Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-09-2012, 16:53   #91
Issander
 
Issander's Avatar
 
Reputacja: 1 Issander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodzeIssander jest na bardzo dobrej drodze
Arabella i Alnin.

Ta klatka leży w pewnym oddaleniu od pozostałych. Nic ciekawego się w niej nie działo, dopóki nie zapadł zmrok.

Ale kiedy tylko zrobiło się dość ciemno żeby działania uwięzionych w klatce osób mogły pozostać niezauważone, nie zwracając uwagi na najemnika Arabella przystąpiła do dzieła. Od początku widziała laskę Hono leżącą w niewielkiej odległości od klatki, jednak zdecydowanie za daleko żeby sięgnąć jej dłonią. Zdjęła więc jeden ze swoich wysokich do kolan butów z ciemnobordowej skóry i chwytając go za cholewkę sięgnęła próbując przesunąć laskę w zasięg ręki. Po kilku próbach udało się jej dopiąć swego i sięgnąć zaklętego miecza, zakładała właśnie but…

Nagle Alnin poczuł, że coś go ukąsiło... Zrobił się senny, strasznie senny. Po chwili zwalił się na ziemię.

Chwilę przed tym Arabella doznała przerażającego przeczucia.

- Wróciłem - Siedziała skulona opierając się o ścianę klatki, kiedy w ciemności usłyszała szept, zaraz przy swoim uchu, aż poczuła na karku ruch powietrza, który wywołał dreszcz. - Mamy parę rachunków do wyrównania.

Poderwała się na nogi, zaciskając palce na lasce i chowając ją za plecami. Coś, ktoś otworzył klatkę i wszedł do środka. W ciemnościach Arabella widziała lepiej niż ludzie, ale i tak nie dostrzegała wiele więcej niż sylwetkę. Jej krawędzie zdawały się załamywać, zmieniać. Wiedziała już, z kim ma do czynienia.

- Po tym jak mnie urządziłaś, potrzebowałem półtora dnia żeby dojść do siebie. Całe szczęście, że w mojej prawdziwej formie mogłem podróżować znacznie szybciej, do tego nie musiałem iść traktem, skorzystałem ze skrótu. Już miałem was dopaść na przełęczy i wyobraź sobie moje zdziwienie, kiedy zamiast tego natknąłem się na tą zgraję małych obdartusów. Hahaha! - Zaśmiał się sucho. - A zdziwiłem się jeszcze bardziej, kiedy okazało się, że udało się im was pojmać! A wtedy ten idiota który im przewodził zaproponował mi, że jeśli do niego dołączę, to mogę dostać cokolwiek tylko zechcę z waszej karawany. A ja zgodziłem się i poprosiłem... o ciebie. Czyż to nie uroczy zbieg okoliczności, haha? - Zaniósł się smiechem, lecz nagle spoważniał. - A teraz... przejdźmy do konkretów. Mam coś dla ciebie za każde poparzenie na moim ciele.

Coś zabrzęczało metalicznie. Refleksy odległych, nielicznych ognisk zatańczyły na metalu i Arabella mogła dojrzeć, co mężczyzna przed nią trzyma w ręku.

Było to krótki łańcuch zakończony grupą metalowych haków. Bardziej narzędzie tortur niż broń. Każdy celny cios musiał wyrywać z ofiary kawał ciała.

W tym czasie ciało Alnina walczyło z trucizną. Przyspieszony metabolizm bardzo w tym pomagał, ale czy zdąży obudzić się na czas?

Tego właśnie się obawiała, wiedziała że człowiek-pająk nie odpuści póki jej nie odnajdzie i się nie zemści, tacy ludzie nie wybaczają. Znowu była uwięziona, ale tym razem nie mogła liczyć na niczyją pomoc, nie musiała nawet patrzeć w stronę Alnina by wiedzieć co mu się przytrafiło i że nie obudzi się na czas. Była zdana wyłącznie na siebie. Albo zabije albo sama zginie. Zwróciła się w myślach prośbą bez słów o ogień, nie jakiś gorący podmuch czy nędzny płomyk, ale o prawdziwy żar który miał zabić. Jeszcze tylko chwila i mężczyzna zaatakuje, weźmie zamach i uderzy by poszarpać jej ciało, mogła mieć tylko nadzieję że zdąży przyjąć uderzenie łańcucha na laskę i jeśli ten owinie się wokół iluzji drewna być może zdoła go wyszarpnąć z dłoni mężczyzny. Niezależnie jednak od powodzenia tego działania pochyli się i spróbuje staranować wroga dając jednocześnie demonowi myślowy sygnał by zaatakował żarem. Przy odrobinie szczęścia powinno jej się udać wypchnąć mężczyznę na zewnątrz i samej również się wydostać, poza ciasną klatką będzie mieć znacznie większe pole do manewru i nie będzie ryzyka że nieprzytomny najemnik oberwie przypadkowo łańcuchem albo dozna poparzeń.

Mężczyzna zamachnął się łańcuchem. Jeden z haków zachaczył wskazujący palec lewej ręki,reszta zawinęła się wokół laski. Obydwoje zamierzali szarpnąć jak tylko cios trafi celu, mężczyzna okazał się być silniejszy, albo po prostu miał lepszy chwyt na łańcuchu, niż Arabella na lasce. Laska poleciała w przeciwni kąt klatki, lekko trącając Alnina. Razem z nią trafił też pas skóry z zewnętrznej części wskazującego palca lewej dłoni. Arabella pochyliła się i rzuciła się do przodu, nie dając przeciwnikowi kolejnej szansy na atak. Jednocześnie przekazała komendę demonowi - jej strach wzmocnił więź. Ogień uderzył przeciwnika na chwilę przed nią, dzięki czemu mogła ujrzeć mężczyznę... a to spowodowało, że o niemal nie zaprzestała ataku. Chociaż zachował ludzkie ręce, to głowę miał całkowicie pajęczą z ogromnymi, ociekającymi jakąś cieczą szczękoczułkami, czterema parami oczu, sterczącymi nogogłaszczkami. Jego ciało było pokryte chitynowym pancerzem. Kiedy się starli, Arabella poczuła smród palących się ubrań i włosków, które pokrywały płyty, ale ogień raczej nie przepalił grubego pancerza. Wypadli na zewnątrz, po drodze uderzając plecami mężczyzny o “framugę” drzwi do klatki.

Udało jej się uniknąć pierwszego ciosu, lecz straciła jedyną broń i jedyną osłonę przed straszliwym narzędziem dzierżonym przez przeciwnika. Kłujący ból w zranionej dłoni dobitnie uświadamiał Arabelli jak bardzo potrzebuje czegoś zdolnego powstrzymać stalowe haki. Nie spojrzała nawet na laskę, jeśli chciała się wydostać to była jej jedyna szansa. Ruszyła, nawet widok straszliwego potwora jakim stał się mężczyzna nie mógł jej zatrzymać, nie zdołałaby stanąć nawet gdyby próbowała. Wpadła na niego uderzając niczym taran, stwór zahaczył o drewniane pręty tworzące wejście, ją siła rozpędu wyniosła kilka kroków dalej. „Co teraz? Czy ktoś widział rozbłysk ognia?” Nie ważne, i tak nikt by jej nie pomógł, chociaż gdyby „czarny” zobaczył komu pozwolił się do siebie przyłączyć pewnie nie byłby zachwycony. Nie ważne! Musi działać tu i teraz, przede wszystkim nie może pozwolić by dosięgnął ją łańcuch. Rzuciła się biegiem na około klatki starając się żeby solidna konstrukcja stanęła między nią a jej prześladowcą. „Rozgrzej łańcuch, rozgrzej go tak by nie mógł go dłużej trzymać.” – prosiła gorąco demona, sama starając się ocenić swoje szanse by sięgnąć po laskę przez kraty z zewnątrz, a gdyby się nie dało bądź nie było czasu wypatrzeć i podnieść jakiś spory kamień który mógł posłużyć za broń. Nie łudziła się nawet że mogłaby zrobić czemuś takiemu krzywdę zwykłym ciosem.

Arabella rzuciła się do ucieczki naokoło klatki. Usłyszała jeszcze przeciągły syk świadczący o bólu i brzdęk metalu. Wtedy zaczął się chaos.

-Dziękuję.- wyszeptała do swojego demona słysząc upadający łańcuch, naprawdę poczuła ulgę. Przykucnęła i błądząc dłońmi wyszukała kamień duży jak dwie pięści, chwyciła go w dłoń i ruszyła w stronę skąd dobiegł jej ten dźwięk. Napastnik jeszcze przez jakiś czas nie zdoła sięgnąć po swoją broń a ona owszem. Gdyby wciąż był na miejscu zamierzała zaatakować go kamieniem, najlepiej rozwalić mu czaszkę. Tak, właśnie tego chciała chociaż zazwyczaj nie miewała morderczych skłonności. Kiedy tak się skradała dobiegły jej niepokojące dźwięki, jakby coś dużego się przemieszczało, a potem rozległy się wrzaski goblinów, nie miała pojęcia co się dzieje, ale to musiało być coś strasznego. Przyspieszyła, chciała jak najszybciej podnieść rozgrzany łańcuch, a potem wrócić do klatki po laskę i po Alnina. Najemnik był dla niej niczym wrzód na tyłku, ale nie mogła go tak zostawić nieprzytomnego. W solidnej klatce będą bezpieczni, nic ich nie dosięgnie, spróbuje go obudzić i przeczeka dopóki najemnik się nie ocknie, a potem razem spróbują uwolnić resztę - skrzywiła się- oczywiście jeśli Alnin będzie chciał współpracować. Jeśli nie to nie pozostanie jej nic innego jak tylko wykorzystać jego chwilową słabość i go zmusić.

Był niemożliwie zmęczony i obolały. Choć leżał na niewygodnym klepisku nie miał jak na razie zamiaru i ochoty wstawać, bądź chociażby zmieniać pozycji. Samo myślenie o tym sprawiało ból. Nie trzeba było być geniuszem, aby domyślić się, iż winnym wszystkiemu była trucizna. Jaka trucizna?

- Co się tu kurwa wyprawia? - Stęknął. Czuł jak siły powoli powracają, jednakże w ślimaczym tempie. Jeszcze dobrą chwilę zmuszony będzie leżeć tak na pozór bezwładnie. - Gówno, uryna i... - Nieludź. Właśnie tak by dokończył. Węch był jedynym czym mógł się kierować w tych ciemnościach. Nadal był w klatce, rzecz jasna widział kraty. Więzienie nie było już więzieniem, a po za nim nie stał człowiek.
 
Issander jest offline