Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2012, 00:16   #64
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Witaj Ruppercie, miło że przyszedłeś na śniadanie!- Powiedział Wilhelm, którego wyrwało ze snu gwałtwone poruszenie w karczmie. Nagle zobaczył znak wymalowany krwią a jego oblicze zmieniło się nie do poznania. Zmarszczył brwi... to co zostało z jego brwi i splunął w stronę znaku.
- Widziałeś by ktoś tu wchodził lub wychodził, Ruppercie?
- Ruppert nad ranem, na godzinę przed wchodem słońca widział takiego dużego mężczyznę idącego w las. W sumie to nie mężczyzne. W sumie to nie wiem co. Taki wielki był. Miał takie kapturzysko na głowie. I miał takie złote szaty. I chciał Ruppertowi grozić! Takie wielkie słońce miał w dłoni! Świeciło i Ruppert uciekł daleko, bo to pewnie jakiś zły mag był. Tak! Magi są złe. Ruppert nie lubi takich co strzelają słońcem z ręki! Już widział takich! Jego towarzyszy taki spalił!
- mówił jak zwykle szybko i ledwo co zrozumiale. Patrząc na symbol wymalowany na ścianie przygarbił się bardziej niż zwykle. Bał się.
- Potrafiłbyś wskazać nam gdzie go widziałeś i w którą stronę szedł?- Uspokoił już się, widział że Ruppert się bał i nie miał ochoty straszyć go bardziej.
- Na południowym skraju lasu. Tak tak tak. W sumie to na północnym skraju, bo na poludniu miasta. Tak tak.
- powiedział po swojemu.
W karczmie rozległ się kaszel. Wasz wzrok skierował się na ławy, na których leżeli opatrywani w nocy ranni. Jeden z nich próbował się podnieśc, ale brakło mu sił i padł na posłanie. Znowu rozległo się jego charczenie, tylko trochę przypominające ludzkoą mowę.
Ruppert podniósł głowę. Spod kaptura można było dostrzec czarną bródkę, ale nic więcej. Ktoś zakaszlał i nie był to on. Jakiś człowiek leżał na podłodze razem z innymi. Nie przejął się tym. Stał przy wyjściu nieco spięty.
- Widzchhhhiałhemm - wycharczał leżący na ławie ranny mężczyzna.
Wilhelm podszedł do rannego, kładąc mu rękę na czole.
- Spokojnie, mów powoli, co widziałeś?
- Mhhha..., Mahhgdhga
- charczał ranny - thhhho ohhhna go zbabhiiiłaa!!
- Maga widział! Maga!
- wtrącił się Ruppert
- Nhhhaaa - wycharczał i padł nieprzytomny.
- Złego maga widział! Ruppert prawdę mówił! Tak tak! - powiedział starzec.
- Myślę, że chodzi o kobietę Ruppercie. Magde, na przykład. Tę kobietę o której wspominał karczmarz, przmiało podobnie, prawda? A co do złych magów których się tak boisz, nie istnieją. Są tylko głupcy którzy myślą że panują nad niszczącą ich mocą. Są groźni tak samo dla nas jak i siebie.
- Jedno i to samo. I to i to nosi sukienkę!
- przerwał na chwilę i dał dokonczyć Wilhelmowi, po chwili ciągnął dalej. - Nie ma złych magów? To dobrze dobrze!
 
Aeshadiv jest offline