propozycję niebieskoskórego roześmiała się wesoło, jednak szybko zamilkła co by nie ranić uczuć rycerza, któremu próbowano zrzucić ją na na głowę. Mniej więcej..
- Tym razem podziękuję. Lubię tłum i nie mam nic przeciwko spacerom.
- Szczury lądowe? - zapytał po chwili jakby wybity z rytmu. - A kim, lub też czym poruszają się osoby silne? Wspaniałe? - zapytał jednego z olbrzymów.
Murzyn popatrzył na blondyna jak na głupka.
- Jak to czym? A o własnych nogach żeś zapomniał? No a po morzach podróżuje się okrętami rzecz jasna - Gort założył ręcę, starając się wyglądać na inteligentniejszego niż naprawdę był.
- Człowiek silny, to taki, który buduje sobie przeszkody tylko po to, by je pokonać? - zapytał zaciekawiony.
- Ueee - wielkolud zastanowił się przez moment, starając się zrozumieć słowa Fausta. - Taaa... dokładnie o to mi chodziło! Widać ty też znasz się na rzeczy, tak jak tamten w puszce!
- No tak - odparł wypuszczając kolejną, tym razem mniejszą porcję dymu.
- W puszce? jakiej... puszce... - Zabłysnął; Calamity nie kojarząc przenośni.
- Chodziło mu o twoją zbroję - wytłumaczyła usłużnie Lirati.
- No tak... gapa... ze mnie... - Rzekł rycerz.
 

Ostatnio edytowane przez Tropby : 03-09-2012 o 00:09.
Tropby jest offline