Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2012, 01:35   #59
Betterman
 
Betterman's Avatar
 
Reputacja: 1 Betterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnieBetterman jest jak niezastąpione światło przewodnie
Delikatnie odebrał dziewczynie bosak i znów wychylił się przez burtę.
– Jakbyśmy wyciągneli, trzeba będzie pogrzebać... – mruknął bez entuzjazmu. – Nie godzi się spuszczać z powrotem do rzeki. – W rozważaniach teologicznych nie czuł się nigdy najlepiej, a w kwestiach pośmiertnych jego osobiste wyznanie wiary tak naprawdę składało się na mętne raczej przekonanie, że wszystko jakoś tam się ułoży, jeśli człowiek z reguły był przyzwoity. I chociaż akurat rola doczesnych pozostałości w tym wszystkim zdawała mu się najbardziej przez kapłanów przeszacowana, starał się w miarę możliwości nie podpadać także na tym polu. Nigdy nie wiadomo.

Szturchnął truposza bosakiem, jakby liczył, że się do nich zniechęci i sam sobie odpłynie.
– Nie będziemy się szarpać... Doholuję go do brzegu.

Nie bez kłopotu i kilku siarczystych przekleństwa, ale udało się w końcu uwolnić topielca z pułapki. Obrócił się przy tym, jakby chciał się wyszczerzyć do dobroczyńcy z wdzięcznością, a możliwości miał w tym względzie takie, że Julita aż przykucnęła z wrażenia. Rozrośnięta monstrualnie żuchwa, zębiska straszliwsze niż u najpaskudniejszego dziadyki spod świątynnego przytułku i inne przypadłości, których nazywać ani oglądać nie chciałby nikt zdrów na umyśle.
Spieler też w pierwszym odruchu cofnął bosak. Ale potem powtórzył z uczuciem szczególnie udane przekleństwo i znów zahaczył odmieńca, żeby pociągnąć do brzegu. Nie spodziewał się rzecz jasna, że ów paskudnik zabulgocze nagle i wypręży szyję w spóźnionym, pośmiertnym rzygu. I po prawdzie nie tak znowu wiele zabrakło, żeby sam się do tego niebywałego pożegnania przyłączył, kiedy z ohydnej gęby do wody wymsknął się obły, oślizły kształt.
Julita na szczęście, zapiszczawszy zupełnie bez skrępowanie – trochę triumfalnie, ale przede wszystkim ze strachu – skryła się już za nadburciem.
Spieler przełknął z niejakim wysiłkiem wezbrałą w ustach ślinę i roześmiał się. Z ulgą.
– Masz swojego ruchliwego trupa, Jula.

Dziewczyna, marszcząc z niesmakiem nos, przyglądała się uważnie, jak coraz wprawniej pilotuje topielca w stronę pomostu, a stamtąd do brzegu.
– Mus go grzebać?
– Niby nie. Ale wtedy pewnie kto inny go znajdzie.
– Paskudny mutant.
– Nie zapominając jeszcze o ostrożności i obrzydzeniu, ale ulegając wciąż niezaspokojonej ciekawości, wychyliła się zza Spielera, który ująwszy drzewce krócej, starał się wywindować topielca z wody, nie brudząc przy tym rąk. Wolał już przemoczyć buty.
– Teraz – sapnął – nie gorszy od ciebie poddany cesarza. Poza tym, że martwy. I – stęknął – ze dwa razy cięższy, chociaż taki chudy. Najlepiej by było spalić, ale łatwiej już wykopać jamę. Szlag by go... Znajdź mi jakąś płachtę albo worek.

– Konrad idzie!
– Sam? Znaczy zostajemy na dłużej.
– Nooo... A Gumrund ze Szczurem chyba zrobili sobie wycieczkę.
– Niech tam... –
mruknął do siebie, patrząc przeciągle w górę rzeki. Po czym dodał głośniej: – Zdaje się, że też będziesz mogła, jeśli masz chęć.
A potem otarł pot z czoła i dokończył zrzędliwie:
– Chociaż ktoś mógłby pomóc kopać...
 

Ostatnio edytowane przez Betterman : 05-09-2012 o 01:40.
Betterman jest offline