Wśród tłumu podrzędnej karczmy Skullportu - choć tylko wprawne oko stałych bywalców rozróżnia poziom syfu i zagrożenia w poszczególnych lokalach tej dzielnicy tego i tak plugawego miasta - przy stojącym pod ścianą stoliku oświetlonym tylko niedużą świeczką rozmawiały dwie osoby. Jedna była dobrze znana dla czujnych oczu stałych bywalców - kupiec Hadrogh był znaną personą w całym Skullporcie, druga pozostawała dla nich tylko jego anonimowym kontrahentem, którego fizjonomię ukrywał ciemny, drogi acz naznaczony wielką dziurą płaszcz , odsłaniając tylko zarośniętą nie przycinanymi jakiś czas ciemnymi włosami głowę człowieka o twarzy naznaczonej kilkoma niezbyt głębokimi świeżymi zadrapaniami i bliznami, o oczach czarnych jak serce drowa, pozbawionych zupełnie białek. Dziewka obsługująca tą część sali na razie mijała ten stolik - Nie lubię obsługiwać diabelstw, brrr... pomyślała i wzdrygnęła się, słyszała z plotek że ten kolejny cudak przeniósł się do tego lokalu po uczestnictwie w jakiejś bijatyce z udziałem gnomów, koboldów oraz jakiegoś maga w innej paskudnej jak ta karczmie. Widać zwrócił swoją uwagę tego sobie podobnego kupca... Pasują do siebie, mieszańce ... -Szefie! Szefie! Chodźmy do Waterdeep, chodźmy! Słońce! Na wszystkie potęgi które mają mnie w głębokim poważaniu zaklinam cię - chodźmy tam! Ja chce na słońce - chociaż na chwile! Spójrz - ja umieram, usycham, więdnę bez kochanego słoneczka! Spójrz jak moje futro wyblakło - o tu, tu na przykład! - podobne do myszy stworzenie wielkości psa wdrapało się z wielką zwinnością po nodze stołu i zaczęło skakać z ekscytacją przed swoim studiującym w skupieniu mapę panem. -To twoje naturalne zdolności do maskowania się i zmiany barw... - Khael nawet nie podniósł wzroku swoich oczu znad pergaminu. Czuł na sobie spojrzenie swojego... pracodawcy... niewątpliwie oboje chcieli zapytać się o swoje pochodzenie, obaj starając sie nie sprowokować rozmówcy do zadania pytań na ten temat. Khael widział już takie oczy - tylko że były to oczy drowa, czyżby jego rozmówca był mieszańcem? W końcu skoro możliwe jest krzyżowanie się zwykłych elfów z ludźmi? Jego oczy były niezwykłe chyba jeszcze bardziej więc przestał sobie zawracać tym głowę i wrócił do mapy... -Widzę że wasza droga na powierzchnie zręcznie omija Podgóre - jednak jeśli dobrze rozumiem - Khale zaryzykował podniesienie wzroku na Hadrogha i nieznaczny uśmiech- przejście ta trasą bez tej niewątpliwie magicznej mapy nie jest możliwe, zauważam też że zabezpieczenia uczynią ją nieważną po czasie w którym mam się zjawić na miejscu... Twoja organizacja słynie z nie oszczędzania na zabezpieczeniach swoich interesów. Wręczenie mi tej mapy zapewne zostało sowicie opłacone przez moich małych przyjaciół górników. Jednak oferta dalszej współpracy zapowiada się ciekawie - przyjmuje ją... -Szefie! Ale idziemy na powierzchnie prawda? Prawda!? Zaklinam cię szefie - idziemy na słońce! - Myszor chwycił Khaela za kołnierz jego rozpiętego kaftana jakby chciał udusić swojego mistrza i spojrzał na niego swoimi czarnymi jak noc wielkimi oczami wyrażającymi mieszankę paniki i gniewu. -Puść mój kaftan... jesteś moim chowańcem, zapominasz się... - Khael powoli zaczął tracić cierpliwość do zachowań swojego futrzastego pupilka. -Niby tak, ale ciągle łudzę się że to tylko jakiś koszmar... - Myszor opuścił uszy i po wygładzeniu swoimi malutkimi łapkami kołnierza Khaela zrezygnowany i niezadowoloną wielce miną na pyszczku zaczął schodzić spowrotem ze stołu. -Jeśli tylko nie będę musiał wychodzić na światło dnia - możemy spotkać się w Waterdeep...
-Tak! Tak! Dzięki szefie, dzięki!
Khale podrapał za uchem Myszora, rzucił mu z sakiewki srebrną monetę żeby zamówił sobie coś do jedzenia i rzucił przyciszonym głosem - Tylko uważaj na siebie - zanim znów poprosisz o coś w stylu pół tuzina surowych jaj kobolda racz tym razem rozejrzeć się czy niema obok całej bandy surowych owszem, ale juz wyrośniętych dawno z jajek koboldów - nie stać nas obecnie na spłacenie zniszczeń nawet w tym podłym szynku...
-Haha! - zaśmiał się pół-drowi kupiec podając Khaelowi rękę w geście zawarcia transakcji -Nasze znajome gnomy z którymi przybyłeś opowiadały mi o tym incydencie choć słyszałem że karczma Pod Meduzą z Podbitym Okiem ostatnio jest zamknięta od kilku dni od pewnego kupca który był zmuszony wtedy uciekać z niej... Ha! Gwarantuje że w Waterdeep odpoczniecie przed wyprawą w lepszym lokalu, a za to żebyś nie był zmuszony używać swych zdolności nazbyt często w jej trakcie - wypijmy, mój nowy, młody współpracowniku. - Hadrogh uśmiechnął się zamawiając zręcznym, odruchowym gestem wino dla obu, poczym wrócili do omawiania dalszych szczegółów współpracy... |