Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2012, 16:36   #89
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Vernon i Zender.

Vernon był wściekły. Zabrali Barrego, a on nie mógł nic zrobić, no chyba, że miał zamiar popełnić samobójstwo. Zresztą tamtem mężczyzna wydawał się być cwany - pewnie gdyby Vernon próbował uciec, zamierzał zrobić krzywdę wilkowi. To go wkurzało jeszcze bardziej. Lecz ciągle nie mógł nic zrobić. Przynajmniej na razie.

Zender widział jego stan i nawet nie starał się zaczynać rozmowy.

Jakkolwiek, po paru godzinach coś zaczęło się zmieniać. Vernon znowu miał to mistyczne wrażenie, takie samo, jak podczas tamtego snu. Wydawało mu się, że na krawędzi zasięgu wzroku góry zamieniały się w wysoki las - nozdrza wyraźnie wyczuwały wilgotny zapach parującej ściółki. Wreszcie usłyszał głos, a może wcale nie usłyszał:

- ...yszałem cię... twój gniew... pomogę... ci..

Wizja zaczęła się zmieniać. Znowu powrócił do gór, lecz nie był już sobą, znów obserwował świat z innej perspektywy, a zapachy i dźwięki stały się wyraźniejsze i przekazywały więcej informacji.

Choć nie był go w pełni świadom, Vernon stał przed trudnym wyborem. mógł albo pogrążyć się w wizji i uratować Barry’ego, licząc na to, że przez ten czas nic się nie wydarzy, a jego towarzysze podróży zadbają o niego. Albo mógł ją odrzucić i zadbać o siebie, mając nadzieję, że Barry jakoś sobie poradzi.

To był oczywisty wybór.
Vernon skoncetrował się na swojej sennej wizji. Nie miał zamiaru opuszczać przyjaciela. A to co się z nim stanie... Nie miało żadnego znaczenia.
Lepiej zginąć jak człowiek niż żyć jak tchórzliwe zwierzę, opuszczając przyjaciół. Ten wilk był jedyną kotwicą trzymającą go na tym nieznanym mu świecie. Na tamtym był jedną z niewielu.

Wilkowi została nałożona obroża z kolcami jeszcze zanim Vernon mógł cokolwiek zrobić. Bardzo uwierała, a przy mocniejszym pociągnięciu powodowała silny ból i dusiła. Wilk był inteligentny - otoczony przez setki pokracznych, śmierdzących istot nie stawiał się zbyt bardzo. Jedynie powarczał trochę i dziabnął jednego w łapę, lecz nie aż tak mocno, żeby zrobić mu większą krzywdę. Mimo to polała się krew, a wilk otrzymał kilka kopniaków.

Zaprowadzono go na drugą stronę obozu. Wyczuwał smród innych zwierząt - były tu też inne wilki, potwornie zniewolone, a także inne stworzenia - ptaki, lisy, dziki. Wyczuwał też odległy zapach niedźwiedzia, choć żadnego nie widział.

Była też tam jedna z tych istot, nieco większa niż reszta. Za pomocą bata krzywdziła jedno ze zwierząt, aby było bardziej posłuszne. Większość zwierząt znadowała się ściśnięta razem w małych klatkach - były już na tyle ułożone, że nie podniosłyby na siebie łapy bez odpowiedniej komendy - natomiast Barry'ego zaprowadzono do osobnej klatki i na razie zostawiono samemu sobie.

Dopiero kiedy zapadła ciemność ten wiekszy goblin przyszedł do jego klatki. Mówił coś po gobliniemu, próbował uderzyć go batem, lecz nie trafił. Nie domyślał się nawet, że za oczami wilka znajduje się zupełnie inna jaźń. Vernon nozdrzami zwierzęcia wyczuwał zapach alkoholu. Silny. Mimo, że tamten miał broń, nie miał problemu z powaleniem go i przegryzieniem mu gardła. Wybuchło jakieś zamieszanie i nikt nie ścigał uciekającego wilka, kiedy ten przemykał się między namiotami.
 
Issander jest offline