Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2012, 16:12   #6
Nemo
 
Nemo's Avatar
 
Reputacja: 1 Nemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumnyNemo ma z czego być dumny
***

Na snucie domysłów, oskarżeń i innych intelektualnych wyczynów nie był teraz czas i Garo postanowił korzystać z okazji, jaką dała im banda trolli. Kiedy w okolicy nie było już żadnego zielonoskórego, bez większego trudu uwolnił się z pętów, po czym pognał do drugiej... może trzeciej najbliższej osoby w potrzebie - a już na pewno jedynej w okolicy "Damy w Opresji".
- Pani wybaczy, postaram się ją czym prędzej uwolnić. - powiedziało diablę, po czym zaczęło majstrować przy pętach Nero, jedynie mimochodem patrząc na jej... wdzięki.

W tym samym czasie tuż nie opodal, młodzieniec o jasno brązowych włosach westchnął od niechcenia, jakby cała ta sytuacja wcale nie wydawała się tak straszliwa jaką była w rzeczywistości. Myśli sklarowane atakowały jego świadomość, spokojnie analizując sytuację.
~ Dookoła orkowie. Duży problem. Przed zamkiem banda trolli. W niedalekiej przyszłości większy problem, na razie są pożyteczne. Więzy krępujące jego ruchy. Nikła przeszkoda - nie musiał się znacznie trudzić. Kilka ruchów, zręczne zgięcie nadgarstka i sznur opadł na ziemię uwalniając swobodę ruchów Claira. Rozejrzał się po zebranych. Garstka awanturników jemu podobnych. Półnagich i związanych. Praktycznie bezużytecznych. Rozmasował nadgarstki i podszedł do wyznawcy Tempusa. Taar jak się zdawało. Przyklęknął tuż za jego plecami i począł majstrować przy węźle pomagając się uwolnić nie staremu kapłanowi. Doszedł do wniosku, iż poplecznik boga wojny ma największy potencjał bojowy z zebranych tu więźniów. Po chwili i owy więzień był wolny.
- Pomóż uwolnić pozostałych - rzekł, po czym rozejrzał się za choćby kijem na broń się nadającym. Miał niewielką nadzieję, że gdzieś w pobliżu znajdzie swój sprzęt, jednak zdrowy rozsądek wpychał owe przypuszczenie pomiędzy bajki i legendy.

Garrick czul się podwójnie obdnazony. Nie dosc, ze pozbawiono go jego szat to zdjeto mu kaptur.
Odkad opuscil podziemny swiat nie sciagal go prawie nigdy, nie chcial przyciagac wzroku spotykanych osob oraz sluchac glosow obrzydzenia. Gdyby powiedziec, ze jego twarz, jego cale cialo, jest poorane bliznami to jakby powiedziec, ze atakujace trolle to potulne stworzenia. Gnom nosil slady znecania, bicia, przypalania, ciecia i wszystkich mozliwych tortur. To pamiatki spod ziemi, o ktorych bardzo chciałby zapomnieć. Normalnie, blizny dodają meskosci, jednak w tym przypadku, zdeformowana twarz i ciało gnoma przyprawiały słabszych psychicznie o mdlosci.
Ale dobrze, sie stalo, nie bedzie musial ukrywac swojej aparycji przed tymi naziemcami.
W momencie, gdy orkowie rzucili sie w kierunku bram, wiezy Garricka opadly na ziemie. Gnom uwolnil sie juz jakis czas temu i tylko czekal na odpowiednia okazje, ktora wlasnie nastala.
Szybko rozejrzal sie po otoczeniu, wypatywal jakiejs broni, ktora odpowiadalaby jego rozmiarowi i umiejetnosciom. Jedyne co dostrzegl, to toporek, ktorym niestety nie umial sie efektywnie poslugiwac. Lepszy taki niz zaden. Gnom puscil się pędem w jego kierunku, w biegu podniósł oręz i skoczyl w strone wiekszego rumowiska czy stosu drewna, czegokolwiek w czym moglby sie ukryc przed orkami, trollami i wszystkim, co mogli i na pewno chcialo mu zrobic krzywde. Nie ogladal sie na naziemcow, w sumie, to mial ich juz dosc. Zostal po raz kolejny zdradzony przez powierzchniowcow, przekonal sie juz, ze nie roznia sie od plugawstwa, które zyje w podmroku i nie moze im ufac.

Gdy orkowie popędzili w stronę bramy Taar spróbował rozerwać więzy. Wnet jednak zrezygnowal z tych prób widząc, że pomoc już nadciąga.
- Dzięki stokrotne - powiedział, rozmasowując miejsca, gdzie sznury pozostawiły ślady na rękach i nogach i idąc w stronę pala, przy którym tkwił Bragonius. Przyklęknął przy mężczyźnie i zaczął rozwiązywać jego więzy. - Gotowe - powiedział po chwili. Na szczęście nie trzeba było przepalać liny.
Podniósł się i zaczął się rozglądać w poszukiwaniu czegoś, co by się nadało w charakterze broni.
- Pomagać naszemu chwilowemu sprzymierzeńcowi chyba nie będziemy. - Wskazał w stronę atakowanej bramy. - Proponowałbym sprawdzić kwatery starszyzny. Może tam coś znajdziemy.
Nie czekając na ewentualne poparcie dał przykład idąc w stronę budynków, z których wybiegli najlepiej uzbrojeni orkowie.

Po kilku chwilach diablę uwinęło się z pętami dziewczyny.
- Gotowe, jesteś wolna. - powiedział tryumfalnie Garo, odrzucając na bok linę. Błyskawicznie jednak wziął ją z powrotem. Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda porządny kawałek sznura.
- Nasz wierzący towarzysz przemówił, w drogę! - dodał po chwili i ruszył za Taarem. Działanie w myśl zasady "w kupie siła" zdawało mu się teraz najrozsądniejszym wyjściem.

Owszem troszkę wypił, ale chyba nie tyle, żeby zapomnieć, kiedy zabawa przeniosła się do obozowiska orków. Bragoniusowi sprawa wydawała się podejrzana, ale widząc co dzieje się dookoła, szybko zrozumiał, że nie jest to wymarzony czas na podliczanie ilości wypitych wczorajszego wieczora trunków. Okoliczności wskazywały, że nie zostali skrępowanie dla własnego dobra. Wyglądało na to, że nie łatwo mu będzie wyjść wyjść cało z tej kabały. Helm jednak nie zapomniał o swoim gorliwym wyznawcy. Atak trolli stał się wymarzoną okazją do ucieczki, tylko te przeklęty więzy! Kręcił, wiercił się, ale bez żadnego efektu. W zakonie nie uczyli go jak zachować się w takiej sytuacji. Na szczęście z pomocą przyszedł Taar, za którym pobiegł ile sił w nogach, po tym jak on i reszta towarzystwa zdołała się wyswobodzić. Nie widział teraz sensu działać w pojedynkę.

Podobnie też myślała Nero, która przez dłuższą chwilę zaciskała zęby w nienawiści, zawstydzeniu, i ogólnym zmieszaniu. Czerwień zażenowania przypruszyła jej policzki gdy chłopak pozbywał się liny. I chociaż humor miała paskudny, rozweseliła ją odrobinę myśl, że gdyby nie przybyła do Emberdawn, mogłaby w takiej pozycji kończyć znacznie częściej.
Mimo wszystko wolała orków od tego. Z orkami można było przynajmniej dyskutować, optymalnie - kuszą.
-Dzięki.
Wstała, nie do końca wiedząc, co zrobić z rękoma. Szukać broni, osłaniać się, czy...i w dodatku te podłoże! Wzdrygnęła się z obrzydzeniem, próbując nie myśleć, co ma pod stopami. Oby w wiosce mieli wannę i gorącą wodę...
Dopiero po chwili dotarła do niej, tak zupełnie nierealna, powaga sytuacji. Byli w obozowisku orków! W dodatku...czy dobrze rozumiała to, co słyszała? I jak właściwie orkowie wdarli się do karczmy w środku miasta? Kątem oka zwróciła uwagę na to, do czego była przywiązana i zmrożona doszła do wniosku, że lepiej pójdzie i też znajdzie coś dla siebie.
I znalazła. Łuk, kołczan, strzał dwadzieścia! Szkoda, że nigdy nie miała czasu nauczyć się z niego strzelać...
-[i]Chce to ktoś?[i]

Niestety, tak jak się de la Vie spodziewał. Nic co mogło zdawać się użyteczne nie znajdowało się w pobliżu. Jeno te wielkie pale...
- Czekajta. Wiecie na czym polega dźwignia? - Rzucił do męskiej części ich przypadkowej grupy. - Można wykorzystać owe drewno do podniesienia bramy. Tedy lady Nero spróbuje przejść przez lukę i znaleźć jaki kołowrót czy pal licho co do otwarcia tegoż portalu. - rzekłszy podniósł jedną z bali i ruszył w stronę kraty. - Pomóżcie mi z tym

Mimo doskonałego wzroku nawet w najgłębszych ciemnościach, Garo nie mógł niczego znaleźć w tym pomieszczeniu. Znaczy, że niczego interesującego tam nie było. Na propozycję współtowarzysza odnośnie kraty jęknął lekko, gdyż był przyzwyczajony do pracy umysłowej, a nie fizycznej. A już na pewno nie do podnoszenia kraty. Jednak sytuacja była niezwykła, toteż diablę stanęło obok Clair’a, gotowe mu dopomóc...

- Chwila! - Krzyknął Bragonius widząc jak Clair brał się za podnoszenie bramy. - Czy ktoś w ogóle wie gdzie jesteśmy? Tędy niby mamy się wydostać? - Zapytał zdezorientowany.
Garo potrząsnął głową słysząc słowa paladyna.
- Nie gadaj, tylko nam pomóż z tą kratą, w każdej chwili orkowie mogą tu wrócić, a ty się pytasz gdzie jesteśmy?! - warknął zdenerwowany.
- W obozowisku orków - mruknął Taar, zły nieco, bowiem z wieży, do której chciał iść, ponownie dobiegły jakieś głosy, co oznaczało, że nie wszystkie orki opuściły tę budowlę.
- Zapewne wrócą, ale nie znaczy to, że mamy się pchać do jakiś podziemi. - Odparł spokojnie paladyn. -Zamiast targać do żelastwo, lepiej chodźmy do jednej z północnej wieży. Stamtąd może udam nam się wydostać. - Reszta miała jednak inny plan.

Po chwili poświęconej na rozsupływanie więzów przyszedł moment na planowanie. Bitwa przy południowej bramie przybierała na sile, solidna krata raz za razem drżała od potężnych uderzeń trollowych łapsk. Po krótkiej konsultacji, Clair postanowił wprowadzić pomysł w życie. Zdecydowanym krokiem skierował się w stronę ogniska, fala gorąca buchnęła mu w twarz, nie zniechęciło go to jednak. Nie zważając na żar zbliżył się najbliżej jak się dało i nogą trącił jedną z większych, stojących po boku belek. Wielki kawał drewna upadł na ziemię z trzaskiem, przez moment wydawało się że w ślad za nim poleci cały stos, psując misternie ułożony plan. Pozostali szybko dopadli się do wielkiego kloca gasząc płomienie czym się dało. Belka po spotkaniu z ogniem nie sprawiała wrażenia bardzo wytrzymałej, jednak po upewnieniu się, że drewno w miarę ostygło, mężczyźni przełożyli jeden jej koniec przez otwór w kracie, środek opierając na szczycie schodów. Na komendę cała zgraja nacisnęła, wręcz powiesiła się na drzewie ciągnąc je w dół. Mimo wielkiego wysiłku krata ledwo drgnęła, trzask łamanego drewna zaś jasno oświadczył o wyższości metalu nad tym pierwszym. Grupa poszukiwaczy przygód znalazła się w punkcie wyjścia... Z wielkim kawałem drewna walniętym przez środek klatki schodowej.

Wcale nie uśmiechało mu się zwiedzanie podziemi orkowego obozowiska w samych galotach, dlatego Bragonius nie płakał z powodu złamanej kłody. Nie zmieniał to jednak faktu, że cały czas byli w niezłych tarapatach, dlatego ponaglał towarzyszy:
- Czekacie tutaj na trolle, czy biegniemy do wieży?

Nero przyglądała się próbie podniesienia kraty z pewnym rozdarciem wewnętrznym. Nie miałaby naprawdę nic przeciwko temu, by im pomóc. Z drugiej strony, może uraziłaby tym ich dumę? Kto ich tam wie. Za to z dezaprobatą spotkały się ogniste przygody Claira.
-Trzeba było to zostawić Garo, on przynajmniej by się nie poparzył.
Burknęła i...kątem oka zobaczyła kamyk. Wielkości melona. Podniosła go z uwagą, podrzuciła w dłoniach i obejrzała dokładnie, po czym w zamyśleniu posmyrała się po swojej bieliźnie ocieplanej króliczą sierścią. Kupiła ten strój podróżny za niewielkie kieszonkowe które dostawała, marząc o wykorzystaniu go kiedyś na szlaku, walcząc z bestiami i potworami. Dla wielu, wydatek 10 sztuk złota na głupie ciuchy był zwyczajną rozrzutnością. Dla niej...
Dla niej była to broń i być może klucz do bezpiecznej, acz nieco dezorientującej w czasoprzestrzeni, ucieczki.
-Pytanie brzmi....gdzie ściany mogą być najcieńsze?
Mruknęła do siebie, rozbieganym wzrokiem odbijając się od muru do muru, od wieży do...
-Wieża! Tak, właśnie. Biegniemy do wieży. Aczkolwiek...
Zawahała się. Wypadałoby sprawdzić najpierw co jest po drugiej stronie muru, chociażby to, czy nie ma tam głodnego trolla. Zdania nie dokończyła.

Garo jęknął z wysiłku i zachwiał się potężnie, kiedy drewniana belka się rotrzaskała. No, to by było na tyle w kwestii kraty.
Na uwagę o swojej osobie posłał Nero dziwne spojrzenie - coś pomiędzy "skąd ty o tym wiesz", a "zamknij się!", ale nic nie powiedział.
- Nie ma co tu zagrzewać miejsca, skoro krata nie chce współpracować. - powiedział. - Spróbujmy szczęścia w wieży.
Podszedł szybko do ściany kasztelu i wyjrzał za nią, żeby ocenić "czystość" drogi. Kiedy już upewnił się, że niczego żywego tam nie ma, dał znak pozostałym i sam ruszył szybko w kierunku wieży.

Taar również nie miał zamiaru stać i medytować nad oporną kratą. Idąc w ślady Garo podszedł do kasztelu, gdzie z pewnością nie był aż tak widoczny, i - podobnie jak poprzednik - rozejrzał się. Nie widząc nikogo ruszył w stronę wejścia do będącej ich celem wieży.

- No trudno. Przynajmniej próbowaliśmy - Dodał pomysłotwórca rozcierając oparzone ręce. - Wygoi się - rzekł wesołym tonem do jedynej przedstawicielki płci przeciwnej. Spojrzał na wieżę i ruszył za zmierzającymi tam towarzyszami niedoli. - Daj ten łuk, sądzę że większy pożytek z niego będzie w moich rękach.

Podróż z okolic kasztelu do północnego muru przebiegła bez większych niespodzianek. Piątka najemników (i podróżujący w ślad za nimi gnom) przekradła się między ruinami domostw i niewielkich sklepików, całe szczęście wszystkie były opustoszałe (mimo pojedynczych, prostych posłań zapewne zajmowanych przez orków i goblinów). Oddalenie się od coraz bardziej zażartej bitwy przyprawiło ich o spokój, w tej chwili byli już daleko poza zasięgiem łuków swoich niedoszłych oprawców, po kilku minutach znaleźli się też przed oświetlonym pochodniami wejściem do zawalonej wieży. Ta była wysoka na jakieś sześć metrów, zbliżając się do drzwi dało się usłyszeć zażartą rozmowę prowadzoną gdzieś na piętrze. Jeden z głosów definitywnie należał do orka, był niski, zachrypnięty i dla kogoś znającego orczy - bogaty w charakterystyczny akcent. Drugi zaś, po chwili nasłuchiwania (aczkolwiek ciężko było wyłapać coś więcej niż pojedyncze słowa z tej odległości), zidentyfikował się sam jako głos burmistrza Emberdawn.
Po ostrożnym złapaniu za klamkę okazało się, że drzwi zamknięto na zamek. Nero bez większego problemu oceniła robotę na dość solidną, coś czemu nie podoła bez odpowiednich narzędzi, a i z nimi może być ciężko. Wychodziło na to, że gdzieś musi znajdować się klucz...
Taar przemknął przez dziedziniec najciszej jak mógł, w duchu przeklinając orków i gobliny. Zapobiegliwe bestie pozabierały wszystko, co tylko nadawało się na broń. Cóż z tego, że zatrzymał się dwa-trzy razy. Błysk metalu nie oznaczał noża, tylko podniszczoną łyżkę, do walki niezbyt się nadającą. A worek, jaki znalazł, był pusty.
- Wleźli do środka i zamknęli się, żeby nikt im nie przeszkadzał - powiedział szeptem, gdy okazało się, że drzwi są zamknięte.
Diablę, kiedy tylko zorientowało się, że pod tymi drzwiami zabawią dłużej, bo trzeba się namęczyć z ich otwarciem, postanowiło pierw zgasić światło. W tym celu Garo wziął obie pochodnie, rzucił na ziemię i przydeptał płomienie.
- Lepiej tu nie stać, jak kaczki do odstrzału. - wyjaśnił. - Ktoś może to otworzyć?
To był głos...burmistrza. Nero przygryzła wargę, po czym wszechświat pomysłów eksplodował w jej czaszce. Takie radosne przyjęcie. Pozornie bezpieczna wioska na przecięciu leż potworów. Emerytowany poszukiwacz przygód który nic nie zrobi ze znikającymi ludźmi. I zaskakująco dobre nastroje jak na miejsce gdzie być może całe rodziny mogą rozpłynąć się w powietrzu! Nie powinno się ufać obcym w Emberdawn, szczególnie przyjezdnym.
Ale się ufało. Dlaczego emerytowani poszukiwacze przygód to prawie zawsze sukinkoty?
-Ja mogę przeżreć zamek kwasem, ale zajmie mi to dobre dwie minuty, plus ograniczy moją przydatność na resztę tego wieczora. Więc wolałabym by była to ostateczność. - podrzuciła swój melonowaty kamień w łapkach. -Poza tym, czułabym się bezpieczniej z kuszą przy boku. Lub chociaż czymś czym można się bronić.
Hej, to nie byłby jej chrzest bojowy. Zdarzyło się kiedyś że stróż nocny z magazynu się rozchorował i ojciec tnąc koszty wysłał ją jako zastępstwo. Oczywiście tego wieczoru złodziej *musiał* próbować dokonać rabunku.
-To głos burmistrza, nie? Który negocjuje z orkiem. Jeśli nie jest jak my jednym z porwanych, tylko stoi tam na równej pozycji z jakimś zielonoskórym, to znaczy że potrafi przyłożyć na tyle, że orkowie boją się go na tyle by się z nim nie tłuc. Ale w sumie też nie na tyle by został ich wodzem. Więc w najlepszym razie mamy tam wojownika-emeryta i przynajmniej jego odpowiednik w zieleni.
- Chodźmy lepiej sprawdzić inną wieżę. Może tam znajdziemy swój dobytek i inne łupy zielonych. - dodał półszeptem młody wojownik napinając lekko luk, by być gotowym do walki.

W tym momencie gnom podszedł do reszty najemników i stanąl za ich plecami.
- Z tego co tu słyszę wnioskuje, że nie zdziwi was pewnie fakt, że chwile przed naszym nocnym porwaniem obudziłem się i zobaczyłem twarz porywacza? To on, ten pieprzony stary naziemiec, burmistrz. Przehandlowal nas. - Gdy, najpewniej, pozostali odwrócili się w jego kierunku dodał - Ten samiec ma racje, chodźmy poszukaź naszych rzeczy, albo czegokolwiek do obrony - dodał, patrzac na Claira.
Po drodze Boddynock wypatrywał równiez jakiegos plaszcza, kawalka tkaniny, ktorym moglby okryc swoje zdeformowane torturami cialo i poorana bliznami twarz.
- Skoro w wieży znajduje się nasz porywacz, to i może znajdziemy tam nasze rzeczy. Ach gdyby miał teraz swój oręż. - Westchnął paladyn. - Nie wahałbym się, ani chwili porozmawiać z tym burmistrzem, a tak... - Choć Bragonius miał wielką ochotę wparować z impetem do wieży, ostatecznie przytaknął pomysłowi Claira.
- Sukinsyn - powiedział Taar. - Z pewnością się teraz targuje o to, ile za nas dostanie. Otwórzcie ten zamek. Nie ma po co iść do drugiej wieży, bo też może być zamknięta. Będziemy tak chodzić to tu, to tam, aż nas złapią.
- Jak nas mają złapać, to od razu mamy pójść się podać? - Zapytał się Bragonius. - Choć może i masz racje, latanie od drzwi do drzwi to też nie rozwiązanie. Nero spróbujesz to otworzyć? - Zwrócił się do dziewczyny i nie czekając na jej odpowiedź, spróbował dobrze znanym sobie sposobem, sprawdzić czy ktoś jest jeszcze w wieży.
Kiedy diablę usłyszało, co gnom miał do powiedzenia, jego ręka zaczęła nagle drżeć. W sumie nie miał za dużo czasu na myślenie o przyczynie ich obecnej sytuacji, jednak wersja Boddynocka wydawała mu się bardzo prawdopodobna. Po chwili w prawej dłoni Garo pojawił się ciemny, fioletowy płomień.
- Otwórzcie te drzwi. - powiedział, podnosząc płonącą dłoń. - Mam tu przesyłkę dla naszego drogiego burmistrza. Kilka przesyłek, jeśli będzie trzeba.
 
__________________
A true gamer should do his best to create the most powerful character possible! And to that end you need to find the most gamebreaking combination of skills, feats, weapons and armors! All of that for the ultimate purpose of making you character stronger and stronger!
That's the true essence of the RPG games!
Nemo jest offline