Witaj Ruppercie, miło że przyszedłeś na śniadanie!- Powiedział Wilhelm, którego wyrwało ze snu gwałtwone poruszenie w karczmie. Nagle zobaczył znak wymalowany krwią a jego oblicze zmieniło się nie do poznania. Zmarszczył brwi... to co zostało z jego brwi i splunął w stronę znaku.
- Widziałeś by ktoś tu wchodził lub wychodził, Ruppercie?
- Ruppert nad ranem, na godzinę przed wchodem słońca widział takiego dużego mężczyznę idącego w las. W sumie to nie mężczyzne. W sumie to nie wiem co. Taki wielki był. Miał takie kapturzysko na głowie. I miał takie złote szaty. I chciał Ruppertowi grozić! Takie wielkie słońce miał w dłoni! Świeciło i Ruppert uciekł daleko, bo to pewnie jakiś zły mag był. Tak! Magi są złe. Ruppert nie lubi takich co strzelają słońcem z ręki! Już widział takich! Jego towarzyszy taki spalił! - mówił jak zwykle szybko i ledwo co zrozumiale. Patrząc na symbol wymalowany na ścianie przygarbił się bardziej niż zwykle. Bał się.
- Potrafiłbyś wskazać nam gdzie go widziałeś i w którą stronę szedł?- Uspokoił już się, widział że Ruppert się bał i nie miał ochoty straszyć go bardziej.
- Na południowym skraju lasu. Tak tak tak. W sumie to na północnym skraju, bo na poludniu miasta. Tak tak. - powiedział po swojemu.
W karczmie rozległ się kaszel. Wasz wzrok skierował się na ławy, na których leżeli opatrywani w nocy ranni. Jeden z nich próbował się podnieśc, ale brakło mu sił i padł na posłanie. Znowu rozległo się jego charczenie, tylko trochę przypominające ludzkoą mowę.
Ruppert podniósł głowę. Spod kaptura można było dostrzec czarną bródkę, ale nic więcej. Ktoś zakaszlał i nie był to on. Jakiś człowiek leżał na podłodze razem z innymi. Nie przejął się tym. Stał przy wyjściu nieco spięty.
- Widzchhhhiałhemm - wycharczał leżący na ławie ranny mężczyzna.
Wilhelm podszedł do rannego, kładąc mu rękę na czole.
- Spokojnie, mów powoli, co widziałeś?
- Mhhha..., Mahhgdhga - charczał ranny - thhhho ohhhna go zbabhiiiłaa!!
- Maga widział! Maga! - wtrącił się Ruppert
- Nhhhaaa - wycharczał i padł nieprzytomny.
- Złego maga widział! Ruppert prawdę mówił! Tak tak! - powiedział starzec.
- Myślę, że chodzi o kobietę Ruppercie. Magde, na przykład. Tę kobietę o której wspominał karczmarz, przmiało podobnie, prawda? A co do złych magów których się tak boisz, nie istnieją. Są tylko głupcy którzy myślą że panują nad niszczącą ich mocą. Są groźni tak samo dla nas jak i siebie.
- Jedno i to samo. I to i to nosi sukienkę! - przerwał na chwilę i dał dokonczyć Wilhelmowi, po chwili ciągnął dalej. - Nie ma złych magów? To dobrze dobrze! |