Drow siedział nieruchomo wpatrując się w jednookiego przybysza ze spokojem, niczym posąg z marmuru mrocznego niczym jego natura. Trudno ocenić wzrost siedzącej postaci, jednak wydawał się wysoki jak na swoją rasę, a przy tym bardzo szczupły. Jego sylwetkę skrywał długi ciemno szary płaszcz rozdarty w kilku miejscach. Kaptur, w tej chwili swobodnie opadający na jego plecy, zwykle chronił go przed wścibskim wzrokiem ludzi i zapewniał względny spokój podczas podróży. Teraz jednak mógł swobodnie odsłonić twarz, gdyż znajdował się w miejscu, gdzie ocenie podlegała zawartość sakiewki, nie zaś kolor skóry. A jego skóra miała charakterystyczny dla jego rasy kolor hebanu, z którym kontrastowały długie, niemalże białe włosy. Jego gałki oczne miały blady, srebrny odcień, bez śladu tęczówek i źrenic.
Wciąż obserwował mężczyznę bez najmniejszego śladu wstrętu jaki czuł nie tyle do niego, co do jego propozycji. 500 sztuk złota oznaczało 100 dni w Podmroku, a z pewnością będzie ich więcej... Przepełniało go obrzydzenie tak ogromne, że czuł niemal w ustach jego ohydny smak - gorzki i mdły. A jednak już dawno zdecydował, że podejmie się tego zadania i nie zamierzał się z tego wycofywać. Istoty, które zasługiwały w jego oczach na takie poświęcenie mógł policzyć na palcach jednej dłoni. Brenden był jednym z nich. Gdy odnalazł go i poprosił o pomoc, Velamshin zgodził się bez namysłu, czując obowiązek spłacenia ogromnego długu i chęć odwdzięczenia się za jego szlachetność.
A teraz nawet wiedząc dokąd musi się udać i co najprawdopodobniej go tam czeka nie zrezygnowałby pod żadnym pozorem. Byćmoże pierwszy raz w życiu czuł, że coś co robi ma prawdziwy sens...
Widząc, że rozmówca zaczyna się niecierpliwić przemówił do niego głosem twardym, sprawiającym wrażenie lekko zachrypniętego.
- Możemy ruszać choćby zaraz. Im szybciej to załatwimy tym lepiej...
O poranku następnego dnia mroczny elf przybył na miejsce. Nie podobało mu się nic z tego co zastał. W magazynie było nieprzyjemnie i duszno, a co gorsza woń która się w niej unosiła była trudna do zniesienia dla jego nozdrzy. Podobne wrażenie sprawiały postacie zgromadzone wewnątrz. Velamshin omiótł wszystkich wzrokiem zawierającym w sobie odrobinę pogardy. Jego uwagę przykuł na chwilę stojący pod ścianą półork. Ciemnogranatowa góra mięśni o twarzy paskudnej nawet jak na jego rasę. Wzbudzał antypatię a nawet odrobinę odrazy, a także swoisty szacunek i respekt. Rozsądek podpowiadał, by nie odwracać się do niego plecami.
Zajął jedno z nielicznych krzeseł siadając w taki sposób, aby widzieć wszystkich, przynajmniej kątem oka. Kilku obecnych, było prawdopodobnie członkami tej samej wyprawy. Zadawali kupcowi przeróżne pytania.
No tak... Mogłem się domyślić, ze on idzie z nami...- pomyślał drow, słysząc jak półork także artykuuje swoje wątpliwości. Velamshin nie miał pytań. Na chwilę obecną uważał, że wie tyle ile mu potrzeba, a jeśli jest coś czego powinien się jednak dowiedzieć, to z pewnością zostanie o tym poinformowany.
__________________ Gdzieś tam, za rzeką, jest łatwiej niż tu. Lecz wolę ten kamień, bo mój. Ćwierćkrwi Szatan na forumowej emeryturze. |