Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-09-2012, 21:13   #89
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Rögnvaldr spotkał się z włodarzem Sariby, Augustino Ferreirą. Mężczyzna miał nie więcej niż trzydzieści lat, ale to czego doświadczył w czasie Apokalipsy sprawiło, że wygladał znacznie starzej. Był Torillo, jego akcent był wyraźny.
- Nie ma nagrody – powiedział, gdy zobaczył trofea. – Z bagien żeś to przyniósł, a bagna niczyje. Gdyby to u nas było, to dałbym Ci kurczaka albo parę funtów fasoli. Podziękować jedynie mogę, bo teraz droga na Orle Wzgórze bezpieczniejsza będzie. W Novioreumus są kłopoty, tam nagrody szukaj...
Ale o tym Relhad wiedział. Jak niepyszny opuścił zagrodę sołtysa, zostawiając mu na podłodze cuchnącą mackę.

Młody uczeń Haklanga rozgłosił po wsi, że pojawiła się osoba mogąca pomóc, ale zbytniego odzewu nie było. Szybko okazało się dlaczego. We wsi mieszkał uczony mędrzec, który zajmował się leczeniem i nauką mieszkańców. Najwidoczniej ludzie tutaj nie byli tak uprzedzeni jak gdzie indziej. Relhadzki mag uzyskał kilka informacji na temat życia we wsi. Osada leżała w obrębie dominium Octaviana Gety i prosperowała całkiem nieźle. Ziemie wokół Sariby były żyzne, a okolica w miarę spokojna. Od czasu do czasu trafiały się jakieś incydenty, ale wioskowa straż była w stanie odegnać potwory lub pokonać grasantów. Ludzie mówili o nieszczęściach jakie spotkały Novioreumus i modlili się, aby problemy nie pojawiły się w Saribie.

Redinas udał się do kowala, z którym dłuższą chwilę rozmawiał, starając się wyperswadować wykonanie jakiegoś przedmiotu. W końcu kowal uległ i obaj mężczyźni skierowali się do wnętrza kuźni.

Zafir wykorzystując panujące we wsi zamieszanie, spowodowane odkryciem przez nagie panny, że mają towarzystwo, zabrał sie za plądrowanie kramu. Jego łupem padł niewielki kielich, kilka strzał, skórzany pasek z brązową klamrą i potrzaskany obrazek przedstawiający jakąś kobietę. Więcej nie zdążył zabrać, bo mieszkańcy już wracali.

***

Zdecydowali jednak, że wyruszą tego samego dnia. Pogoda sprzyjała wędrówkom, było ciepło i sucho. Pozostawili Saribę za sobą i skierowali się na północ. Daleko przed sobą widzieli łańcuch wzgórz, z którego wyruszyli. Natomiast na zachodzie dostrzegali górę, o której wspominał znachor z wioski. Wysoka, strzelista iglica wznosiła się z doliny rzecznej i niknęła w chmurze ciemnego dymu, spowijającej jej wierzchołek. Było w niej coś groźnego, nieobliczalnego. Jej ciemny kształt nie pasował do okolicy, jakkolwiek przemieniona przez Apokalipsę by ona nie była.

Pod wieczór pogoda popsuła się. Wiatr, tym razem wiejący od zachodu przyniósł ciepłe ale zapylone powietrze. Drobiny ciemnego pyłu osiadały na ubraniach i skórze, utrudniały oddychanie i znacznie ograniczały widoczność.

Obóz, już niemal w całkowitych ciemnościach rozbijali na skraju drogi. Nic lepszego nie dało się znaleźć. Ale mimo tego, że miejsce było odsłonięte, przez noc nic się nie wydarzyło. Tylko gdzieś w oddali znowu słyszeli głosy owych ptaków, które napotkali pierwszej nocy.

Pogoda rankiem nie zmieniła się. Ciągle wiało, a pył był dosłownie wszędzie. Pokrywał wszystko cienką warstwą. Był w ubraniach, wodzie, jedzeniu. Chrzęścił między zębami. Wyciskał z oczu łzy. W takich warunkach zwinęli obóz i ruszyli dalej. Według planu w tym dniu mieli dotrzeć do celu swojej podróży – Novioreumus. Ale tempo marszu było wolne, pojawiły się wątpliwości czy zdążą przed zmrokiem...

Owe wątpliwości pogłębiły się, gdy na zapylonej drodze zobaczyli leżące zwłoki. Mężczyzna zginął rozszarpany przez jakieś bestie. Jego brzuch i gardło zostały rozprute. Krew zmieszana z pyłem i błotem pokrywała wszystko wokoło. Kilkanaście kroków dalej coś się poruszyło.


Wielka, przypominająca psa bestia, miała dobre trzy łokcie w kłębie. Na pierwszy rzut oka widać było, że to stworzenie postapokaliptyczne. I do tego martwe. Czerwone, jarzące się ślepia. Długi pysk wypełniony ociekającymi posoką zębami. Odpadająca od czarnych kości i gnijącego mięsa, pokryta skundloną, brudną sierścią skóra. Odór śmierci. Potwór pochylał się nad kolejnymi, rozszarpanymi zwłokami. Wnętrzności zostały wyprute z ciała i teraz zalegały w błocie. Z pyska potwora wydobył się wysoki świst, gdy podniósł trójkątną głowę i spojrzał na intruzów. Gdzieś z tyłu odpowiedziały mu podobne świsty. Bestia nie była sama...
 
xeper jest offline