Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2012, 16:37   #12
Fiath
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
- Ty również nie wydajesz się odbiegać od tego.... zadania? - odpowiedź Fausta była prosta. Z zaciekawieniem rozglądnął się po okolicy jeszcze raz, nikt dziwny nie zbliżał się, znaczy że muszą jeszcze poczekać.
Ostrze rozpaczy przecinało powietrze z głośnym świstem, gdy rycerz kontynuował swoje poczynania. Jednak w ułamek sekundy zastygł... i wrócił do swej pokracznej postawy. Powolnym krokiem zbliżył się do towarzyszy wyprawy, po czym zrobił ponownie to co przedtem. Opierając się o “Despair”, spoglądał na Fausta i Shibę, nie był pewien o czym rozmawiali.
- Poniekąd - przyznał - Najwidoczniej moja opinia wybiega po prostu od tego, że znamy się wyłącznie powierzchownie. - Uśmiechnął się nieco czując, że jego poprzednie pytanie było dosyć głupkowate.
- Zaufanie jest... dosyć ważne... podczas takiej... wyprawy... jednak trzeba... uważać kogo... się nim... obdarowuje...- Odezwał się dzierżyciel rozpaczy, starając się aby nie znów nie powiedzieć niczego głupiego.
- Zaufanie? - zapytał nieco zdziwiony. - Przywiązanie się do kogoś tylko po to, by go zabić, gdy oszaleje? - Faust po raz kolejny ukazał biel swych zębów śmiejąc się z ironii losu.
- Wtedy... zabijasz... tą osobę... ratując ją... przykro mi jednak... że z góry... zakładasz... coś takiego... - Rzekł rycerz przekręcając głowę w bok.
Lekko zdziwiony Shiba spojrzał na Calamity.
- Tego typu zasada może być dobrym wytłumaczeniem dla nerwów naszej śpiącej królewny.- Odparł - Nie jest to również wartość bezwzględna - spojrzał na z tymi słowami na Fausta. - Mamy zaufanie, przyjaźń a nawet miłość. Tego typu określenia to po prostu stopnie tej samej rzeczy. Nie musisz się do kogoś przywiązywać, aby z kimś współpracować.
- Rycerzu, zaufanie jest wielkim słowem dla kilkugodzinnej znajomości - choć była to rzecz bardzo prosta, oczywista, to dopiero teraz zostałą ona powiedziana na głos.
- Szybko... zyskuje zaufanie... jednak... czasem się mylę... wtedy zaufanie pęka... jak kręgosłup. Nic... nie tracę...wtedy - Rzekł Calamity, w strasznie dziwny sposób.
- Ja zareagowałbym... smutkiem? - blondyn bardziej stwierdził niż zapytał. - Mam nadzieję, że okażę się kimś godnym twojego. - dodał po chwili.
- Tego... uczucia... nie musiałem... wymieniać. - Powiedział rycerz, a po krótkiej chwili dodał
- Ufam tobie... - krótko rzecząc obejrzał się za siebie, czuł że zaraz znów oberwie kamieniem.
Shiba postanowił zmienić temat spoglądając na Calamity.
- Właściwie skąd się wzięło twoje imię? - Zapytał - oznacza zagładę, prawda? - Uniósł leko brew w zastanowieniu mrugając parę razy. W sumie miał o to zapytać na poprzednim spotkaniu.
- Spójrz na... mnie... jestem chodzącym... nieszczęściem... “Calamity” to właśnie... oznacza... - Odpowiedział rycerz znów zastygając jak posąg w siedzącej pozycji.
Niebieskoskóry uśmiechnął się.
- My wciąż używamy tego języka - powiedział. - Znaczy się, Sidhe. To główny język na naszym kontynencie. Szkoda, że tutaj wymarł. - była to dosyć interesująca ciekawostka dla Tabipuru.
- Ciekawe... to ludzie... mnie tak... nazwali... a twój lud... to rzadkość... na tych ziemiach... - Rzekł rycerz, przy każdym słowie wypuszczając nieco pary z otworu w hełmie.
- Co jest tego przyczyną? - zarzucił by podtrzymać rozmowę.
- Nie wiem... nie zastanawiałem... się nad tym... - Rycerz pokręcił głową, w mało energiczny sposób.
- Różnic. - Odparł Shiba - Nasz kontynent jest pokryty lodem. Mi tutaj osobiście potwornie gorąco. Mam nadzieję, że nie wejdziemy w "pustynie" czy jakkolwiek to nazywacie. - Podrapał się w tył głowy, po czym kontynuował - no i aby się tu dostać trzeba opłacić łódź, nauczyć się waszego języka...Mnóstwo roboty. Nie wszyscy mają ku temu powód.
- W takim razie twój powód na bycie tutaj, udział w tym zadaniu musi być dużej wagi - odparł blondyn, uśmiechając się niemal tak, jak łowiec wyczuwający swą zwierzynę.
- Ogólnie zagrożenie dotyczy wszystkich nie tylko was. Wypadało, aby kogoś wysłać. Tak się składa, że członkowie domów mają w obowiązku naukę języka. - Odpowiedział Shiba - choć oczywiście mam też swoje pobudki. Inaczej wysłaliby kogoś z innego domu. - Przyznał bez wahania. W końcu sam wcześniej stwierdził, że każdy dba priorytetowo o swój biznes. - No, ale to raczej logiczne.
- W takim razie musiałeś zostać do tego dobrze przyszykowany - zauważył przywdziany w czerwoną koszulę samiec. -W końcu jeśli masz coś bliskiego sobie na szalach tej wagi, będziesz się starał - dodał po chwili całkiem uczciwie.
- Jakie... pobudki... ty masz Shiba? Jeżeli... można wiedzieć... - Zapytał odwracając głowę w stronę niebieskoskórego.
Shiba spojrzał pod skosem na śpiącą Hanę i przyłożył palec do ust nakazując milczenie. Następnie nieco ściszonym głosem odparł
- Wasze kobiety! Ładne, delikatne i żywe! Nie to, co nasze wiedźmy! - Mówiąc to zacisnął dłoń w pięść. - ‘Przed wyjazdem uczyłem się robić delikatne potrawy z mięs, powinno zadziałać. Miałem nadzieję poznać jakieś interesujące panie. I są interesujące! - Uśmiechnął się. Być może brzmiało to naciągnie ale póki co na tym się kończyło.
- Przybytek rozkoszy był na... ul. Szerokiej - zaśmiał się nieco głośniej niż zamierzał.
- Zaskakujące... nie wróć... zrozumiałe... wiele tutaj... pięknych niewiast...- Calamity opuścił głowę, grzebiąc szponem na zbrojnej rękawicy w piachu
 
Fiath jest offline