Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-09-2012, 18:37   #5
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Luiza zaśmiała się głośno i szyderczo, po czym błyskawicznie przysłoniła usta dłonią, na której nie widniał milimetr śladu jakiejkolwiek pracy.
-Wybacz, twój żart był wyborny...- uznała, że Max zwyczajnie drwił sobie -Nie wiedziałam, że już jesteś... Mężczyzną...- podkreśliła to słowo niskim i basowym tonem. Szybko jednak zmieniła temat jakby nie chciała więcej żartować z gościa.
-Spacer... Tak, przejdźmy się. Pokażę Ci miasto.- skinęła głową na znak, że to był dobry pomysł. Nie dbała o to, czy jej gość czuje się na siłach czy też nie. Maximilian przeklął swoją głupotę w duchu, jednak niegrzecznie było odmawiać, kiedy dama prosiła. Prosiła?
-Proponowałam to twej siostrze, jednak nie czuła się na siłach. Niektóre kobiety, są takie słabe...- rzekła kręcąc głową z typową dla elit mimiką twarzy i ciała.

Para wartko opuściła sporą posiadłość Von Visendorfa. Kobieta nieustannie się uśmiechała, jakby wszystko wokoło ją cieszyło, dawało jej radość i przyjemność. Zerkający na nią ukradkiem Max miewał momentami dziwne wrażenie, jakby kobieta była nieco obłąkana.
-Altdorf jest ogromny. Nie sposób zwiedzić go w dzień, a nawet i trzy dni by ci nie starczyły.- wzruszyła ramionami. Szli powoli i spokojnie. Luiza nie chciała forsować młodzieńca.
-Zabawy powiadasz? Pytasz, jakbyś się tylko podszywał za szlachetnie urodzonego...- posmutniała na chwilę -Bale, organizowane przez ojca? Goście, z którymi najlepiej nie rozmawiać, by tylko nie palnąć jakiejś gafy, za którą rodzina miałaby się wstydzić? Obiady z gośćmi z odległych ziem, a nawet królestw?- spojrzała kątem oka na Maxa.

-Jaka przyjemność słuchać komplementów od starego capa, który ma brzuch jak wieprz od nieustannego picia wina? Jaka to przyjemność wysłuchiwać o etykiecie i tym co trzeba robić od ludzi, którym się tylko za to gadanie płaci?- Max doskonale rozumiał zdruzgotanie Luizy.
-Konie. Lubie jeździć konno, lecz za miastem bywa niebezpiecznie, a straże ojca odbierają swobodę i wolność... Czasami, gdy nikt nie widzi rzucam nożami...- zachichotała.
-Ojciec wściekłby się, gdyby wiedział... No i spotkania z moimi przyjaciółmi. Mam ich niewielu, ale zawsze jakoś sobie czas poukładamy tak, że wieczorem, przed snem uznajemy dzień za udany...-
Niedługo potem para szlachciców dotarła pod spory, posępny budynek. Liczne wieże z strzelistymi oknami sprawiały wrażenie, jakby było to wejście do jakiś lochów.

-To siedziba łowców czarownic...- rzekął z pełną powagę -To dranie, którym wydaje się, że wszystko im wolno. Nie raz porywają przypadkowych ludzi z ulic, torturując ich i zarzucając plugawe czyny... To okrutni ludzie, których przesłuchania potrafią zmienić człowieka do końca jego dni...- wejrzała na Maxa. Ich spacer dobiegł do półmetku, gdy dotarli pod pałac Imperatora. Luiza opowiedziała trochę o tym miejscu, później zaś oboje powoli ruszyli z powrotem do posiadłości Von Viesendorfa. Niewiasta choć nieco zadzierała nos, zdawała się być bystrą i charyzmatyczną osobą. Po drodze opowiadała o stolicy Imperium. Przestrzegała Maxa, by nie schodził bez obstawy do biednych dzielnic, oraz by nie wałęsał się po porcie rzecznym, gdyż mogą go tam spotkać kłopoty, a znajomość kogokolwiek nie wystarczy by uniknąć takowych.

Gdy wrócili do domu, robiło się już ciemno. Strażnicy krążyli między posiadłościami bogaczy takich jak Von Viesendorfowie. Było widać gołym okiem, komu poświęcają więcej uwagi za pilnowanie. Pewnie po za ich żołdem kupcy płacili im niemałe pieniądze za ową uwagę.
Luiza i Max weszli do domu i udali się na piętro, gdzie znajdowały się ich izby.
-Kogo widzą moje piękne oczy!- rzuciła gromko, gdy na korytarzu pod izbą Katheriny dostrzegła młodego mężczyznę, rozmawiającego z dziewczyną.
-Luizo! Szukałem cię!- odrzekł człek. Luiza powitała go silnym uściskiem.
-Ten przystojniak to Max.- wskazała ręką gościa -Max, to jest Alex. Mój dobry przyjaciel. Jak widzę Kat już poznałeś...-


Max czuł się bardzo dziwnie. Jak nigdy dotąd. Gdy Alex ściskał jego dłoń czuł dziwne mrowienie, które go podniecało. Choć był pewny swej orientacji seksualnej, wiedział, że w nowo poznanym osobniku jest coś co przyciąga wzrok. Nigdy dotąd tego nie czuł. To było coś jakby złapał za szatę samego boga, jakby zamknąć w jednym ludzkim ciele wszystkie żądze, pragnienia i tajemnice.
-Późno już. Nie będę was męczył. Zobaczymy się jutro.- rzekł Alex żegnając się z kobietami pocałunkiem w dłoń, oraz z Maxem uściskiem. Mężczyzna odszedł.
-Gdzie byliście? Kolacja dawno temu była.- Katherina była lekko rozgniewana, w związku z tym, że sama musiała jeść w nieznanym jej domu.
-Ja nie jestem głodna... Wybaczcie. Kąpiel...- Luiza odeszła do swej izby, zaś Katherina pożegnała brata chłodnym spojrzeniem i również zamknęła za sobą drzwi trzaskając lekko. Zostało mu czekać do następnego dnia, by poznać więcej przyjaciół Luizy...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline