"Wreszcie konkrety" - ucieszył się Spock. Nie przepadał za tym całym "blablabla", z którego nic nie wynikało. No chyba, że ból głowy. Ponieważ zaciekawiła go zawartość obiecanego "depozytu", ruszył dupsko z kanapy. I tak była niewygodna, stwierdził z czystą złośliwością.
Nie oglądając się na wciąż wahającą się resztę podreptał za wielkim afro-murzynem. "... do ich pokoju." - powtórzył ostatnie słowa Shaw'a. "Cholera, to może ten trep będzie nam po piwo skakał..." - nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
Walcząc z wesołością poszedł za ochroniarzem.
__________________ I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee... |