Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2012, 16:17   #33
AJT
 
AJT's Avatar
 
Reputacja: 1 AJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputacjęAJT ma wspaniałą reputację
Po dokładnym zbadaniu okolicy, spaleniu martwych ciał i przygotowaniu schronienia na noc, wszyscy zebrali się przy klapie. Zebedeusz… Detlef… Bociek… sceptycznie nastawiony do tego pomysłu Franc… merdający radośnie ogonem Borys i pozostali dzielni bohaterowie. Każdy dzierżył broń, część była zaopatrzona w pochodnie, byli gotowi… byli gotowi, by sprawdzić co kryje się pod skrytą klapą.

Z uwagą patrzyli, jak Zebedeusz otwiera przejście. Przyjęli pozycję obronną, byli gotowi, by zareagować. W głowie żaka kołatały myśli ostrzegające go przed niebezpieczeństwem. Oczyma przyszłości widział, jak to jest ostatnia czynność jaką dokona w życiu… zginie… czy go coś pogryzie… czy go coś wciągnie… czy może uruchomi pułapkę… tego nie wiedział. Ciekawość sugerowała, by otworzył kryptę, zdrowy rozsądek mówił NIE. Mimo to, mimo ostrzeżeń zrobił to… Przywitało ich złowieszcze skrzypienie i… nic po za tym. Spojrzeli w dół… schody… jakieś pomieszczenie… ciemno… Zerknęli na siebie niepewnie. Następnie wszyscy na Zebedeusza, czekając aż wykona kolejny krok… Nachylił się, rozjaśnił sobie drogę i pomieszczenie, do którego miał zejść. Również żadnych złowieszczych -wrrrr - czy – ghrrr . Niewielkie pomieszczenie, a w nim regały z księgami i stół. Prawdopodobnie druga biblioteka. Tylko w tej bibliotece znajdowały się już cenniejsze dzieła, nie tylko notatki zakonników.

Zaraz za żakiem, na dół zeszła reszta odważnych. Zapalili lampy, szybko rzuciła im się w oczy pewna księga. Była ona wielka, oprawiona czarną skórą, z pokaźnych rozmiarów złotym krukiem na okładce. Z pewnością warta jest wiele, wiele koron. Zybert natomiast znalazł Księgę zaklęć, szybko jednak zrozumiał, że nie są to zwykle zaklęcia jakich uczą magów w kolegiach. Inkantacje w niej zapisane wskazywały na to iż są to czary z tradycji nekromanckiej. Zaklęcia jednak nie były pełne, prawdopodobnie było to zabezpieczenie, by zbyt łatwo takiej wiedzy nie posiąść. Z pewnością potrzebna była kolejna, czy też nawet kolejne księgi, tworzące jedną całość. Zebedeusza zaciekawiło za to co innego, niewielkie ołowiane pudełko, znajdujące się za jedną z ksiąg. Żak niegdyś czytał, że w takich skrzynkach często chowane były przedmioty o magicznych zdolnościach. Pudełko było zamknięte, zabezpieczone, by nikt niepowołany się do niego nie dostał. Było tu jeszcze parę ksiąg, które można było z pewnością za pokaźną sumkę sprzedać. Między innymi „Furere Luna Morsliebi, czy Gesamtes des Wahrheite uber das Mondes, których wartość mogła wynieść koło dwustu koron. Mogli odetchnąć z ulgą. Borys dokładnie przeniuchał cały pokój, dla niego jednak nie było tu nic ciekawego. Żadnego chodzącego mięska. Siknął więc na ścianę i ruszył za swoim panem na powierzchnię.

***

Gdy zbliżał się czas snu, wszyscy znaleźli się w jednym pokoju. Na wszelki wypadek klapę zamknęli, układając na niej prowizoryczny, aczkolwiek z pewnością skuteczny alarm, tak by losu swą nieostrożnością nie kusić. Zastawione regałami okna, alarmy z garnków, konie, które musieli minąć by dostać się do pokoju. Z pewnością zaskoczone miejscem w jakim przyjdzie spędzić im noc. Gdyby ktoś się tu zjawił, pewniakiem zdziwiłby się widząc te nowe zwyczaje. Strzelcy skrupulatnie poprawili swoje pozycje oraz upewnili się, że mają łatwy dostęp do amunicji. Warty zostały podzielone. Byli gotowi.

***

Trzecią wahtę mieli Zybert i Keriann. Oboje zaczynając ją spojrzeli na złowieszcze obliczę, będącego niemal w pełni Morrslieba. Następnie Nachtmann zwrócił wzrok ku cmentarzowi. Keriann w przeciwnym kierunku. Jak dotąd spokojnie… Jak dotąd…

Nagle Zybert się przebudził. Przebudził?! Zasnął?! Jak to możliwe?! To co spostrzegł przeraziło go jeszcze bardziej. Stał przy oknie, przy którym zaczął wartę. Ale tylko on był w budynku. Reszta walczyła na zewnątrz.

Keriann raz po raz puszczała cięciwę. Znacznie szybciej niż, stojący parę metrów od niej Detlef wystrzeliwał bełty. Albert pędził z miejsca na miejsce szaleńczo ciął każdego nieumarłego, który się nawinął. Krasnolud zasłaniał się przed uderzeniem tarczą, by młotem, który z jakiegoś powodu świecił w ciemności obcinać wrogom kolejne członki. Największe spustoszenie jak zwykle siał Franc, który swym scyzorykiem, jednym zamachem odcinał parę łbów. Niewiele gorzej szło Boćkowi. A Zebedeusz? Zebedeusz padł pierwszy. Stał z tyłu jak zwykle, ale w pewnym momencie z jego ciałem stało się coś dziwnego. W momencie się zestarzało! Jako pierwszy zakończył walkę, walkę przeciw zgrai nieumarłych. Było ich kilkadziesiąt! Byli wszędzie! W dodatku nie wyglądali jak Ci, którzy spłonęli wieczorem. Niektórzy mieli długie rogi, inni wydłużone, ostre zęby. Jeden, największy, miał cztery, wyglądające na nieprawdopodobnie silne, ręce. A nad nimi władzę sprawował czarnoksiężnik. Zybert Kojarzył tą sylwetkę, nie mógł sobie przypomnieć skąd, ale go kojarzył.

Franca dopadł czwororęki. Mimo iż stracił jedną ze swych kończyn, to ponad dwumetrowemu stworowi, nie stworzyło wielkiego problemu przebicie płytówki Maurera. Chwilę po tym oczy wojaka zaszły krwią. To był chyba zwiastun końca, a Zybert wciąż stał w miejscu. Przeklęta magia! Strzelcy, mimo iż szybcy, nie nadążali z powalaniem wrogów. Szczególnie iż przeciwnicy nie padali po jednej celnej strzale, ani nawet po dwóch bełtach. Rzucili się do odwrotu. Ten był jednak odcięty, za nimi też stali nieumarli… Durin z Albertem również się nie obronili, zbyt wielka przewaga. Najdłużej na nogach trzymał się Marko, pędził na czarnoksiężnika licząc na ostateczny cios. Nie dobiegł, a na jego leżące już po chwili ciało, rzuciła się cała chmara ożywieńców.

Gdy z Boćka niewiele już zostało, wszyscy nieumarli w jednym momencie spojrzeli na Zyberta. A on… on wciąż nie mógł się ruszyć, nie mógł uciekać. W końcu czar puścił. Czarodziej od razu pobiegł w kierunku schodów, otworzył drzwi:


***

Krzyk Zyberta zbudził wszystkich. Zerwali się na równe nogi, chwytając leżące przy nim oręże. Czarodziej był cały zalany potem. Zasnął?
 

Ostatnio edytowane przez AJT : 03-09-2012 o 16:30.
AJT jest offline