Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-09-2012, 19:27   #308
Suriel
 
Suriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Suriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skałSuriel jest jak klejnot wśród skał
Ministerstwo 1 Potwory 0

Zniszczony korytarz doprowadził nas do kolejnej sali. To było chyba kiedyś wewnętrzne atrium, lub coś w tym stylu. Przed drzwiami stało dwóch uzbrojonych w karabiny gostków.. Ubrani w dziwne szaty – długie i proste wdzianka przypominające stroje kapłanów. Wyraźnie ochraniali to, co działo się w środku.

Nie zauważyli nas na szczęście. Zdążyłyśmy tylko dostrzec fragment tego co działo się w środku.

Po środku zdewastowanego atrium stał półnagi, posągowo zbudowany mężczyzna, wokół którego wirowały... płonące duchy dzieci.
Wstrzymałam aż oddech na ten widok. Podejrzewałam ze to dzieci które zginęły w pożarze tego miejsca. Czyżby ktoś specjalnie podpalił sierociniec kilka dni temu.
Mężczyzna trzymał w rękach jakąś broń kruszącą – berło, maczugę lub buławę. Wyraźnie wznosił je w górę – prawdopodobnie nad kimś lub nad czymś. Muzyka dochodząca z wnętrza zagłuszała prawie wszystko, co jakiś czas docierał do nas głos, nie nie głos krzyk.

Bolesny, ściskający za serce krzyk dziecka – sądząc po piskliwym głosiku – góra dziesięcioletniej dziewczynki. Być może ofiary czekającej na cios rytualną maczugą.

Cofnęłyśmy się kawałek żeby nie słyszeli naszej rozmowy, chociaż w tym hałasie pewnie by nawet nas nie usłyszeli.

- Cholera, dwóch uzbrojonych ludzi, przydałby się tu teraz Scott z jego arsenałem broni i przyspieszeniem. Może do tego pomieszczenia jest jakieś inne wejście. - wyjrzałam przez okno - jesteśmy chyba na pierwszym piętrze, nie ma balkonu więc ta opcja odpada – na wszelki wypadek zniżyłam głos - Możemy spróbować odciągnąć jednego gościa i spróbować go obezwładnić, ale to może nie skończyć się dla nas dobrze.

- Nie ma co gdybać. Nie mamy Egzekutora, więc musimy sobie poradzić same. Chyba, że wezwiemy na pomoc Irola. Jak się dogadywaliście? Został tam na miejscu czy poszedł szukać wyjścia z budynku? - Emma miała skupiony poważny wzrok. Mówiła cicho i prędko co jakiś czas zerkając w stronę gdzie odbywał się rytuał.

- Miał wyprowadzić Toopera na zewnątrz i wrócić nam pomóc. Powinien tu już być.

- Jak twoje siły? Jesteś w stanie wykorzystać swoją moc czy to nie wchodzi w rachubę? – Emma spojrzała na mnie poważnie.

- Praktycznie na wykończeniu, ten w katowni dał mi do wiwatu.

- Czyli przejmowanie duchów albo tego zombiacza ani zrobienia z truchła Prokopova zombie nie wchodzi w grę, tak?

Zombi, kurcze jakie zombi. Coś mi umknęło w tej scenie czy jak.
Skupiłam swoje moce na wyczuciu istot będących niedaleko. Czułam duchy dzieci wirujących na około zombiaka, cholera to coś było zombi i odprawiało jakiś rytuał, co się z tym cholernym światem porobiło.
Szczerze jak na zombi wyglądał bardzo dobrze. Musiał umrzeć całkiem niedawno a rozkład jeszcze nie zaczął trawić jego ciała.

- Mogę spróbować mu przeszkodzić, wybić go z rytmu, nie wiem czy mam tyle sił żeby go przejąć i na jak długo to starczy.

- Co i tak nie załatwi sprawy tych dwóch uzbrojonych kolesi. A wolałabym żebyś nie padła mi nieprzytomna na podłogę. Może lepiej żebyś odwołała się do mocy tylko w razie wyższej konieczności - stwierdziła Emma nie mówiąc o jaką wyższą konieczność mogło jej chodzić. - W takim razie została nam tylko jedna opcja.

Trzymaj - podała mi paralizator a sama odwinęła z pasa kawałek posrebrzanego łańcucha - Podkradnę się do tego bardziej po lewej i jak zobaczysz, że już jestem tuż przy nim to strzelisz prądem tego bardziej po prawej. Musimy zaatakować ich obu prawie jednocześnie, bo jak walniemy tylko jednego to ten drugi skosi kogoś serią. Jak ci się podoba taki plan? - zapytała sucho.

- Krucho widzę nasze podkradanie pustym korytarzem, oni są przygotowani na to że ktoś może przyjść, a że to najprawdopodobniej ludzie twoje moce na nich nie zadziałają, nie ma gdzie się ukryć, czy przekraść. Może lepiej wywabić jednego i załatwić ich w pojedynkę, jeśli zrobimy trochę hałasu, na pewno jeden z nich ruszy sprawdzić. Obezwładniając go zyskamy jeden karabin.

- Ok, to zrób zamieszanie i te trochę hałasu i zobaczymy co z tego wyniknie. A ten zombiak to najprawdopodobniej niejaki Ludwig Hagock były Ojczulek z MRu, który przekręcił się z pół roku temu i sądząc po jego zbyt mało nadpsutym torsie nekrofag. Wiedział kim jestem, więc nie zaskoczą go moje zdolności tylko co najwyżej twoje. To idź dalej i rozwal kilka rzeczy a ja poczekam tutaj i zobaczę jaka będzie reakcja. Jakby co wykorzystaj truchło Prokopova. - rzuciła na koniec. Skierowała się w stronę sterty popalonych gratów. Szukała odpowiedniego miejsca do ukrycia.

- Dobra

Ruszyłam kawałek korytarzem do najblższych drzwi. Weszłam do jednej z sal, prawdopodobnie biblioteki lub sali lekcyjnej. Nadpalone regały, szafy, krzesła i stoły przypominały że jeszcze niedawno tętniło tu życie. Poszukałam sobie najpierw dobrego miejsca do ukrycia, za jednym z regałów żebym miała dobry widok na drzwi, wystarczająco blisko żeby strzał z tesera miał szansę dosięgnąć przeciwnika.
Podeszłam do oka, chwyciłam jedno z krzeseł i wybiłam szybę. Odrzuciłam krzesło, które z hukiem potoczyło się po podłodze i schowałam się w swojej kryjówce. Przygotowałam się na wizytę.


Cisza się przedłużała, nie było słychać kroków, nikt do pomieszczenia nie wszedł, nie słyszałam odgłosów walki na korytarzu świadczących że Emma została odkryta, lub zaczęła zabawę.

Plan najwidoczniej nie wypalił, szlak by to trafił. Wyszłam ze swojej kryjówki, ostrożnie wyjrzałam na korytarz. Cisza. Ruszyłam do miejsca gdzie ukryła się Emma.

- Lipa co? - Emma wystawiła głowę ze swojej kryjówki - Za głośno brząkają z tą rytualną muzyczką. Musimy albo bardziej się postarać z hałasowaniem albo naślij na nich truchło Prokopova. Tego na pewno nie przeoczą.

- Dobra, tylko w razie jak padnę to zaciągnij mnie gdzieś – uśmiechnęłam się.
Usadowiłam się koło Emmy w jej kryjówce i skupiłam swoją moc na truchle Prokopova, chciałam go nasłać na ludzi z bronią i zrobić zamieszanie żeby prowadzący rytuał wypadł z rytmu, a jeśli starczy mi sił to na samego zombiaka.
Wystarczyłoby żeby truchło przywaliło go swoim ciężarem, a przerwie rytuał.
 
__________________
Nie musisz być szalony żeby tutaj pracować, ale to pomaga:)
Suriel jest offline