Szczęśliwy kamyk, drewniany spławik i kilka czerwonych jabłek to wszystko co udało mu się wytargować od miejscowych dzieciaków. Nie spodziewał się wiele, ale musiał przedstawić cenę. W końcu byłoby podejrzane, gdyby coś wartego zobaczenia zaoferował za darmo. "Albo nie dadzą się złapać i będą mieli kilka ciekawych wspomnień, albo zaraz rozlegną się krzyki." Ocenił w duchu.
Zafir szedł właśnie środkiem osady, spoglądając na zawartość dłoni, na której ułożył zdobyczne skarby. Kamień był ładny, czarny i chłodny w dotyku, z białym oczkiem w środku. Kto wie, może faktycznie przynosił szczęście. Wtem dostrzegł rozmawiających Zaara i Haklanga. Zbliżył się do nich na tyle, aby mógł rozróżnić słowa, co dawało odległość jakiegoś łokcia od jego ucha do ich ust.
- Jeśli teraz wyruszyć, mus obozować po drodze. – Wtrącił szeptem. - Gdyby wyruszyć trochę przed wschodem, może by dojść jednym rzutem. – Podpowiadał mu instynkt wędrowcy, jak i odległości pomiędzy obrazkami, które widział na mapie. – A mieszkańcy pewnie i tak się domyślać, jeśli straceni ludzie Octaviana tędy przejeżdżać, albo jeśli zrobić to gońcy jadący na Orle Wzgórze. Mogli im powiedzieć. – Chłopak ugryzł potężny kęs jabłka i chrupiąc spoglądał zaciekawiony na mężczyzn. Planował tak trochę postać, susząc na sobie w słońcu ubranie.
– To w Szarym Lesie coś siedzieć i mieć w Novioreumus agentów. – Obstawił. – Może my postawić zakłady. Kto najbliżej prawdy, zgarnąć cała pula. – Zaproponował sposób na zwiększenie zaangażowania drużny w snucie teorii spiskowych.
Nagle z okolicy jeziora dobiegł głośny, przenikliwy krzyk, a paru mężczyzn z osady chwyciło co miało pod ręką i mogło robić za broń. Pobiegli z pomocą w dół wzgórza. Inni wspięli się na palisadę, patrząc zupełnie nie w tym kierunku co trzeba. "Czas kontynuować." Przemknęło przez głowę Zafira. Chłopak przyglądał się, które z domostw lub zakładów rzemieślniczych opuścili obrońcy uciśnionych, chcąc ocenić, gdzie najbezpieczniej będzie można teraz dokonać kradzieży. "Przydałoby się więcej strzał. W Szarym Lesie może ich zabraknąć." Nieznaczny uśmiech zagościł na twarzy dzieciaka, gdy ukradkiem zbliżał się do pozostawionego samemu sobie kramu. |