Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-09-2012, 17:17   #8
Zajcu
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Chaosu Część trzecia - Faust i Hana.
Po doprowadzeniu swego umysłu do stanu względnie spokojnego - głównie za sprawą tajemniczych, niebieskich owoców - Hana ruszyła dalej eksplorować miasto, w poszukiwaniu swego celu. Sakiewka wciąż była ciężka a potrzebne rzeczy - zakupione. Czas był więc zadbać o to, aby zniknęła ona kompletnie. Przechodząc jednak, dojrzała dwie znajome sylwetki. Ruszyła w ich stronę, otoczyła Fausta i stanęła za nim, bezwstydnie przez ramię zaglądając do książki.
- Nie ma obrazków? - zapytała a w jej głosie było słychać wyraźny zawód.
- Oi, oi - blondyn uśmiechnął się nieco zaskoczony. - Niestety. Też mi ich czasem brakuje - dodał obracając się.
- Sprawia ci radość czytanie tego mimo braku obrazków? - zapytała, cofając się przy tym o mały krok.
- Tak, choć czasem miło jest popatrzeć - powiedział odkładając książkę na bok. W jego oczach pojawiła się lekka, nieco stłumiona radość - dziewczyna wyglądem przypominała te z najróżniejszych akademii - czy to opartych na wiedzy, czy też wierze.
- Nie rozumiem tego. Nie zaspokajasz praktycznie żadnego z zmysłów a i tak sprawia ci to przyjemność. - oznajmiła, przechylając przy tym głowę lekko na bok.
- A przecież jest tyle rzeczy znacznie przyjemniejszych od wpatrywania się w masę liter.
- Takich jak? - zapytał nieco rozbawiony. Pierwszą odpowiedzią był lekki uśmiech, dopiero po chwili dołączyły do nich słowa.
- Takie, które zaspokajają zmysły, które koją dusze. Które, co najważniejsze, pozwalają wyciągnąć tyle radości ile to tylko możliwe.
- Zmysły można łatwo oszukać, �-a szczęście zaznać wewnątrz siebie - odparł. - Papier każdej z ksiąg ma swoją fakturę, zapach może opowiedzieć o jej przeżyciach. - zarzucił po chwili, jakby szukając usprawiedliwienia swego zanurzenia w innym świecie. - Chociaż przeważnie omijam to.
- Zarówno zmysły jak i umysł da się oszukać. Jednak bycie oszukiwanym to domena słabych. - stwierdziła, wwiercając się w rozmówcę wzrokiem.
- Jeżeli ktoś daje się wodzić za nos, jego życie jest niewiele warte. I nie ważne jest tutaj, czy oszukane zostały jego zmysły czy umysł.
- Sztuką jest jednak wprowadzenie samego siebie w kontrolowane oszustwo - osiągnięcie, czy też poznanie czegoś, co mogło nam nie być nigdy dane. - odpowiedział, zaś jego ton nie świadczył o przekonaniu pokładanym w tej tezie. - Księgi są też czymś, co pozwala docenić pełne wrażeń życie jeszcze bardziej - odparł wstając. Zrobił krok do przodu, by zatrzymać się tuż przed nią.
- Po co czytać o ucztach, skoro można w nich uczestniczyć? Po co tracić czas na czytanie jakiś wydarzeń, skoro można uczestniczyć w podobnych, kiedy to wszystkie zmysły są aktywne a radość chłonie całe ciało. - tym razem się nie cofnęła, chociaż wyglądało na to, że pobladła trochę.
- Po co? - powtórzyła nieco głośniej.
- Wyobraź sobie świat jako coś co jest przepełnione bezkresną radością. - zaczął delikatnie, tak jakby nie chciał spłoszyć zaobserwowanej zwierzyny. - Gdy wszystko jest pełne doznań, te stają się mnie wyraźne... puste - wytłumaczył po chwili.
- To... to nieprawda. - stwierdziła, choć niezbyt pewnie. Przełknęła ślinę a jej wzrok przez chwilę błądził gdzieś, unikając wzroku rozmówcy.
- Po prostu trzeba umiejętnie dobierać przyjemności, których chcemy zaznawać. Nie mówiąc o tym, że część z nich zawsze będzie sprawiało równie wielką radość.
- Lubisz... - rozpoczął nieco zakłopotany. Zbadał dziewczynę wzrokiem, by dopiero po chwili milczenia przejść dalej. - Warzywa? Słodycze? Owoce? - zapytał całkowicie nie pewny tego, jaką odpowiedź uzyska.
- Wszystko co smaczne. - odparła, oblizując przy tym językiem zęby, chociaż gest ten został częściowo ukryty przez zamknięte usta.
- Wyobraź sobie, że co dzień dostajesz zaszczytu skosztowania jednego, najwspanialszego owocu na świecie. - rozpoczął tłumaczyć swą “wizję”. - Gdy tylko wskazówka chronomierza zatrzyma się, wskazując przy tym zenit - zaczniesz zajadać się tym właśnie owocem. - przerwał, oczekując reakcji dziewczyny.
- Yhym. - wydała jedynie onomatopeje, przymykając lekko oczy, jakby miało to pomóc w wizualicji.
- Czy po roku smakuje tak samo? - zapytał.
- Za każdym razem zasmakowanie go sprawia mi tą samą przyjemność, w końcu to najwspanialszy owoc świata. - odparła z przekonaniem.
- Jeśli wspaniałość staje się standardem, czy nadal jest niesamowita? - kontynuował, choć wyraz jego twarzy wskazywał iż zaczyna wątpić w sukces swej małej, prywatnej batalii.
- To, że wciąż dominuje nad czymś naprawdę znikłym, że wciąż ten owoc będzie tysiąckrotnie wspanialszy od każdego innego. To, że zacznie wydawać się zwykły, sprawi, że reszta owoców stanie sie kompletnie nic nie warta, nie mogąc się w żaden sposób z nim równać.
- Będzie więc lepszy od innych, lecz nie będzie tym samym, co kiedyś. Jego chwała przeminie? Skupisz się na tym jak smakował, nie zaś jak smakuje ? - Na twarzy Fausta widać było radość - najwyraźniej lubił rozmawiać.
Nad odpowiedzią Hana musiała namyślić się chwilą. Język na chwile pokazał się na jej wargach, oblizując je.
- Skupie sie na tym, czy jedzenie go sprawia, że czuje się lepiej. Na tym, czy sprawia mi to radość, nie na smaku samym w sobie.
- Więc oszukasz swoje zmysły? - odparł śmiejąc się. Jego głowa delikatnie ruszała się wraz z kolejnymi fragmentami uchodzącej z niego radości - zaś kolczyki w kształcie krzyży - delikatnie kiwały się nawet gdy przestał.
- Nie! - niemalże wykrzyknęła, by po chwili rozwinąć to normalnym głosem.
- To nie jest oszukiwanie zmysłów. Zarówno słodki jak i cierpki owoc potrafi sprawić przyjemność z jedzenia go, mimo, że ich smaki są kompletnie różne. Czy to też nazwałbyś oszukiwaniem zmysłów?
Mężczyzna w kwiaciastej koszuli ze zdziwieniem obserwował reakcję dziewczyny. Jeśli graliby teraz w rzutki - ktoś z pewnością zawołałby “Bull’s Eye”. - Oi, oi, Strasznie jesteś energiczna. Stało się coś dobrego? - odparł pozostawiając na celowniku zaistniałe wydarzenie - nie zamierzał jednak drążyć go dalej, przynajmniej póki nie będzie to potrzebne. Odpowiedzią było jedynie ciche fuknięcie, jakby była urażoną kotką. Przestała mrużyć oczy i wbiła swój wzrok w jego.
- Nie odpowiedziałeś. - stwierdziła twardo, uśmiechając się przy tym leciutko, co tworzyło dosyć specyficzną mieszankę.
- Jeśli nie myślisz o smaku, a o przyjemności jaką powinien sprawiać - zarzucił wolną myślą, nie chcąc atakować, jak i przechodzić do defensywy.
- Przekręcasz moje słowa. - odbiła piłeczkę, doklejając do niej karteczkę “oskarżenie”, co było słychać także w jej słowach.
- To, że skupiam się na doznaniach, nie sprawia, że nie zwracam uwagi na smak.
- Masz rację, ojou-sama - przyznał się najwyraźniej rozbawiony całym faktem odziany na czerwono mężczyzna. - Przepraszam? - dodał po chwili czyhając na jej reakcję.
Z początku prychnęła jedynie cicho, jakby wciąż urażona tamtym zachowaniem.
- Przyjmuje. - stwierdziła jednak w końcu.
- Jestem Faust IV, miło mi. - nawet jeśli spóźnione przedstawienie się - ciągle było one wymagane przez szeroko pojętą kulturę.
- Hana, co znaczy kwiat. - odparła, tym razem bez poplątania się języka.
- Mam wrażenie że twój motyw udziału w tej misji pozostanie dla mnie tajemnicą - powiedział bez przekonania.
- Po prostu... szaleństwo nie zasługuje na życie. - stwierdziła, uśmiechając się przy tym dwuznacznie.
- A czy ty na nie zasługujesz? - dodała po chwili i zachichotała.
- Kimże jestem by to sądzić? - zapytał nieco zaciekawiony.
- W tych słowach jest nieco prawdy. - odparła z lekkim rozbawieniem w głosie.
- Wartość życia każdego z nas może być postawiona na szali szybciej niż się tego spodziewamy - mówiąc to, zaczął ręką szukać księgi.
- A może już została postawiona? - odparła zaraz po tym, jak Faust zamknął swe usta.
- Jeśli tak, czy nie byłoby nudnie, niczym w książkach?
- Żywi potrafią zmieniać swoje przeznaczenie.
- Więc i nasza wartość jest nieznana?
- Tego nie powiedziałam. - odparła z lekkim rozbawieniem po czym raz drugi tego dnia okrążyła Fausta, stając za nim. Nie było to trudne, w końcu wystarczyły dwa kroki.
- Ale twój tok myślenia jest błędny. - szepnęła nie tyle do ucha, co w jego kierunku, ponieważ nawet stając na palcach nie mogła tego zrobić dokładnie tak, jak pragnęła.
- Możliwe, ale jest otwarty na zmiany - odpowiedział, obracając się �-by po raz kolejny spojrzeć na twarz dziewczyny, na której widniał lekki, dosyć tajemniczy uśmiech.
- A czy zasługujesz na to, aby przyjąć wiedze?
Faust odwzajemnił uśmiech. - Chcesz się przekonać? - powiedział prowokująco schylając się w stronę kobiety.
- Możesz spróbować pokazać swoją wartość. - stwierdziła a jej uśmiech zmienił się na wyzywający. W fiołkowych oczach pojawiło się coś na kształt płomienia, jakby te zaczęły płonąć. Blondyn spojrzał na nią pytająco - wystawił ją na małą próbę, czekając na jej reakcję. Czuł, że dziewczyna miała w sobie coś, co odrzucało ją z tego świata. Korzystając z tego, że się schylił, przysunęła się do niego po czym szepnęła mu wprost do ucha:
- Jeszcze przed chwilą stwierdziłeś, czy chce się o tym przekonać. Pokaż mi więc, ile jesteś wart. - mówiła cicho by po tych słowach zachichotać i odsunąć się o mały krok.
Kwiecista koszula zawiała na wietrze po raz kolejny, symbolizując przy tym wykonany przez niego krok. Nie czekał na reakcję dziewczyny - po prostu złapał ją w talii, by po chwili jego usta niemalże musnęły się z tymi, należącymi do ozdoby ich drużyny. Żartobliwie przyciągnął ją do siebie w tej sytuacji, tak by to ona “zainicjowała”.
- Chcesz zaprezentować siebie czy sprawdzić mnie? - zapytała dosyć poważnie, by po chwili samej przejąć inicjatywe. Bez żadnej oznaki wstydu, nawet minimalnego rumieńca, złożyła pocałunek na jego ustach. Smakowała go w ten sposób przez chwilę, by nagle, bez żadnego ostrzeżenia przygryźć jego wargę do krwi. Po tym czynie zgrabnie wyszła z jego uścisku, pokazując koniuszek języka na którym widoczna była życiodajna ciecz.
- Smakuję? - zapytał radośnie, by po chwili zakosztować resztek płynących w jego żyłach krwi pozostałej na wardze. Niewielką ilość tej porwanej, Hana rozprowadziła po swoich wargach by po chwili cmoknąć głośno.
- Nie jest źle. - stwierdziła rozbawiona, po czym robiąc szeroki obrót o 360 stopni, cofnęła się o dodatkowe pół metra.
- Chociaż wole owoce.
- Czasami smakuje jeszcze lepiej - dodał po chwili, zachęcając by kwiat przyszedł po więcej nawozu.
- Powiedziała ci to pewnie znajoma i urodziwa wampirzyca? - zapytała a na jej ustach pojawił się conajmniej dwuznaczny, lekki uśmiech. Jej fiołkowe oczy wydawały się być rozbawione całą tą sytuacją.
- Raczej moja była. - odparł, delikatnie pokazując język jako gest przekomarzania się.
- Och, słodko. - stwierdziła, cofając się o kolejny krok. Jej skóra jakby nabrała nieco kolorów, chociaż wciąż pozostawała blada.
- Nie mam jednak ostrych ząbków którymi mogłabym cię skosztować... więc może kiedyś. - zarzuciła po czym odwróciła się na pięcie i ruszyła w tłum, w którym bez problemu mogła zniknąć biorąc pod uwagę jej wzrost. Chwilę później dokładnie to się stało.
Chłopak po prostu wrócił na swoje miejsce, by po chwili otworzyć inną z ksiąg.

Stwierdzenie, że sytuacja była zabawna to eufemizm, o ile nie zwyczajne kłamstwo. Każdy którego do tej pory spotkał okazywał się czymś całkowicie innym – współpraca w takiej grupie nie ma jak ułożyć się bez wsparcia kogoś zdolnego do poświęcenia się, przyjęcia na siebie odpowiedzialności i została liderem. Tylko nieliczni potrafią wyrzec się swoich własnych interesów w imię dobra powstałej z bliżej nieokreślonego powodu drużyny. W dodatku relacja przywódcy oraz jego podwładnych powinna opierać się na obustronnym zaufaniu – to zaś nie mogło zaistnieć w sytuacji wypełnionej po brzegi tajemniczością. Faust nie wiedział co sądzić o każdym ze śmiałków – jedni już zdążyli mu się przypodobać, w innych zaś dostrzegał tylko przyszłe problemy. Póki co nie mógł powiedzieć o zdolnościach jego towarzyszy zbyt wiele, a wszystko co znajdowało się w zasięgu jego wiedzy to głównie domysły. Tym co przykuło uwagę był brak szczególnego połączenia między każdym z członków zespołu, w teorii gwarantowało to skupienie się na samym sobie i spełnieniu zadania, jednak w sytuacjach życiowych mogło to stworzyć tylko konflikty. Blondyn lekko przegarnął włosy i zapisał coś w notatniku. Jego nowy nabytek był czymś co mogło wynagrodzić całą wyprawę zanim ta w ogóle się zaczęła. Wiedza nie zamierzała jednak otworzyć przed nim swych wrót, czy nawet ułatwić tej czynności. Każdy znak był trudny do zrozumienia, a gdy Faust chociaż musnął tego prawdziwego – pojawiało się kilka innych, gotowych go zmylić by zafałszować tajemnice wszechświata. Informacje które znalazł na początku były na tyle rozmyte, że znacznie ważniejszym faktem była znajdująca się na jego wardze mała blizna. Hana, kwiat mający całkowicie inne normy moralne niż te należące do ludzi zamieszkałych w licznych miastach rozciągających się w promieniu kilkudziesięciu, może kilkuset kilometrów. Ciało dziewczyny, chociaż piękne, nie było tym co ciekawiło blondyna. W jego myślach pojawiła się inna, nieco młodsza uczennica, zaś chwilę później – to co po niej zostało. Oblizał wargi. Jak to możliwe że bardziej niż ciało interesuje go... inność dziewczyny? Wcale nie chodziło tutaj o niespodziewane zachowanie, czy fetysz, który stawiał ją na równi z wampirami , lecz o szeroko pojętą odmienność. Każdy mięsień poruszał się jakby za sprawą innej energii, ukrytego motywu. Gdy wspomniał znanych mu śmiałków – samobójców nie wiedział czego spodziewać się po każdym z nich, jednak większość wypadała całkiem... normalnie. Gigantyczny rycerze w czarnej zbroi dzierżący ostrze nazwane na cześć ostatecznego uczucia, rozpaczy, na pierwszy rzut oka był jego ucieleśnieniem. Nawet sposób w jaki wypowiadał każde słowo był nie tyle pozbawiony radości, co raczej w ogóle jej nie pamiętał. Dwumetrowe istnienie, bowiem z całą pewnością nie był to człowiek wzbudzało zainteresowanie przechodniów, którzy zaczynali obchodzić miejsce w którym się znajdywał szerszym łukiem, tak jakby niewidzialna siła odpychała ich od tego co nie zrozumiałe. Dokładnie na odwrót niż nie posiadający żadnego stałego punktu w życiu wędrowiec, którego rzeczy obce przyciągały. Mała lewitująca przedstawicielka płci piękniejszej nie zamierzała ukrywać swojego dostępu do sekretów długowieczności, zatrzymujących rozwój jej ciała znacznie wcześniej niż powinno. Dokładnie przeciwny efekt miało to jednak na jej umysł, który nie był w stanie ewoluować w tym samym tempie co zmieniająca się co chwilę ludzkość. Nawet język, którego używała domniemana wampirzyca był inny, znacznie starszy, Tworzyła ona w ten sposób kombinację godną podziwu. W porównaniu do tej dwójki, czy raczej trójki pozostali zebrani dziwacy wypadali blado. Istota pokryta niebieską skórą, murzyński pirat byli nieco nudni. Jeśli pierwszy z nich mógł skrywać jakieś tajemnice, być dobrym źródłem sekretnej wiedzy, to drugi albo był idealnym aktorem, albo nie zwracał szczególnej uwagi na wszystko, czego nie da się porównać do obwodu jego mięśni. Czym było przedziwne zjawisko nazywane szaleństwem pozostało sekretem, motywy, które przywiodły tutaj śmiałków nie ograniczały się do chciwości, ba – ta wydawała się dla nich być czymś obcym.

Minęło już sporo czasu odkąd dziewczyna opuściła go, rozmywając się w wszechogarniającym tłumie, nim wyruszył w stronę bramy. Nie wypadało być pierwszym, drugim, czy nawet trzecim na miejscu zbiórki. Oznaki szczególnego przywiązania do celu tej misji mogą okazać się zgubne, zwłaszcza jeśli chociaż część plotek o fenomenie powoli ogarniającym cały kontynent okażą się prawdziwe. Celowo obrał jedną z dłuższych, mniej uczęszczanych dróg, byle tylko mógł kontynuować lekturę nim dotrze na miejsce zbiórki. Kto wie, może nawet uda się ją skończyć nim dotrą do pierwszego z celów tej przedziwnej misji. Zawartość księgi mogła mieć dla niego wartość znacznie większa niż słowa samozwańczej wyroczni wskazanej przez doradcę króla, którego jedyną pozytywną cechą był wyczuwalny zapach dobrego tytoniu. Niektórzy twierdzą, że ta substancja i jej palenie jest nie zdrowe, jednak większość organizmów nie przejmuje się czymś tak trywialnym jak malutka porcja trucizny. Jeśli szaleństwo, które zagnieździło się w jednym miejscu zupełnie znienacka rozprzestrzeniając się tak szybko, jak to tylko możliwe. Większość ze znajdujących się w jego pobliżu istot miała zerowe doświadczenie z zewnętrznymi wpływami na swój umysł. Jeśli porównać ten fenomen do choroby, którą w oczach króla i jego doradców był, to pochłaniał on kontynent niczym ciało nie posiadające żadnej odporności. Systemy obronne zaczynały się tworzyć dopiero gdy pierwsza partia zła została wykończona, a działanie ze strony władz zwlekało się dokładnie tak samo, jak wydawanie płacy chłopom pańszczyźnianym pracującym do granic wytrzymałości orków, czy innych mutantów, bowiem ta należąca do ludzi została przekroczona tak dawno, że nikt już o niej nie wspomina. Ludzie dzięki swemu krótkiemu życiu przystosowują się do sytuacji i zmieniają zależnie od danego im terenu już po kilku pokoleniach, czyli okresie krótszym niż życie jednego elfa. Dzięki temu powstał największy kłopot czegoś, co obecni mędrcy nazywają społeczeństwem. Wieśniak nie urodzi wspaniałego kupca, czy stratega, a nawet jeśli to nie będzie w stanie zapewnić mu należytej edukacji. Biedny mieszczanin może i zdoła zapewnić synowi naukę u jednego z tutejszych mistrzów rzemiosła, jednak dziecko ciągle pozostaje wewnątrz swojej własnej grupy. Przypisanej od urodzenia i nadanej jego potomkom. Tak więc różnice są nieuniknione i to właśnie dzięki nim ludzie są zarówno jednym z silniejszych, jak i słabszych narodów. Poleganie na wyroczni było czymś zrozumiałym dla większości dworzan, jednak co z tymi, którzy potrzebowali dodatkowych informacji? Właśnie oni zostali nazwani tymi niewygodnymi, czy też niegodnymi. Krytyka władcy często spotykała się z reperkusjami, zaś ci bardziej odważni, a co za tym idzie zagrażający królowi gwałtownie dostawali „awans” na ambasadorów, czy też posiadłość ziemską zgodnie z zasadą - „im dalej, tym lepiej”.
 

Ostatnio edytowane przez Zajcu : 03-09-2012 o 18:34.
Zajcu jest offline