Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-12-2006, 15:09   #4
Ratkin
 
Ratkin's Avatar
 
Reputacja: 1 Ratkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwuRatkin jest godny podziwu
Wśród tłumu podrzędnej karczmy Skullportu - choć tylko wprawne oko stałych bywalców rozróżnia poziom syfu i zagrożenia w poszczególnych lokalach tej dzielnicy tego i tak plugawego miasta - przy stojącym pod ścianą stoliku oświetlonym tylko niedużą świeczką rozmawiały dwie osoby. Jedna była dobrze znana dla czujnych oczu stałych bywalców - kupiec Hadrogh był znaną personą w całym Skullporcie, druga pozostawała dla nich tylko jego anonimowym kontrahentem, którego fizjonomię ukrywał ciemny, drogi acz naznaczony wielką dziurą płaszcz , odsłaniając tylko zarośniętą nie przycinanymi jakiś czas ciemnymi włosami głowę człowieka o twarzy naznaczonej kilkoma niezbyt głębokimi świeżymi zadrapaniami i bliznami, o oczach czarnych jak serce drowa, pozbawionych zupełnie białek. Dziewka obsługująca tą część sali na razie mijała ten stolik - Nie lubię obsługiwać diabelstw, brrr... pomyślała i wzdrygnęła się, słyszała z plotek że ten kolejny cudak przeniósł się do tego lokalu po uczestnictwie w jakiejś bijatyce z udziałem gnomów, koboldów oraz jakiegoś maga w innej paskudnej jak ta karczmie. Widać zwrócił swoją uwagę tego sobie podobnego kupca... Pasują do siebie, mieszańce ...

-Szefie! Szefie! Chodźmy do Waterdeep, chodźmy! Słońce! Na wszystkie potęgi które mają mnie w głębokim poważaniu zaklinam cię - chodźmy tam! Ja chce na słońce - chociaż na chwile! Spójrz - ja umieram, usycham, więdnę bez kochanego słoneczka! Spójrz jak moje futro wyblakło - o tu, tu na przykład! - podobne do myszy stworzenie wielkości psa wdrapało się z wielką zwinnością po nodze stołu i zaczęło skakać z ekscytacją przed swoim studiującym w skupieniu mapę panem.

-To twoje naturalne zdolności do maskowania się i zmiany barw... - Khael nawet nie podniósł wzroku swoich oczu znad pergaminu. Czuł na sobie spojrzenie swojego... pracodawcy... niewątpliwie oboje chcieli zapytać się o swoje pochodzenie, obaj starając sie nie sprowokować rozmówcy do zadania pytań na ten temat. Khael widział już takie oczy - tylko że były to oczy drowa, czyżby jego rozmówca był mieszańcem? W końcu skoro możliwe jest krzyżowanie się zwykłych elfów z ludźmi? Jego oczy były niezwykłe chyba jeszcze bardziej więc przestał sobie zawracać tym głowę i wrócił do mapy...

-Widzę że wasza droga na powierzchnie zręcznie omija Podgóre - jednak jeśli dobrze rozumiem - Khale zaryzykował podniesienie wzroku na Hadrogha i nieznaczny uśmiech- przejście ta trasą bez tej niewątpliwie magicznej mapy nie jest możliwe, zauważam też że zabezpieczenia uczynią ją nieważną po czasie w którym mam się zjawić na miejscu... Twoja organizacja słynie z nie oszczędzania na zabezpieczeniach swoich interesów. Wręczenie mi tej mapy zapewne zostało sowicie opłacone przez moich małych przyjaciół górników. Jednak oferta dalszej współpracy zapowiada się ciekawie - przyjmuje ją...

-Szefie! Ale idziemy na powierzchnie prawda? Prawda!? Zaklinam cię szefie - idziemy na słońce! - Myszor chwycił Khaela za kołnierz jego rozpiętego kaftana jakby chciał udusić swojego mistrza i spojrzał na niego swoimi czarnymi jak noc wielkimi oczami wyrażającymi mieszankę paniki i gniewu.

-Puść mój kaftan... jesteś moim chowańcem, zapominasz się... - Khael powoli zaczął tracić cierpliwość do zachowań swojego futrzastego pupilka.
-Niby tak, ale ciągle łudzę się że to tylko jakiś koszmar... - Myszor opuścił uszy i po wygładzeniu swoimi malutkimi łapkami kołnierza Khaela zrezygnowany i niezadowoloną wielce miną na pyszczku zaczął schodzić spowrotem ze stołu.
-Jeśli tylko nie będę musiał wychodzić na światło dnia - możemy spotkać się w Waterdeep...
-Tak! Tak! Dzięki szefie, dzięki!

Khale podrapał za uchem Myszora, rzucił mu z sakiewki srebrną monetę żeby zamówił sobie coś do jedzenia i rzucił przyciszonym głosem - Tylko uważaj na siebie - zanim znów poprosisz o coś w stylu pół tuzina surowych jaj kobolda racz tym razem rozejrzeć się czy niema obok całej bandy surowych owszem, ale juz wyrośniętych dawno z jajek koboldów - nie stać nas obecnie na spłacenie zniszczeń nawet w tym podłym szynku...

-Haha! -
zaśmiał się pół-drowi kupiec podając Khaelowi rękę w geście zawarcia transakcji -Nasze znajome gnomy z którymi przybyłeś opowiadały mi o tym incydencie choć słyszałem że karczma Pod Meduzą z Podbitym Okiem ostatnio jest zamknięta od kilku dni od pewnego kupca który był zmuszony wtedy uciekać z niej... Ha! Gwarantuje że w Waterdeep odpoczniecie przed wyprawą w lepszym lokalu, a za to żebyś nie był zmuszony używać swych zdolności nazbyt często w jej trakcie - wypijmy, mój nowy, młody współpracowniku. - Hadrogh uśmiechnął się zamawiając zręcznym, odruchowym gestem wino dla obu, poczym wrócili do omawiania dalszych szczegółów współpracy...
 
Ratkin jest offline