Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2012, 10:27   #35
JanPolak
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Noc była spokojniejsza, niż się spodziewał, co dobrze wpłynęła na samopoczucie Marka. Dobrze przygotowany obóz dawał poczucie bezpieczeństwa i przekonanie, że na ewentualny atak są gotowi. Warta minęła, jak zwykle warta, na nudzie i wpatrywaniu się w ciemność. Jedynym ekscesem tej nocy były okrzyki Zyberta. Bociek nie przejął się, czasem ludzie szaleli w warunkach bojowych, nie wytrzymywali ze stresu. Poza tym ci magicy, czy kapłani (kimkolwiek właściwie był czarno odziany przybysz) miewali różne wizje. Jego sprawa, jak zechce, sam opowie.

Rankiem zjadł, co miał zjeść, wypił, co miał wypić, zadbał o swoje zwierzęta i zagaił do drużynowego żaka:

- Zebedeuszu - spytał przyjaźnie Marko. - Te księgi w podziemiach to nie są tanie rzeczy. Myślisz, że byłbyś w stanie zorganizować na nie pasera w wielkim mieście?
Zebedeusz spojrzał uważnie na Boćka i rzekł cicho:
- To nie będzie problemem, choć część ksiąg lepiej oddać grafitowym. Sądzę, że oni nas równie dobrze wynagrodzą. Poza tym zależy, którą księgę chcesz sprzedać ? - uśmiechnął się szeroko. Po raz drugi tego dnia.
- Wiedziałem, że jesteś mądrym człowiekiem. Z mordy było widać. Co do wyboru ksiąg - zdaję się na fachowca. Ty zajmujesz się logistyką, a ja się ochroną inwestycji, a zyskami dzielimy się po połowie, co nie?
- Furere Luna Morsliebi, czy Gesamtes des Wahrheite uber das Mondes, można spokojnie sprzedać a te dwie co Zybert zajął się studiowaniem lepiej oddać grafitowym. Gdyby ktoś się dowiedział, że to sprzedajemy lub przyłapał nas na tym, mogło by się to skończyć niedobrze. Zważywszy że nasz mag “łapczywie” je studiuje to mogę wnioskować że mają one dużo wspólnego z magią, a od niej lepiej trzymać się z daleka drogi Boćku - ton Zebedeusza zrobił się bardziej poważny
- Człowiek rozważny, doceniam to - odparł Marko już bez uśmiechu - Chodźmy więc do biblioteki, weźmy to, czego jeszcze nie rozszabrował łapczywy czarodziej. Ukryję księgi w znanym sobie schowku, a w mieście pójdziemy je razem sprzedać. Nie martw się, nie sprzedam ich sam. Nie umiem czytać - uśmiech znów pojawił się na twarzy giermka.
- Nie martwię się. Pieniądze to nie wszystko. Czasem istnieje coś ważniejszego - ton Zebedeusza zrobił się całkowicie poważny - A ja nie umiem walczyć, więc się dogadamy - tym razem uśmiech się pojawił na pochmurnym obliczu żaka
- Pieniądze nie są celem, a środkiem do realizacji celów. Jednym z wielu możliwych środków. Chyba nie uważasz mnie za jakiegoś oprycha, który podrzyna gardła dla złotej korony... Ja zwykłem podrzynać z ważniejszych powodów - Marko byłby się obraził, ale z jego wesołą osobowością było to trudne - Chodźmy, zanim reszta wyniesie wszystko przed nami.
Zebedeusz poklepał po plecach Marko i rzekł:
- Prędzej za... kogoś kto umie wykorzystywać nadarzające się okazje.

Zeszli więc do podziemi i przejrzeli zawartość biblioteczki. Dwóch ksiąg, o których mówił żak, już nie było. Podręcznik mrocznej magii zabrali, na czas podroży ukrywając w bezpiecznym miejscu. Wzięli go z myślą o oddaniu Grafitowym - Bociek nie poznał jeszcze owych tajnych sługów Cesarstwa, ale taki dar pewnie będzie dobrym zawiązaniem znajomości. Zwłaszcza, że bohaterowie postarają się, by zapłacili. Wbrew przewidywaniom Boćka, pozostały księgozbiór nie zawierał mrocznych grimuarów i ksiąg wiedzy tajemnej. W ręce szabrowników wpadły prace o balsamowaniu zwłok, zielarstwie i pokrewnych dyscyplinach. Marko zwłaszcza cieszył się z jednego tomiszcza pod tytułem (jak mu wyjaśnił Zebedeusz) „Naturalis historia”. W księdze tej było dużo obrazków (więc pewnie była droga), a na nich różne ładnie przedstawione zwierzątka, a nawet całkiem goła baba. Lektura miała dostarczyć giermkowi zajęcia na najbliższe postoje.

Słońce wstawało coraz wyżej, gdy Bociek, stojąc na podwórzu, spojrzał na swojego węszącego po ziemi psa. Zastanowił się i spytał Keriann:

- Nie chcesz wiedzieć, dokąd poszli ci wygrzebańcy?
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 04-09-2012 o 11:43.
JanPolak jest offline